tag:blogger.com,1999:blog-1173525281261090212024-03-22T03:34:09.389+01:00Długa droga w górę - blog biegowy, górski, turystyczny, rowerowy.Poruszam tematykę biegów górskich i czasem ultra, opisuję swoje nieliczne podróże i problemy z nimi związane. Wychwalam Sudety, Karpaty i każdy możliwy pagórek. wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comBlogger20125tag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-4616319550585072762017-03-15T14:26:00.000+01:002018-05-06T13:36:38.321+02:00Podziemna sztafeta w Bochni Udział w tym wydarzeniu nie był przeze mnie planowany, przed czwartkiem nie wiedziałem nawet, kiedy sztafeta będzie się odbywać. W czwartkowy wieczór, jak prawie co tydzień, byłem na biegu <a href="https://www.facebook.com/itmbw/" target="_blank">ITMBW</a> i biegłem dyszkę, akurat tego dnia z czasem 37:17. Już miałem biec z powrotem do domu, ale zaciekawiło mnie, czemu Gustav stoi sam, jakby na coś czekał. Można powiedzieć, że czekał właśnie na mnie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuaLCkk9tuedBwnLUbBWExAwR9o5lKCJVLnkWbpjxuid-EgkdOUFSBH1rnzXAdjMpdkGCoFxwH0HKpJNhthmc8gBTaf2HFuSzWjlHMHTFkDgRTwgyvn10K9BAIQtKC8t7SqXwlYlCOYfUH/s1600/11.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="208" data-original-width="204" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuaLCkk9tuedBwnLUbBWExAwR9o5lKCJVLnkWbpjxuid-EgkdOUFSBH1rnzXAdjMpdkGCoFxwH0HKpJNhthmc8gBTaf2HFuSzWjlHMHTFkDgRTwgyvn10K9BAIQtKC8t7SqXwlYlCOYfUH/s1600/11.png" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<a name='more'></a><br />
Okazało się, że jego znajomi mają wolne miejsce w sztafecie w Bochni. I to darmowe miejsce, co mnie ostatecznie przekonało - biegnę w ciemno, mam wolny od innych startów czy zaplanowanych wyjazdów weekend. I wyszło tak, że w sobotę rano jechałem z Agnieszką i Tomkiem, małżeństwem z Krakowa, do Bochni, by pobiec w drużynie <a href="https://www.facebook.com/dzielopomocy/?pnref=story" target="_blank">Dzieło Pomocy św. Ojca Pio</a>, z hasłem na koszulce: "Ulica dobra do biegania, nie do mieszkania". W samochodzie Agnieszka wspomina coś o walce, by nie być ostatnią drużyną, na co ja odpowiadam, że jest plan zrobić 144km - co daje tempo 5:00. Na miejscu czeka nasz czwarty zawodnik - Artur. I już w czwórkę, przed ósmą, zjeżdżamy do kopalni, gdzie większość innych ekip spędziła już noc.<br />
Start biegu jest o 10, więc odbieramy pakiety i powoli przygotowujemy się do startu. Same pakiety zasługują na uwagę - wspaniale wykonana koszulka z wizerunkiem biegającego, średniowiecznego górnika, a cały pakiet zapakowany w gustowne, blaszane pudełko z logotypem biegu. Biegam na krótko, w krótkich legginsach oraz jako koszulka na pierwsze kółka czy też pętle, liczące 2420m, wybieram kultowy bezrękawnik z Maratonu Wrocławskiego 2011. Dzielimy się na dwa zespoły - ja i reszta drużyny. Ja zaczynam pierwszy, by zoptymalizować nasze osiągi. Przed startem właściwym jest start honorowy, potem 65 zawodników jest rozstawianych w strefach startowych, by na początku biegu nie było zamieszania. Zaczynam naprawdę rozsądnie, biegnę 5 zmian tempem 4:30. Trasa jest wąska, w dodatku prowadzi jednym korytarzem, i trzeba mijać zawodników biegnących z naprzeciwka. Wyprzedzanie nie jest łatwym zadaniem, trzeba uważać, czy ktoś nie biegnie z naprzeciwka. Schodzę po niespełna godzinie, nie czując (jeszcze) zmęczenia. Robię sobie godzinę przerwy w trakcie której jem, piję, leżę i czytam "Dzielnicę obiecaną" - polecam. I teraz powrót na górę po 307 dziwnych, drewnianych schodkach, jeszcze w miarę przyjemny. Trasa biegu była bowiem nad poziomem komory Ważyn, z biurem zawodów i całą bazą noclegowo-gastronomiczną, i trzeba było swoje przejść, by się dostać do strefy zmian.<br />
Drugą swoją turę zaczynam źle, a źle w tym wypadku oznacza, że biegnę szybko i agresywnie. Trzy z siedmiu pętli biegnę poniżej 4:15, wyprzedzam, już zmęczonych zawodników. Spora liczba uczestników mocno zaczęła, i po dwóch godzinach są już zmęczeni. Trochę ponad godzinę biegam, totalnie już odmóżdżony - muzyka dudni, biega się cały czas tą samą, monotonną trasą, z tego wszystkiego zapominam podnieść ręki przed strefą zmian - spiker nie wyczytuje naszego numeru sztafety, jednak Artur już czeka i mnie zmienia. Dodatkowe kilometry mnie zmęczyły, czuję trochę nogi. Znowu zejście schodami, odpoczynek, lektura książki. I już z lekką niechęcią wracam na trasę. Uzgadniamy, że robię 6 kółek, jednak po 5 kółkach już czeka na mnie Artur i siłą wyrzuca z trasy - co okazuje się dobrym ruchem. Mimo, że nie biegłem jakoś szybko - okolice 5:00, to mam już w nogach 41km i jestem znużony, a w dwójkach czuję już lekki ból i zapowiedź skurczów. Złażę po schodach i człapię do mojej leżanki, przedtem jednak jedząc solidniejszy posiłek, bo na trasie czułem już głód. Makaron za bon z pakietu, parę kanapek, i po chwili leżakowania i lektury przysypiam. Ledwo budzę się na tyle wcześnie, by o ustalonej - jednak tym razem przez siebie - porze być w strefie zmian. Akurat mój team zrobił po 2 kółka - teraz wchodzę ja. Kolejne 5 kółek w umiarkowanym tempie - teraz czuję, że żyję. W czasie biegu myśli moje wędrują już w kierunku zmęczenia i liczenia, kiedy zejdę z trasy. Po zmianie informuję, że by dotrwać do końca potrzebuję dłuższej przerwy - wracam na trasę dopiero po 80 minutach - by już w dość luźnej formie zrobić kolejne 5 pętli i dobić do 27, co daje ponad 65km. I czuję się dobrze, biegałbym dalej, ale schodzę na dół by odpocząć. Jednak adrenalina już tak na mnie działa, że po kilkudziesięciu minutach pogawędek z innymi zawodnikami wracam na górę, i praktycznie siłą wchodzę na trasę, wypychając z kolejki Artura, który miał właśnie wchodzić. Robię szaleńcze, jak dla kogoś co nastukał tyle kilometrów, tempo. Pętlę przebiegam w 9:25, czyli tempem 3:53. I schodzę, wpuszczam Artura, bo nie można egoistycznie biegać samemu. I czekając w strefie zmian, dowiadujemy się o nagrodzie dla osoby indywidualnie przebiegającej największą ilość kilometrów. Po Arturze biegnę kolejną w miarę szybką pętlę, wpuszczam Tomka na jedną zmianę i postanawiamy, że ostatnie prawie 30 minut z 12h biegam ja. W tym czasie robię jeszcze 2 i 3/4 pętli, z tym że ostatnie kilometry biegnę już ledwo-ledwo, wysiadam energetycznie, brak glikogenu mocno daje o sobie znać. Dźwięk syreny oznaczający koniec biegu zastaje mnie prawie na końcu korytarza. Czekam na sędziego, który zaznacza moją pozycję numerem startowym i wracam do strefy zmian. Po drodze zatrzymuję się w kaplicy św. Kingi, gdzie był punkt żywieniowy na trasie. Biegnąc nie miałem czasu zajadać mandarynek, teraz nadrabiam zaległości z niesamowitą żarłocznością, mandarynki smakują mi niesamowicie. Teraz czas na pamiątkowe zdjęcie przy zegarze odliczającym 12h - teraz wskazującym zero i zejście do komory Ważyn, by dalej jeść :)<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/mtGuwRlHDLKeXtnWXsw2Du3znmAdIpgeAPjphJOi8z8Z727WzrnigcuGPYgkgi_6uVIwU6H_j7rB1UZMI4twKOqUp8y2xnwuqN1GRmA69hf445TrCrAviBfrMzHf_VJiJODIOZclIny5Lp6Ust_-BmRQETDNrvKI57gZm8Y3_G11Lsuy8Aa95OGykm5pmOeU-42SLzI19U7XKsAWYOLFzKu5OPLpwGxRd2VuBrxNGtYoan29m6z41dRFq_MgJZQXn6Fcq38NHw3IOvF-6QxelQkLExthfOxiRkLFZsIO932erMHTkfadp3rPSD2RWgupvajHd-X_PNKekKlxvVapCmVy-HnBvPfD45zMyMoXZeP1ySxcOR29SBbp51Tt-waNJmA9x47ESco1IxkZ66aFIL9Vd_BSM0vNM_tiNgScSdbU8yTgkA80yXarBynqbSue6HhG_XVuRwwv_ZrtmTBLDyOV_ivHOAjEFov-2V0w-GKT4kFtxS5HEAcKRNZdg-TbBtCaNYmPSt5fj3Suf0XXMxgmSfOW3GcN-VTKLTSLj-TWivdPKdueth9HZFIJwnZSZgNF5f5NjDHtTA5d800Ro5sHFLixonFkAqAJ8vEU454VPqQC8gQ1xKwBIYcvLlxZvNM1atO_6IY3udwR--Jt6BLzzznFJNRL3G1ig5hvF1s=w964-h639-no" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/mtGuwRlHDLKeXtnWXsw2Du3znmAdIpgeAPjphJOi8z8Z727WzrnigcuGPYgkgi_6uVIwU6H_j7rB1UZMI4twKOqUp8y2xnwuqN1GRmA69hf445TrCrAviBfrMzHf_VJiJODIOZclIny5Lp6Ust_-BmRQETDNrvKI57gZm8Y3_G11Lsuy8Aa95OGykm5pmOeU-42SLzI19U7XKsAWYOLFzKu5OPLpwGxRd2VuBrxNGtYoan29m6z41dRFq_MgJZQXn6Fcq38NHw3IOvF-6QxelQkLExthfOxiRkLFZsIO932erMHTkfadp3rPSD2RWgupvajHd-X_PNKekKlxvVapCmVy-HnBvPfD45zMyMoXZeP1ySxcOR29SBbp51Tt-waNJmA9x47ESco1IxkZ66aFIL9Vd_BSM0vNM_tiNgScSdbU8yTgkA80yXarBynqbSue6HhG_XVuRwwv_ZrtmTBLDyOV_ivHOAjEFov-2V0w-GKT4kFtxS5HEAcKRNZdg-TbBtCaNYmPSt5fj3Suf0XXMxgmSfOW3GcN-VTKLTSLj-TWivdPKdueth9HZFIJwnZSZgNF5f5NjDHtTA5d800Ro5sHFLixonFkAqAJ8vEU454VPqQC8gQ1xKwBIYcvLlxZvNM1atO_6IY3udwR--Jt6BLzzznFJNRL3G1ig5hvF1s=w964-h639-no" width="640" /></a></div>
<br />
Poza zmęczeniem została mi satysfakcja, ponieważ nabiegałem najwięcej km indywidualnie - 77,4 km, najdłuższy płaski dystans, jaki kiedykolwiek przebiegłem w ciągu doby. Nasza sztafeta uzyskała dobre 35 miejsce na 65 drużyn - pokazaliśmy, że słabsze drużyny, dzięki motywacji i woli walki, nie muszą być na końcu stawki. Teraz przyszła pora na zasłużony odpoczynek i prysznic, pozwalający spłukać z siebie pył, którego sporo było na trasie biegu. Z racji na kolejki do nowych, luksusowych łaźni, spać poszedłem dopiero o 1 w nocy, co jednak było nieodczuwalne z racji na brak światła dziennego. Następnego dnia o 7:20 już byłem po śniadaniu i na nogach, by uczestniczyć w specjalnym, przyśpieszonym zwiedzaniu kopalni dla biegaczy - chętnych było około 60 osób.Było to bardzo ciekawe doświadczenie, dowiedziałem się wielu interesujących faktów, jednak trzeba było szybko kończyć. Już od 9 trwała dekoracja wszystkich ekip, jednak pierwszą osobą wywołaną na scenę byłem ja, by odebrać torbę NB jako nagrodę za największą ilość kilometrów. Jeszcze rześkim krokiem wkroczyłem na podest, by za paręnaście minut zrobić to z (prawie) całą drużyną - Artur musiał wracać do domu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/x5rhzL2Mk8RXmWYArCt7ofSA8mAirY6uWGv9hf7YjmWUFXNUo2ociE3LA56cTKo6Bs2nyccLvRE_qZU42e3dD9Q3VcCxehbFB8qe-l3L5BnExeRxwvkPRTiR12xzOZi9tPU3wH3T7zm6C-oBg7ZCXpLYmMMoxhJeZd3YGgWC9oIXw3m56y8gqMklkgsggqtFUMFZ03I8I3K52FGtPbzqTvJhcokJDryS77H93L2EDylQKgGALqyRYQbeJ1og4-R9uGAB1hvgtMJ1ts7OvYWLUreWVGsvb3R2FPt9yBU_5oYwYT_8anRCeSAOkixHYwE-h-QXbnlRyoFCJ3ueqbpJtbDWRX4QZ0fdSQcWgbVOhZ2dg7JZqXRLvi68JfXJG_tmR19GHiHMXGM26nszIA9a_oZb8yLryN_rJlf8-5zXgXejyK7_tmPxwLUPibCvs8K2Wa3TDjt_o6XHL-YCFfISXTuAuP0vo8eie7S5lm6O28wPFZnkBl4pBqpGHuHZOexAuRSZ6OV6xa2va6ONKwvVC69X4VC3JQSsjlFZn3ojYPp0ueF0gb3l53XBbBX44_o9-vI-hJsNisNgu1RldKHKurSQQAr2seaUmHCbgmmAz9_VFT9ixG0_i9zAr9ScwgDyPf7k-1j7_uVAIV57_fZQxWwR7hmwh3nCP23GG99yi4w=w964-h639-no" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/x5rhzL2Mk8RXmWYArCt7ofSA8mAirY6uWGv9hf7YjmWUFXNUo2ociE3LA56cTKo6Bs2nyccLvRE_qZU42e3dD9Q3VcCxehbFB8qe-l3L5BnExeRxwvkPRTiR12xzOZi9tPU3wH3T7zm6C-oBg7ZCXpLYmMMoxhJeZd3YGgWC9oIXw3m56y8gqMklkgsggqtFUMFZ03I8I3K52FGtPbzqTvJhcokJDryS77H93L2EDylQKgGALqyRYQbeJ1og4-R9uGAB1hvgtMJ1ts7OvYWLUreWVGsvb3R2FPt9yBU_5oYwYT_8anRCeSAOkixHYwE-h-QXbnlRyoFCJ3ueqbpJtbDWRX4QZ0fdSQcWgbVOhZ2dg7JZqXRLvi68JfXJG_tmR19GHiHMXGM26nszIA9a_oZb8yLryN_rJlf8-5zXgXejyK7_tmPxwLUPibCvs8K2Wa3TDjt_o6XHL-YCFfISXTuAuP0vo8eie7S5lm6O28wPFZnkBl4pBqpGHuHZOexAuRSZ6OV6xa2va6ONKwvVC69X4VC3JQSsjlFZn3ojYPp0ueF0gb3l53XBbBX44_o9-vI-hJsNisNgu1RldKHKurSQQAr2seaUmHCbgmmAz9_VFT9ixG0_i9zAr9ScwgDyPf7k-1j7_uVAIV57_fZQxWwR7hmwh3nCP23GG99yi4w=w964-h639-no" width="640" /></a></div>
<br />
Nie wiem czy to wpływ przeciągów, czy pyłu na trasie, czy też zmęczenia, ale w niedzielę zaczęło mnie boleć gardło. W poniedziałek za to przyszedł czas na nogi. Tak więc nie biegałem do chwili obecnej, ale ta sztafeta to była jedna z lepszych rzeczy w mojej biegowej historii. Wiele słyszałem o niej, i była dla mnie legendarną imprezą, tylko jakoś do tej pory nikt mnie na nią nie zaprosił - za słaby byłem na start w TAKIEJ imprezie. I jeszcze mój drobny, osobisty sukces w postaci wybiegania torby sportowej, której specjalnie nie kupowałem, bo miałem dziwne przeświadczenie, że w końcu ją wygram lub wylosują w jakimś biegu. Marzenia się spełniają, nawet takie malutkie.<br />
Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim, dzięki którym mogłem wziąć udział w tym wspaniałym wydarzeniu. Przede wszystkim dyrektorowi biegu Tomaszowi Głodowi, który zaprosił naszą drużynę do udziału w sztafecie. Dziękuję też Gustavowi, który mnie w to wpakował, oraz reszcie sztafety, czyli Agnieszce, Tomkowi i Arturowi. Dziękuję też mojej żonie, która cierpliwie znosi moje biegowe ekscesy. Życzę także kapucynowi, bratu Mariuszowi Leszczakowi szybkiego powrotu do zdrowia. To na jego miejsce wskoczyłem w tej sztafecie, po tym jak w czasie treningu nieszczęśliwie złamał nogę.<br />
<br />
<br />
Edit: pojawiły się wyniki szczegółowe, poprawiłem niektóre fragmenty.<br />
Łączny czas na trasie - 05:48:02, bez poprawki na to co działo się w strefie zmian. Tempo : 4:30/km.<br />
<table border="0" cellpadding="0" cellspacing="0" style="width: 76px;"><colgroup><col width="76"></col></colgroup><tbody>
<tr height="19">
<td align="right" class="xl63" height="19" style="height: 14.25pt; width: 57pt;" width="76"><br /></td>
</tr>
</tbody></table>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comBochnia, Polska49.968678527858529 20.41796888085946249.958464527858531 20.397798880859462 49.978892527858527 20.438138880859462tag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-57796893327040781292016-09-13T15:00:00.003+02:002016-11-03T22:25:13.437+01:00Kraków - Rabsztyn, czyli sprawdzam jak wygląda Szlak Orlich Gniazd<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTQ3lcWggBX3O3YsIrn3mqQUnngxFS-eEBEfW3ChH37Yn6gig0fmAoF1_h1_uL9s7MDbK5rLJ9Z13N4oXfwIinydkmoBSWnPoFVtiPVmkRZRsN0SNOMxaxhw2g1svNsszFifHhhP5tiC0p/s1600/rekawica.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTQ3lcWggBX3O3YsIrn3mqQUnngxFS-eEBEfW3ChH37Yn6gig0fmAoF1_h1_uL9s7MDbK5rLJ9Z13N4oXfwIinydkmoBSWnPoFVtiPVmkRZRsN0SNOMxaxhw2g1svNsszFifHhhP5tiC0p/s640/rekawica.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
W ramach rekonesansu Szlaku Orlich Gniazd postanowiłem ruszyć w trasę, by ją trochę przetestować. Rozpocząłem bieg w miejscu, w którym się szlak rozpoczyna, czyli przy pętli tramwajowej "Krowodrza Górka" w Krakowie, a to, jak potoczy się moja dalsza droga - nie miałem jeszcze pojęcia.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0THJ5js4sR7oaRx-Jm_PF6-jqymtqB6nomuWwdANUF7APPeRkYQ2oR6dEpSqbY-0GO6vBa4ckVOXfM25DjooYQAat92AUewq1toSiILknlkdrEB8XrTC9_oVr9SsFNdsE64rPwuDzdT-j/s1600/DSC02918.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0THJ5js4sR7oaRx-Jm_PF6-jqymtqB6nomuWwdANUF7APPeRkYQ2oR6dEpSqbY-0GO6vBa4ckVOXfM25DjooYQAat92AUewq1toSiILknlkdrEB8XrTC9_oVr9SsFNdsE64rPwuDzdT-j/s640/DSC02918.JPG" width="478" /></a></div>
<br />
<br />
Początek szlaku zaczyna się niepozornie, łatwo go nie zauważyć, jeśli się go nie szuka. W drogę ruszam chwilę przed 8 rano - wykorzystuję okazję, gdy żona jest akurat w pracy w sobotę. Miejski początek trasy nie jest przyjemny, w dodatku temperatura mimo porannej pory jest już niesprzyjająca bieganiu, w dodatku słońce intensywnie świeci. Oczywiście gubię szlak, który skręca w Parku Krowoderskim - ja biegnę prosto. Po nadłożeniu ponad kilometra drogi wracam się ulicą Opolską, i już później bez przeszkód docieram do obrzeży Krakowa i Czerwonego Mostku, czyli stuletniego wiaduktu wojskowego zbudowanego przez armię Austro-Węgier w celu poprawienia możliwości przegrupowywania się wojsk w okolicach fortu Pękowice.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7VaY2-YjiNPLQtrvyALBtrg1VvyT4d-2MrMmKSX2KktDxUm2VvtckK6ul8-WRQC33dvvJFCrz9fRWVpvhjYuW-wlCMmbbyPJA-hLvAKpsSFFDREy9pinlW3YpBo9NJKt2SEJ1t_1XK5YD/s1600/DSC02925.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7VaY2-YjiNPLQtrvyALBtrg1VvyT4d-2MrMmKSX2KktDxUm2VvtckK6ul8-WRQC33dvvJFCrz9fRWVpvhjYuW-wlCMmbbyPJA-hLvAKpsSFFDREy9pinlW3YpBo9NJKt2SEJ1t_1XK5YD/s640/DSC02925.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czerwony mostek - kawał solidnej, austriackiej roboty</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Warto wspomnieć, że pod tym mostkiem, i jeszcze spory kawał dalej, równolegle ze Szlakiem Orlich Gniazd wiedzie Via Regia, historyczny szlak handlowy, jedna z gałęzi Drogi Św. Jakuba wiodącej do Santiago de Compostela. <br />
Bez żalu opuszczam Kraków, mijam Pękowice i zachwycam się widokami. Zaczynają się pierwsze konkretniejsze pagórki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2AQyQbzqJRuk3Ut-Q9kZwhO8-2BLOVPScut65-H3YIxd_orYl-3endMP5m4bJEbjer-54CmfVkGf9YttFHB20WTZSD63NwFCPF3_bh89ZThssm0lUQIPIenllTpRZiCPo59oz12vrHpZ8/s1600/DSC02934.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2AQyQbzqJRuk3Ut-Q9kZwhO8-2BLOVPScut65-H3YIxd_orYl-3endMP5m4bJEbjer-54CmfVkGf9YttFHB20WTZSD63NwFCPF3_bh89ZThssm0lUQIPIenllTpRZiCPo59oz12vrHpZ8/s640/DSC02934.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na dolinę Prądnika spod Giebułtowa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Przechodzę przez Giebułtów, gdzie nabieram sobie wody z kraniku przy cmentarnym murze. Jestem do tego zmuszony, gdyż nieopatrznie wziąłem ze sobą tylko półlitrową butelkę wody, co przy temperaturze podchodzącej pod 30 stopni jest zdecydowanie zbyt małym zapasem wody. Z Giebułtowa przez wąwóz Kwietniowe Doły zbiegam do Prądnika Korzkiewskiego.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLE3gAGOSs7WGPhEsC45SLcf4GIhUuQEjwmFLvSSrkAfRkyawvUhWGbTkb6cF6d6u037JdmaWhSKaFcpxO6WgXiOUclwFbQ_R9ryE-y-2m8wVJyB_vqBZTDlQ3gclHvPbebR8PPhHf5aKq/s1600/DSC02942.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLE3gAGOSs7WGPhEsC45SLcf4GIhUuQEjwmFLvSSrkAfRkyawvUhWGbTkb6cF6d6u037JdmaWhSKaFcpxO6WgXiOUclwFbQ_R9ryE-y-2m8wVJyB_vqBZTDlQ3gclHvPbebR8PPhHf5aKq/s640/DSC02942.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wąwóz Kwietniowe Doły - nawierzchnia wzmocniona geokratką komórkową</td></tr>
</tbody></table>
Z Prądnika Korzkiewskiego dłuższy odcinek asfaltem już doliną Prądnika - początkowo w cieniu drzew, później już w częściowo odkrytym terenie. Pojawiają się pierwsze wapienne skałki. Przed wkroczeniem do Ojcowskiego Parku Narodowego napotykam się jeszcze na tzw. źródło w Prądniku Korzkiewskim, najwydajniejsze źródło na tym terenie, z szybkością wypływu od 5 do 13 l/s.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5facghDncOUDIsFF-G9FT78gNMfeSfyj5Tw7YfLq6GhkVcjce9GeIwkdTqJgYYQWsrNhjH35Sus6VCvO3h4YfcSmgVkkXKBYlmXAPVGW1-GrnGL7YaFhYaFpV-HtRnnC5BMz0QeqRm2wW/s1600/DSC02947.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5facghDncOUDIsFF-G9FT78gNMfeSfyj5Tw7YfLq6GhkVcjce9GeIwkdTqJgYYQWsrNhjH35Sus6VCvO3h4YfcSmgVkkXKBYlmXAPVGW1-GrnGL7YaFhYaFpV-HtRnnC5BMz0QeqRm2wW/s640/DSC02947.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsze formacje skalne na trasie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMZdFEAHiLi82IKlQYY6tnWaQsdCUiGmV1gn00SOCLhtakNVzMth-N0tRP3Gp59p5kDu3PH0VSVO8eJgEA9Md4qtihMNit38Ozx2NSfaC2jMA3Rc9lUALaJyffEDz6XBbaDpbUar8fIDhl/s1600/DSC02949.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMZdFEAHiLi82IKlQYY6tnWaQsdCUiGmV1gn00SOCLhtakNVzMth-N0tRP3Gp59p5kDu3PH0VSVO8eJgEA9Md4qtihMNit38Ozx2NSfaC2jMA3Rc9lUALaJyffEDz6XBbaDpbUar8fIDhl/s640/DSC02949.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krowy też korzystają z dobrodziejstw doliny Prądnika</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po znalezieniu się w Parku Narodowym droga staje się asfaltowa i przebiega w pięknej i płaskiej dolinie Prądnika. Zaczynam spotykać większą liczbę rowerzystów, którzy korzystają z wygodnej drogi z ładnymi widokami. Woda mi się kończy, dlatego cieszę się wiedząc, że niedługo będę mógł zaczerpnąć jej ze Źródełka Miłości - którego naturalny wypływ znajduje się przy Bramie Krakowskiej, 100 m od wturnego, obudowanego źródła. Co prawda woda podobno nie nadaje się do bezpośredniego spożycia, ale mi się nic nie stało, a wypiłem ponad pół litra.<br />
Przy źródełku miłości uprzejmy rowerzysta robi mi też zdjęcie na tle skały zwanej Rękawicą. Zaglądam też do jaskini Krowiej.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN5YFI0HiWtmgOugonT6gQQTdNFPKBcY_H547VPOqE3GpFhqM0gOQpsc9UZKh9VWQbK6uuvTB-1-5QMNr6saa9m4jcO1ofBwBffifk9FwYHbLX3EvO4aUT_O77ySOZX7cKlJ9DqAh2BPJP/s1600/DSC02966.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN5YFI0HiWtmgOugonT6gQQTdNFPKBcY_H547VPOqE3GpFhqM0gOQpsc9UZKh9VWQbK6uuvTB-1-5QMNr6saa9m4jcO1ofBwBffifk9FwYHbLX3EvO4aUT_O77ySOZX7cKlJ9DqAh2BPJP/s640/DSC02966.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skała Rękawica - ale gdzie są dokładnie palce to nie wiem</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDuw9YbavSBd9XQ5TfKBNCQp4etdONbYHKBKosVbidOtS9dQRWev2tl_eAiDv-1rqHqTz5SwzP7RnrXgnUSdzg_QQ2ncz6ZJpzPcy_Kt9AjY8iIXt4WWVQBrk2IFgHSMWEMSkXrYWZFb79/s1600/DSC02968.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDuw9YbavSBd9XQ5TfKBNCQp4etdONbYHKBKosVbidOtS9dQRWev2tl_eAiDv-1rqHqTz5SwzP7RnrXgnUSdzg_QQ2ncz6ZJpzPcy_Kt9AjY8iIXt4WWVQBrk2IFgHSMWEMSkXrYWZFb79/s640/DSC02968.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Brama Krakowska - dawniej tędy prowadził szlak handlowy z Krakowa na Śląsk</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeqvdvy-3N8WqlGAewOO1pg5FklpS7SssY5-zffnSlfPcXf-sZrUO85886oXr_m3VPByMDAbxNyLzjlo9G-nHLcHhskCbm3SFbFXNtKUqpZm8qDaqMYlx3Q60Xpo9syQdtLRMLZr_YOMNj/s1600/DSC02971.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeqvdvy-3N8WqlGAewOO1pg5FklpS7SssY5-zffnSlfPcXf-sZrUO85886oXr_m3VPByMDAbxNyLzjlo9G-nHLcHhskCbm3SFbFXNtKUqpZm8qDaqMYlx3Q60Xpo9syQdtLRMLZr_YOMNj/s640/DSC02971.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaskinia Krowia - niewielka i nudna</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dalej już docieram do Ojcowa, niewielkiej wsi o turystycznym charakterze, będącej siedzibą Ojcowskiego Parku Narodowego. Na wejściu do miejscowości położone są stawy hodowlane z Pstrągiem Ojcowskim, zasilane krystalicznie czystą źródlaną wodą. W niewielkim oddaleniu widać Zamek w Ojcowie z drugiej połowy XIV w., do którego zmierzam. Nie mam czasu by go zwiedzać, zresztą już kiedyś to robiłem. Kontynuuję podróż i docieram do Kaplicy na Wodzie - wybudowanej w 1901 roku, położonej na dwóch brzegach Prądnika, co związane jest z podaniem o ominięciu zakazu władzy carskiej budowania na ziemi ojcowskiej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwMtx_mqc8JWIWxnzUw65Ud97vLxWbXKu4beetzQGYa_4fk-nw2yo4ue81yzhJAPHKqynw4M8T4DgmwXmImyzGCJEjBrSxNiNo6JbOKTLisAbdUFcNO6Lp9vXoFNZAArFdyyKO_W-_s_6l/s1600/DSC02978.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwMtx_mqc8JWIWxnzUw65Ud97vLxWbXKu4beetzQGYa_4fk-nw2yo4ue81yzhJAPHKqynw4M8T4DgmwXmImyzGCJEjBrSxNiNo6JbOKTLisAbdUFcNO6Lp9vXoFNZAArFdyyKO_W-_s_6l/s640/DSC02978.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek w Ojcowie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2pI0wH0cMXdhlBht4G2cZsMB7XqagDDqwgU5JnRENEDCepFnZK9NUcQOCE441fnaPKW-od_14Pn7Lge07hePIv669Eph4CgzQYuDFEUsVmAk_Jr5QkiPbw1cYWDBs02KglH7AC8ys3Nww/s1600/DSC02979.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2pI0wH0cMXdhlBht4G2cZsMB7XqagDDqwgU5JnRENEDCepFnZK9NUcQOCE441fnaPKW-od_14Pn7Lge07hePIv669Eph4CgzQYuDFEUsVmAk_Jr5QkiPbw1cYWDBs02KglH7AC8ys3Nww/s640/DSC02979.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaplica na Wodzie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Biegnę dalej szlakiem, w kierunku drogi wojewódzkiej 773. Tam spotykam ciekawe skałki - Pochylce. I chyba zapatrzony w nie omijam czerwony szlak, poruszając się drogą 773 w kierunku Sułoszowej. <br />
Omijam tym sposobem wzgórze Grodzisko - no szkoda. Wcześniej też postanawiam, że biegnę dalej aż do Rabsztyna, a potem się zobaczy co dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGFp3pyqbFHVrmpC2Sqv-xlt_L9GoQdPwsEb7-JFfkjRZFI4mEDpO7Ep_73BegXkHA_oU13z1pbNSwIyFZRGquVEFgfq51b-cqravsy3SmWkOXzcuSv334SEftpgBqk9fAmcAEKWM_VuGT/s1600/DSC02984.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGFp3pyqbFHVrmpC2Sqv-xlt_L9GoQdPwsEb7-JFfkjRZFI4mEDpO7Ep_73BegXkHA_oU13z1pbNSwIyFZRGquVEFgfq51b-cqravsy3SmWkOXzcuSv334SEftpgBqk9fAmcAEKWM_VuGT/s640/DSC02984.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pochylce</td></tr>
</tbody></table>
Szlak czerwony dochodzi do drogi, i dalej już nim kieruję się pod górę, lasem w kierunku zamku Pieskowa Skała. Docierając już blisko zamku napotykam się na parking i sporą liczbę turystów. W końcu niedawno otwarto z powrotem zamek do zwiedzania, działa też nowa restauracja. Zatrzymuję się na dziedzińcu zamkowym by w końcu coś zjeść. Wody znowu brak, uzupełniam braki w restauracyjnej toalecie. Postój zajmuje mi jakiś kwadrans i biegnę dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jDEf1lNrW7fcrxJMW6DYRdocBM-jJkNs1-qz1y3RfTUctKTUSkVzjmNlYw3LfRzjVAU1vBD4him-XPY8DsIsLIAWRLNCqPoN3UhktgghukYP6NrRBT_es8Vo01wDu00gARPNxJQw2OnB/s1600/DSC02992.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jDEf1lNrW7fcrxJMW6DYRdocBM-jJkNs1-qz1y3RfTUctKTUSkVzjmNlYw3LfRzjVAU1vBD4him-XPY8DsIsLIAWRLNCqPoN3UhktgghukYP6NrRBT_es8Vo01wDu00gARPNxJQw2OnB/s640/DSC02992.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pieskowa Skała - widok z dziedzińca na wejście do części pałacowej </td></tr>
</tbody></table>
Wybiegam z zamku i tym razem asfaltem kieruję się w kierunku centrum Sułoszowej, w której administracyjnie położona jest Pieskowa Skała. Sułoszowa to właściwie ulicówka, jedna z dłuższych w Polsce, ma 9 km wzdłuż drogi 773, którą teraz podążam. Miejscowość jest wąska, ograniczona Prądnikiem i wapiennymi skałami. Po długim odcinku dobiegam do centrum, w którym znajduje się zabytkowy kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa z 1939 roku.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqcy0mbmpjttNHH6VR69saMMbQwHPmdOlzuFTZU3IeLxJwptIWlrcQ51uN9PLCRj5XXVCWOd46SQYID1Mq2xwxVmFlHiYBfMPlxsjgpKZCMY1JB1f5fPaAXAnZFeJziw9ycJ03oTfFRW-y/s1600/DSC02998.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqcy0mbmpjttNHH6VR69saMMbQwHPmdOlzuFTZU3IeLxJwptIWlrcQ51uN9PLCRj5XXVCWOd46SQYID1Mq2xwxVmFlHiYBfMPlxsjgpKZCMY1JB1f5fPaAXAnZFeJziw9ycJ03oTfFRW-y/s640/DSC02998.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawie jak się mieszka w cieniu takiej skalnej ściany?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirAvoFCjCU1sQYdgwftWDN2flLKYntlddDAWkOQXNSFtogQZhJujNE1PE8Jk2VhpXseAbBEytdhfKCrt2FUFbn8n8VDeZ97fimluRav5AtsJLeMZkUeG1iKBWCGM2gBuHsHsQJFVQQhF6l/s1600/DSC03002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirAvoFCjCU1sQYdgwftWDN2flLKYntlddDAWkOQXNSFtogQZhJujNE1PE8Jk2VhpXseAbBEytdhfKCrt2FUFbn8n8VDeZ97fimluRav5AtsJLeMZkUeG1iKBWCGM2gBuHsHsQJFVQQhF6l/s640/DSC03002.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zabytkowy kościół w Sułoszowej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Za kościołem szlak skręca w lewo, pod górę, w pola. Mi kończy się jak zwykle woda, a punktu gdzie mógłbym ją uzupełnić nie widać. Na razie wdrapuję się na wzgórze Kamieniec (481 m.n.p.m.), gdzie napotykam na asfaltową szosę i podążam nią w prawo, w kierunku Zadola Kosmolowskiego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC2Sld2tbRpsn3fi8XcLkeTIUKFb8UDpOhZKNfS9qC1hmD3TCYBg5LIHmApmUHCem-tRutIcmMn1Stwk7nYCCSsU6FstqSO_NXMZGbCT6iIzLnbYw5ieKCyFgPSv-pdHATbJd8oSI3jOx_/s1600/DSC03005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC2Sld2tbRpsn3fi8XcLkeTIUKFb8UDpOhZKNfS9qC1hmD3TCYBg5LIHmApmUHCem-tRutIcmMn1Stwk7nYCCSsU6FstqSO_NXMZGbCT6iIzLnbYw5ieKCyFgPSv-pdHATbJd8oSI3jOx_/s640/DSC03005.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok ze stoków Kamieńca na Sułoszową</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po pokonaniu kilku kilometrów docieram do Zadola, postanawiam znaleźć sklep lub poprosić ludzi o wodę z kranu. Wypada ta druga opcja, tyle że gospodyni nie pozwala mi napełnić butelki, przynosi pełną półtoralitrową butelkę wody mineralnej. I tak wielce zadowolony w dalszą drogę ruszam już trochę lepiej zabezpieczony. Z Zadola szlak skręca w prawo, na północ. Coś gubię się, GPS wskazuje że jestem na szlaku, chociaż wszedłem w ścieżkę, która się nagle rozmywa między krzakami. Nic to, przedzieram się w dobrym kierunku. Dochodzę do drogi ze szlakiem, która później przecina drogę 773.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEGK08rj1zBZJzKHfel1TqEl3oG9DCCydWm-ey9GlGpT9gsszF-1Nrxx1QYS_pcwOMlxaJmXKOdAEej-QwB50z1LokbWlEzPui9-R8BafnOoM7V4KCJHYN0IjEv-AJHfXwozxVvNYGy1PQ/s1600/DSC03015.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEGK08rj1zBZJzKHfel1TqEl3oG9DCCydWm-ey9GlGpT9gsszF-1Nrxx1QYS_pcwOMlxaJmXKOdAEej-QwB50z1LokbWlEzPui9-R8BafnOoM7V4KCJHYN0IjEv-AJHfXwozxVvNYGy1PQ/s640/DSC03015.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś tam, za Zadolem Kosmolowskim, gubię szlak</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dalszy przebieg szlaku jest monotonny. Piaszczysty las, trochę pagórków, trochę rowerzystów. Wyżyna Olkuska w tym miejscu jest całkiem nudna, w porównaniu np. do rejonu Ojcowskiego Parku Narodowego. Docieram w końcu do podnóża Januszkowej Góry ( 449 m.n.p.m.). Zbaczam ze szlaku by wejść na szczyt. Po drodze napotykam się na wspinaczy zdobywających wapienne skały. Docieram do Januszkowej Szczeliny - jednej z najgłębszych jaskiń na terenie wyżyny Olkuskiej. Szczyt, kawałek wapiennej skałki, i z powrotem w dół.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik8q-fvo-4FIzPwY3QvCkbuPB4iuArXH8vCdebQvqjMLCcgCbdFrDPwk1ROVsTpFva6TFgsNEQaos2-LytCuUISlSDVfFlNVrx6LL7jxUtNqQuXDZQya_wJhWSMUKSdrcGfZt0VWSXt9n1/s1600/DSC03029.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik8q-fvo-4FIzPwY3QvCkbuPB4iuArXH8vCdebQvqjMLCcgCbdFrDPwk1ROVsTpFva6TFgsNEQaos2-LytCuUISlSDVfFlNVrx6LL7jxUtNqQuXDZQya_wJhWSMUKSdrcGfZt0VWSXt9n1/s640/DSC03029.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wspinacze na zboczach Januszkowej Góry</td></tr>
</tbody></table>
Dalej szlak prowadzi już do Rabsztyna, chwilę prowadząc drogą 783 i przecinając tory kolejowe. Jeszcze chwilę idę lasem i ukazuje mi się trzeci już zamek - Rabsztyn. Jeszcze tylko podejście na wzgórze i mogę go podziwiać z bliska. Tak jak Ojców i Pieskowa Skała, był on częścią budowanego przez Kazimierza Wielkiego systemu Orlich Gniazd. Nazwa Rabsztyn jest pochodzenia niemieckiego, od Rabestain - Krucza Skała. Przed zbudowaniem tu zamku kamiennego przez Kazimierza Wielkiego, był tu gród drewniany. Bama wjazdowa prowadzi do zamku dolnego, a właściwie renesansowego pałacu.<br />
Żegnam się z zamkiem i biegnę dalej, schodzę ze szlaku i kieruję się drogą na Olkusz - napotykam na przystanek autobusowy i pana, który mówi że za parę minut jedzie autobus do Olkusza. Z Olkusza już prędko do Krakowa i tak kończy się moja wycieczka.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEC2iPBvYY1wRD_wMDXX7dYOFgLmqD0d5qwNgHmcsIra3oDUiKTCz8SdkQiYq4iLGSxFQtDYUfe4_eqdpQHWYXLeFEb0xTpEpOzYH6Q4usyOb6oHvHBjMYYzi5_OHPJZXhQw66zNU4lNtN/s1600/DSC03037.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="479" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEC2iPBvYY1wRD_wMDXX7dYOFgLmqD0d5qwNgHmcsIra3oDUiKTCz8SdkQiYq4iLGSxFQtDYUfe4_eqdpQHWYXLeFEb0xTpEpOzYH6Q4usyOb6oHvHBjMYYzi5_OHPJZXhQw66zNU4lNtN/s640/DSC03037.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek na skałach i po lewej stronie ruiny renesansowej części pałacowej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFuP6EjtH-QAxp8JJfV5T_NuSmw02fnY7sHBfd3jUkZuEuHkgMAcA1iSLlUzZg8A-gySARziznZo-SlT3MmBuLt-tGP6sGuZq9VfUZm-FYKYpxiqnNs7m5_0EGvpysoeZeXiaKRCSgGp_9/s1600/DSC03042.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFuP6EjtH-QAxp8JJfV5T_NuSmw02fnY7sHBfd3jUkZuEuHkgMAcA1iSLlUzZg8A-gySARziznZo-SlT3MmBuLt-tGP6sGuZq9VfUZm-FYKYpxiqnNs7m5_0EGvpysoeZeXiaKRCSgGp_9/s640/DSC03042.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok od strony drogi na Olkusz</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wedle <a href="https://www.endomondo.com/users/2054892/workouts/771076246" target="_blank">Endomondo</a> trasa liczyła ponad 54 km. Pokonałem ją w 7h, dlatego też nie byłem bardzo zmęczony. Przewyższenia były niewielkie, ale jednak nie było płasko. Wyżyna Olkuska to jednak nie góry, ale warto się wybrać w te rejony. Jak się potem okazało, to było moje ostatnie dłuższe wybieganie przed stukilometrowym Biegiem 7 Dolin w Krynicy. Odcinek od Sołuszowej do Rabsztyna - nieatrakcyjny turystycznie, monotonny. Na pewno nie polecam go jako celu wędrówki. Za to Ojcowski Park Narodowy to idealna opcja na weekendowy wyjazd.wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-31660392460201851572016-09-05T17:47:00.004+02:002016-09-05T20:22:23.286+02:00Piaskowcowe panopticum <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYlM_zqQN2f07yjKoa2MjR4WngTL1g_n1fQnwkXMrXxntQa8SLkhKUQc9wvIcsJG730T96q93h6V3HunHVHnzAcyEKBEOHHHNblpQk5k_jeE5fmVFpFJIxtxVV_IgZj_FCtiXUnBQvCpnR/s1600/skalne+miast.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYlM_zqQN2f07yjKoa2MjR4WngTL1g_n1fQnwkXMrXxntQa8SLkhKUQc9wvIcsJG730T96q93h6V3HunHVHnzAcyEKBEOHHHNblpQk5k_jeE5fmVFpFJIxtxVV_IgZj_FCtiXUnBQvCpnR/s640/skalne+miast.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Dzień po <a href="http://adamklimczak.blogspot.com/2016/07/wulkany-energii-w.html" target="_blank">sobotnim</a> przemierzaniu Gór Kamiennych, mamy jeszcze trochę zapału by zobaczyć coś jeszcze, tym razem w nieco innej okolicy i całkiem innym mezoregionie.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Dosyć szybko wygrzebuję się z namiotu, i przyznaję, że ciepło raczej nie jest. Zimne powietrze z gór opadło w doliny i ani myśli się nagrzać w nieśmiało jeszcze świecących promieniach słonecznych.<br />
Jemy szybkie konserwowe śniadanie i postanawiamy ruszyć w kierunku położonego nieopodal rezerwatu "Głazy Krasnoludków". Są to pierwsze piaskowcowe formacje, jakie napotykamy dziś na naszej drodze. Mógłbym, za Wikipedią napisać, że jest on położony w północnej części Gór Stołowych, jednak jak dla mnie jest to Brama Lubawska - podział fizycznogeograficzny Polski jeszcze nie jest jednoznacznie ustalony we wszystkich przypadkach.<br />
Dojazd do rezerwatu - wąską drogą od strony Gorzeszowa, dojazd jest oznaczony znakami. Jemy drugie śniadanie, obserwując szczekającą na nas sarnę. Ma się o co niepokoić - w oddali słychać odgłosy wystrzałów z broni długiej - myśliwi nie próżnują.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8VQPtbrSF43JYqht5JGkwsOUf3u5PfN9J8PDM4-JubgYyTkGlBf_htcJ4rQEs1NQulZD2kDlviVegslVUP-n0hChNiyQo_WsF8JvDkNYulnst9nCZm4H1iGeADXDUkmTuw1PSk1Xl6SBE/s1600/sarna.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8VQPtbrSF43JYqht5JGkwsOUf3u5PfN9J8PDM4-JubgYyTkGlBf_htcJ4rQEs1NQulZD2kDlviVegslVUP-n0hChNiyQo_WsF8JvDkNYulnst9nCZm4H1iGeADXDUkmTuw1PSk1Xl6SBE/s640/sarna.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczekająca sarna liczy, że nas wypłoszy</td></tr>
</tbody></table>
Poza nami - nikogo nie ma. Ale co się dziwić, jest jeszcze przed ósmą. Wyruszamy zobaczyć, co rezerwat ma nam do zaoferowania. Teren nie jest duży, po kilkudziesięciu minutach zobaczyliśmy chyba wszystkie skałki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhlJCYU4-ID11fE_ReGYmcAD1hMmFrTU413O8HW5kAXHZBmJW5YqBk68-_DjBr4R3mMxpeshWEnv4u-53XA-l5belQviku1Rs1gkSPDp3Tk03T_GzhJ9nanFJBm0DUOuPlpbCjbEpGE0rt/s1600/glazy.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhlJCYU4-ID11fE_ReGYmcAD1hMmFrTU413O8HW5kAXHZBmJW5YqBk68-_DjBr4R3mMxpeshWEnv4u-53XA-l5belQviku1Rs1gkSPDp3Tk03T_GzhJ9nanFJBm0DUOuPlpbCjbEpGE0rt/s640/glazy.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Imponujące skały na samym wejściu do rezerwatu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFiWQevTh4RE7SSOIvCJ26d3HHahLwK_miW5-cd0Jw_zIJMgluvGTcI0fZGTcTPPAJVcKocum45iUimktA9bTiC1P5Zol-FvZniIiFFRuQQAq7Jvvu3LvF1HYyf5p58zzNtMQnIW1O8pKa/s1600/lateknaskale.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFiWQevTh4RE7SSOIvCJ26d3HHahLwK_miW5-cd0Jw_zIJMgluvGTcI0fZGTcTPPAJVcKocum45iUimktA9bTiC1P5Zol-FvZniIiFFRuQQAq7Jvvu3LvF1HYyf5p58zzNtMQnIW1O8pKa/s640/lateknaskale.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie obyło się bez pozowania</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Formacje skalne pochodzą z czasów górnej kredy, a więc ponad 70 mln lat temu, jeszcze za panowania dinozaurów. Warto odwiedzić to miejsce ze względu na jego kameralność. Skały też niczego sobie. Przy okazji warto podjechać też do Czarciej Maczugi, co niebawem robimy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIxGI8OhwwtWwSTqnGXyNY8W2jEFFq2kbp-q3MYG_c1J__f0ZKA26Nayy-sT69IJi8PXt5xwkFrzskGqiSFUNUTkKgpvmam6ntLACBu1AIHL55pfQXxUcjLA-GvEObVSXbsgPiCpXPoipO/s1600/czarciamaczuga.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIxGI8OhwwtWwSTqnGXyNY8W2jEFFq2kbp-q3MYG_c1J__f0ZKA26Nayy-sT69IJi8PXt5xwkFrzskGqiSFUNUTkKgpvmam6ntLACBu1AIHL55pfQXxUcjLA-GvEObVSXbsgPiCpXPoipO/s640/czarciamaczuga.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzie jest Wally, eee, Łątek?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Czarcia maczuga, łatwo dostępna - można pod nią podjechać samochodem - jest nawet parking. Znajduje się w Gorzeszowie, przy drodze na Krzeszów. Wysoka na 8m piaskowcowa kolumna w wieku Skał Krasnoludków, ciekawa ze względu na to, że w najbliższej okolicy nie ma innych skałek i stanowi punkt wysoce wyróżniający się w terenie.<br />
Ok, jest wcześnie, a my nie mamy skonkretyzowanych planów. Miał być Zamek Książ, ale postanawiamy jechać do Skalnego Miasta w Czechach. Niby tam byliśmy, nawet na zawodach biegowych, ale warto na spokojnie to miejsce odwiedzić. Po drodze zauważamy wieżę widokową w Mieroszowie - oczywiście zatrzymujemy się.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPl_WGso3CeIcJEG8sFUeipqT9AVnfw4pZQKatBh5rWRH6IyIN1MDzuME2winHt2lPH72C5gCVCjuflXPgMC19b5Ubbfz3wZ16M-NQHKPis5tAUjNxF6m-6qO3vcmvrwkJC2h-3KXEvAQk/s1600/wiezamieroszow.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPl_WGso3CeIcJEG8sFUeipqT9AVnfw4pZQKatBh5rWRH6IyIN1MDzuME2winHt2lPH72C5gCVCjuflXPgMC19b5Ubbfz3wZ16M-NQHKPis5tAUjNxF6m-6qO3vcmvrwkJC2h-3KXEvAQk/s640/wiezamieroszow.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podobna do tej z Dzikowca</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wieża całkiem nowa, bo otwarta w czerwcu 2015. Jednak widoki nie powalają, zdecydowanie jest ona łatwo dostępna, lecz w parze z dostępnością nie idzie atrakcyjność widoków. Spędzamy tam chwilę i ruszamy w czeskie Góry Stołowe.<br />
Po czesku Skalne Miasto to Adršpašskoteplické skály - nawet nie próbowałem tego nigdy wymówić.<br />
Do Skalnego Miasta są dwa wejścia - bardziej popularne od strony Adrspachu i mniej uczęszczane, od strony Teplic. Wybieramy wejście od strony Teplic, chyba dlatego że kilka razy już tam byliśmy. Wejście kosztuje 14 PLN, można płacić w Koronach czeskich, Euro lub złotówkach. Jak już zapłaciliśmy, to postanawiamy przebiec te skały z jednej strony na drugą i z powrotem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyAE044Z1JFVl3fl1uyMHQxoad3Cr04nORpFfbSQimlcJPbPNtFjvl7eQ0P8Td7I-Ke7rM6y_JYpYEPOjnXWnHYrJfugFhCMHy3ueY07nayr6XIP1OKs4hIbvHx7JN5PHdGbtA-RBdjvXa/s1600/skalnemiastoteplice1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyAE044Z1JFVl3fl1uyMHQxoad3Cr04nORpFfbSQimlcJPbPNtFjvl7eQ0P8Td7I-Ke7rM6y_JYpYEPOjnXWnHYrJfugFhCMHy3ueY07nayr6XIP1OKs4hIbvHx7JN5PHdGbtA-RBdjvXa/s640/skalnemiastoteplice1.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedne z pierwszych skałek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrNyDBNYsdBT75FgOULQ3WG2S2iBt2RsCSDYeFuLXRY4p1NUWLjmJjI-5WFPaxFxPxnRXkeOjFovLOta6hiGD-YUUziIP5bXk2lid1QWxkm7PLuwuk05nmd9S-WPVZpTNO5KPon_oAwc94/s1600/sklanemiastoteplice2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrNyDBNYsdBT75FgOULQ3WG2S2iBt2RsCSDYeFuLXRY4p1NUWLjmJjI-5WFPaxFxPxnRXkeOjFovLOta6hiGD-YUUziIP5bXk2lid1QWxkm7PLuwuk05nmd9S-WPVZpTNO5KPon_oAwc94/s640/sklanemiastoteplice2.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czesi dbają, by skały nie zwaliły się na turystów</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po wejściu na Teplicką stronę Skalnego Miasta, kierujemy się żółtym szlakiem przez Wilczy Wąwóz (cz.Vlčí rokle) najszybszą drogą do ciekawszej chyba północnej części kompleksu. Ścieżka jest dość płaska, piaszczysto-kamienista, po obu stronach podziwiamy piaskowcowe formacje skalne.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiawgJAcXfMdTgY6240j5_uZmJoKqPORdj9Fs0T4YpTOGnzxZCh6rYBDuDheV8UdL2uQYFolLVsbCTf6SrTw-7v9sRnhjRauXLmgld-pwfh40ESSTA4xWcgYoMtK8LxGgV8LM0mVQgOV32J/s1600/torfowisko.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiawgJAcXfMdTgY6240j5_uZmJoKqPORdj9Fs0T4YpTOGnzxZCh6rYBDuDheV8UdL2uQYFolLVsbCTf6SrTw-7v9sRnhjRauXLmgld-pwfh40ESSTA4xWcgYoMtK8LxGgV8LM0mVQgOV32J/s640/torfowisko.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak na wybiegu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh793NAs0zU598BglGO59qcRX03IACD-P-BuB_AtuylpPvnH_vtZ3qEmEaksneSnPxz6mayqyqEJ2A1eglMxHi-fZIcQoe3Z3L97E8bu6PMVy8j8857kB_HTXJobiUg7kgb8J3jLYNCa7cw/s1600/uroczy+wawoz.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh793NAs0zU598BglGO59qcRX03IACD-P-BuB_AtuylpPvnH_vtZ3qEmEaksneSnPxz6mayqyqEJ2A1eglMxHi-fZIcQoe3Z3L97E8bu6PMVy8j8857kB_HTXJobiUg7kgb8J3jLYNCa7cw/s640/uroczy+wawoz.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wilczy Wąwóz jak się patrzy :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Po jakimś czasie wąwóz zaczyna być podmokły - znajduje się tu torfowisko. By dało się przejść, wyłożone jest ono drewnianym chodniczkiem. Turystów, mimo miłej pogody - niewielu. Dość szybko docieramy do rzeki Metuji, wpływającej Adrspaskiego jeziorka, i wchodzimy na teren Adrspraskich skał.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijjwN6JWFBcIefSlSmG5MECPy3-4RswRzSzwPsQcDzw3OxY3DUQ9R8A2YcJpLTqH79FXTPHkhspXG4oaeyyI4Ivue3C4gMK-d2iTSRcEQXnTTYojQDJ-CL_P8mzM8bA2K8RuG6QUIPmdXZ/s1600/kralovna.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijjwN6JWFBcIefSlSmG5MECPy3-4RswRzSzwPsQcDzw3OxY3DUQ9R8A2YcJpLTqH79FXTPHkhspXG4oaeyyI4Ivue3C4gMK-d2iTSRcEQXnTTYojQDJ-CL_P8mzM8bA2K8RuG6QUIPmdXZ/s640/kralovna.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><h3 class="r" style="background-color: white; margin: 0px; overflow: hidden; padding: 0px; text-align: center; text-overflow: ellipsis;">
<span style="color: #222222; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small;"><span style="font-weight: normal; white-space: nowrap;">Královna - jedna z nazwanych skał</span></span></h3>
</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggWV1spaB9ZwGJDtUxHjj14-B29YRqnO016XSSNsqR8fVzRIT1Sw5GlHzsSZ_KhmNLmdeDeZdwuDnaeeiRXO-mYMVNG1HId-jVI1GmDSvoxMzvygSCBOPHH3Ivw96GmodOz7tN8q2dKgbp/s1600/metuji.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggWV1spaB9ZwGJDtUxHjj14-B29YRqnO016XSSNsqR8fVzRIT1Sw5GlHzsSZ_KhmNLmdeDeZdwuDnaeeiRXO-mYMVNG1HId-jVI1GmDSvoxMzvygSCBOPHH3Ivw96GmodOz7tN8q2dKgbp/s640/metuji.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ujście rzeki Metuji do jeziorka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsBydT07I_NAJGbAosePpHmp7OZliA0ZRDY0LTTBjx42GF293t-WLPretxXFkRXL-D6MVHSjAIWBMKQ8rLpob5jNyjl_mEdy2faXy5Wpus9dZ7RJ4IyoJQxrFNTqj4wEI9wE6C-m1X9LlH/s1600/skalnemiastoardsprach1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsBydT07I_NAJGbAosePpHmp7OZliA0ZRDY0LTTBjx42GF293t-WLPretxXFkRXL-D6MVHSjAIWBMKQ8rLpob5jNyjl_mEdy2faXy5Wpus9dZ7RJ4IyoJQxrFNTqj4wEI9wE6C-m1X9LlH/s640/skalnemiastoardsprach1.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak witają nas Adrspraskie skały</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Tutaj liczba osób znacząco wzrasta. Jak na złość, przejścia między skałami są często wąskie i ruch się korkuje. Mijamy Gotycką Bramę - dawne miejsce poboru opłat do Skalnego Miasta, zbudowane już w 1839 roku przez Ludvíka Karla Nádhernego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkxqLP56vFxOvuzc9_UrBvPn_8uJjyx6A18mGdt2vSyyyk9XwlGEe3CEIrv9DtttxttrVI3LpbSqOBT6FogpRAyba4KvqiiqrrSaj9ZJU28rmWWfM6EfWrINhHeqj6RjT7svw4mvB063yN/s1600/sklanabrama.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkxqLP56vFxOvuzc9_UrBvPn_8uJjyx6A18mGdt2vSyyyk9XwlGEe3CEIrv9DtttxttrVI3LpbSqOBT6FogpRAyba4KvqiiqrrSaj9ZJU28rmWWfM6EfWrINhHeqj6RjT7svw4mvB063yN/s640/sklanabrama.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gotycka brama - odstaliśmy w kolejce by zrobić sobie zdjęcie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Teraz widać, która część Skalnego Miasta jest popularniejsza. Oczywiście, jest to zasługa ciekawszych skałek. Oraz jeziorka, do którego dobiegamy już pośród tłumów turystów - powstałego w wyrobisku piaskowni, które moim zdaniem jest tu najpiękniejszym miejscem. I nie ja to odkryłem, ale byli tu przede mną liczni twórcy filmów i seriali, którzy obrali to miejsce za plan zdjęciowy. Szkoda, że obowiązuje zakaz pływania - chętnie ochłodziłbym się w czystej wodzie wyrobiska.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjugLfStgzeYjeCUAYvG6_WlbOHGZ9uuXAB4eyCx7HLaPnR6_nPbX62_5DvPsCQO2Rst1VDOKO1hn20GtfCLu71_u3BZ2d5wxXByhAB1ci39NVqQwxQToJCJidOBwfxKtJQPka0YVd7JZG3/s1600/staw.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjugLfStgzeYjeCUAYvG6_WlbOHGZ9uuXAB4eyCx7HLaPnR6_nPbX62_5DvPsCQO2Rst1VDOKO1hn20GtfCLu71_u3BZ2d5wxXByhAB1ci39NVqQwxQToJCJidOBwfxKtJQPka0YVd7JZG3/s640/staw.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na jeziorko</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxPEmq4NVQMZMo8WjMOnm64phZa1rBK5f2vrcMcZtT4TGZiZ2wgh1z7WZ-UXW-HsS4zpvAXDhY3bjDAJXtBoErygaYad59tyzVBej5-TWD2D1TeaJIzkl0m5S35eWlIUinunH_P5MqYL2B/s1600/kaczki.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxPEmq4NVQMZMo8WjMOnm64phZa1rBK5f2vrcMcZtT4TGZiZ2wgh1z7WZ-UXW-HsS4zpvAXDhY3bjDAJXtBoErygaYad59tyzVBej5-TWD2D1TeaJIzkl0m5S35eWlIUinunH_P5MqYL2B/s640/kaczki.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaczki, jak filmowcy, też upodobały sobie to miejsce</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgozFTXjahmrxU7J1P5KcpHlMJcwcIy72NpEKezaHeKNPl8JbLhe08kCLxUYobCa5HeiVLG-OdTb_KypaHMlbUa6xakZisngrPJLVORc7IUavrhPOtTG0fA6JHvr97QaSkV9ME_N_qHPijp/s1600/idealnywidok.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgozFTXjahmrxU7J1P5KcpHlMJcwcIy72NpEKezaHeKNPl8JbLhe08kCLxUYobCa5HeiVLG-OdTb_KypaHMlbUa6xakZisngrPJLVORc7IUavrhPOtTG0fA6JHvr97QaSkV9ME_N_qHPijp/s640/idealnywidok.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tutaj doskonale widać piękno tego miejsca</td></tr>
</tbody></table>
Po okrążeniu jeziorka wracamy do samochodu tą samą trasą. Po drodze zwracamy jeszcze raz uwagę na ciekawsze formacje skalne. Jako biegacze chyba jesteśmy tutaj jedyni - nie spotkaliśmy innych amatorów szybszego poruszania się.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVa9CJ6ZaP0KjRLfkaYL7KWpgHQniDhCB_X9OD9ml4cb2e4QhBzy97S9zQfUxe0_LdEjxH1gD8viR9jfx5kKCoBnFE5nD7HRqQoOwoKEfXqmT8kqAjSa0rGleQm_721hwStOqckfLD3r5D/s1600/glowacukru.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVa9CJ6ZaP0KjRLfkaYL7KWpgHQniDhCB_X9OD9ml4cb2e4QhBzy97S9zQfUxe0_LdEjxH1gD8viR9jfx5kKCoBnFE5nD7HRqQoOwoKEfXqmT8kqAjSa0rGleQm_721hwStOqckfLD3r5D/s640/glowacukru.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Głowa cukru"</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT_rzeAjJ_LOz78sJIVo9Yk893eEdnjzDm7Aj3n8W_C1HW0_FIxA1Bvzc8ZLEzJjFGrFejUeTYX4KjO4CKx0NDT-Qtkqty8wYZCr_egCDzCaJOpOY0rE4DDhPEfMKupextk0cPCyBbbojc/s1600/dywany.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT_rzeAjJ_LOz78sJIVo9Yk893eEdnjzDm7Aj3n8W_C1HW0_FIxA1Bvzc8ZLEzJjFGrFejUeTYX4KjO4CKx0NDT-Qtkqty8wYZCr_egCDzCaJOpOY0rE4DDhPEfMKupextk0cPCyBbbojc/s640/dywany.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Dywany"</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Ominęliśmy kilka atrakcji, między innymi kapliczkę poświęconą ofiarom wspinaczki w górach, którą jednak miałem okazję oglądać parę lat wcześniej. W części Teplickiej też nie zobaczyliśmy wszystkiego, nie płynęliśmy łódką przez międzyskalne jeziorko, nie obejrzeliśmy ruin zamków - kwestia zmęczenia po sobotnim bieganiu. Myślę, że warto wszystkim polecić to miejsce - co najmniej kilka godzin podziwiania skalnych formacji, tego, co wiatr i woda mogą uczynić ze zwykłymi blokami piaskowca.wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-13767871965233230402016-07-19T23:40:00.001+02:002016-07-20T00:13:27.655+02:00Wulkany energii <br />
Gdybym się spytał sam siebie, gdzie w Polsce znajdę wygasły wulkan, wskazałbym na tzw. Krainę Wygasłych Wulkanów, czyli Pogórze Kaczawskie. Jednak w ten niesławny weekend poprzedzony zamachem w Nicei oraz nieudanym puczem w Turcji jedziemy do mniej oczywistego miejsca, w którym znajdziemy wulkan.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1SP0ZRYA8nE/V4t4Un491aI/AAAAAAAAH4I/c9wgimKMAxYcWLzN2PHNrli6hvSu28aSACKgB/s1600/DSC02684.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-1SP0ZRYA8nE/V4t4Un491aI/AAAAAAAAH4I/c9wgimKMAxYcWLzN2PHNrli6hvSu28aSACKgB/s640/DSC02684.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W drodze na stożek wulkanu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><div>
Dawno nigdzie sobie turystycznie nie pojechałem, a tu się trafia sposobność. Jadę z niczego nieświadomym Łątkiem na południe, mijając Świdnicę, mój ulubiony Wałbrzych, Jabłów - przez który przebiegałem na <a href="http://adamklimczak.blogspot.com/2016/07/100-kilometrow-sudeckiego-upau.html" target="_blank">Sudeckiej Setce</a> oraz Czarny Bór, który pamiętam z mojej wędrówki z Wałbrzycha na Śnieżkę. Docieramy do zalewu w Grzędach Górnych, niegdyś dobrze zagospodarowanego miejsca, dziś obiekty sanitarne i gastronomiczne znajdują się w ruinie, a z pola namiotowego został tylko ślad na mapie.</div>
<div>
Na miejscu spotykamy kilku wędkarzy i tabliczki informujące o <b>zakazie kąpieli</b>. Pakujemy plecaki i kwadrans po 11 ruszamy w drogę, na początku pod prąd trasy Sudeckiej Setki, której punkt kontrolny na 86 kilometrze był nieopodal miejsca w którym zaparkowaliśmy samochód. </div>
<div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-IVMq5glzUnQ/V4t4GKf0BEI/AAAAAAAAH4I/eWdi7O_xXuEKXwCQyqq0Zi2BFSgqmftkACKgB/s1600/DSC02662.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-IVMq5glzUnQ/V4t4GKf0BEI/AAAAAAAAH4I/eWdi7O_xXuEKXwCQyqq0Zi2BFSgqmftkACKgB/s640/DSC02662.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przecinka jakby w sam raz dla nas</td></tr>
</tbody></table>
<div>
</div>
<div>
Poruszamy się na wyczucie w kierunku Dzikowca Wielkiego(836), nieznanymi nam ścieżkami. Po jakimś czasie docieramy ponownie do trasy Sudeckiej Setki, a tym samym do zielonego szlaku, już znam drogę. Szlakiem docieramy do szczytu, później drogą do wieży widokowej i górnej stacji wyciągu, gdzie był 55 kilometr Sudeckiej Setki i punkt odżywczy. Dzikowiec ma pochodzenie wulkaniczne, zbudowany jest z melafiru i porfiru - w okolicy jest parę kamieniołomów wydobywających tą pierwszą skałę. Kształt ma prawie wulkaniczny - <b>strome podejścia dawały w kość</b>. Wchodzimy na pustą wieżę widokową - wyciąg, mimo że już chwila po dwunastej - nie działa. Panorama jest niezła, jestem pierwszy raz na tej w miarę nowej wieży widokowej i uważam, że przydałoby się więcej takich w okolicy - na pewno zachęciłoby to ludzi do poznawania mniej znanych gór, jakimi są Góry Kamienne. Z wieży widać było sporo szczytów, w tym Śnieżkę, Ślężę i Wielką Sowę. <b>Miodzio</b>! Dla takich widoków warto się trochę zmęczyć.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-NBJpVDprlvY/V4t4RjmpK1I/AAAAAAAAH4I/abUr-Dcn7c8Fou3g_spyxH46FsWrfZdWACKgB/s1600/DSC02679.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-NBJpVDprlvY/V4t4RjmpK1I/AAAAAAAAH4I/abUr-Dcn7c8Fou3g_spyxH46FsWrfZdWACKgB/s640/DSC02679.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z widokiem na Chełmiec</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Jeszcze jesteśmy na wieży, gdy rusza wyciąg. Postanawiamy zwijać się zanim wjadą na górę pierwsi ludzie :) Zbiegamy stromą, kamienistą drogą w kierunku Unisławia Śląskiego, by znaleźć się na żółtym szlaku na Stożek Wielki (841). Początkowo biegniemy lasem, jednak szybko znajdujemy się na przyjemnej łące, z widokiem na Stożek. Wbiegamy na most nad linią kolejową, z której mamy fajny widok.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-EA5upQjn43w/V4t4UMqiEXI/AAAAAAAAH4I/O2kT2vKlEfYi5w-2PI6ij2Tlgc2-Fj04gCKgB/s1600/DSC02683.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-EA5upQjn43w/V4t4UMqiEXI/AAAAAAAAH4I/O2kT2vKlEfYi5w-2PI6ij2Tlgc2-Fj04gCKgB/s640/DSC02683.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chwila przerwy na delektowanie się widokiem</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Dobiegamy do Unisławia i bez problemu znajdujemy żółty szlak. Szybko zaczyna być stromo i odczuwamy trudy powolnego podchodzenia pod górę z tempem 18 minut na kilometr. Szlak nie jest wybitnie uczęszczany, za to bardzo ładnie położony. Dokoła nas soczysta zieleń i ciemny, chłodny las. W ogóle nie czuć wulkanicznych klimatów, jeśli nie liczyć stromości podejścia i kilku powulkanicznych skałek.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-D2P-4iKk6Wk/V4t4X56vg_I/AAAAAAAAH6c/HE_J3v8GG9Imj7Aj5j2HHiZtmGMkrg1zACKgB/s1600/DSC02688.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-D2P-4iKk6Wk/V4t4X56vg_I/AAAAAAAAH6c/HE_J3v8GG9Imj7Aj5j2HHiZtmGMkrg1zACKgB/s640/DSC02688.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skałki pod Stożkiem, wygląda mi to na melafir</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Ostatni odcinek podejścia na szczyt jest najcięższy. Na szczycie spotykamy parę tambylców, za to nie napotykamy na najmniejszy <b>ślad wieży widokowej</b>, która miała się tu znajdować. Od miejscowych dowiadujemy się, że w marcu ją rozmontowali, ale podobno mają postawić nową. Szczyt jest ciekawy, dokładnie zaznaczony, stożkowy wierzchołek. Wyobrażam sobie, że w tym miejscu był kiedyś krater wulkanu. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-IK2e7rh9eeE/V4t4b0PqFPI/AAAAAAAAH6c/crR9tvLFgw0hvbpFg625PBGvkKsO9bFLQCKgB/s1600/DSC02692.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-IK2e7rh9eeE/V4t4b0PqFPI/AAAAAAAAH6c/crR9tvLFgw0hvbpFg625PBGvkKsO9bFLQCKgB/s640/DSC02692.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na szczycie Stożka Wielkiego</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Widoki ze szczytu są niestety ograniczone przez drzewa, ale na północny zachód nie i pięknie widać Dzikowiec, Chełmiec i Mniszek. Schodzimy ze szczytu w kierunku Sokołowska, po drodze podobno mijamy Stożek Mały, ale go nie zauważamy. Zauważamy za to dwie całkiem sympatyczne <b>skandynawskie</b> wiaty turystyczne po drodze, oraz paralotniarzy, których widzieliśmy już z wieży na Dzikowcu.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-a6B5_i8Ieqg/V4t4ciEMxnI/AAAAAAAAH6c/Ux3vCZZPtrQptMO1ODu2OHxhnm_MvHSCgCKgB/s1600/DSC02694.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-a6B5_i8Ieqg/V4t4ciEMxnI/AAAAAAAAH6c/Ux3vCZZPtrQptMO1ODu2OHxhnm_MvHSCgCKgB/s640/DSC02694.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sympatyczna, gotowa do spania skandynawska wiata pod Stożkiem Wielkim</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Po jakimś czasie wybiegamy na sympatyczną łąkę, z kolejną wiatą skandynawską, by niepostrzeżenie wbiec do Sokołowska, rodzinnej miejscowości Krzysztofa Kieślowskiego. Chwilę idziemy przez wieś, widząc ślady dawnej świetności tego uzdrowiska. Dochodzimy do węzła szlaków w centrum i kierujemy się czarnym szlakiem na południe. Docieramy do <b>cerkwi</b> pw. św. Michała Archanioła, zbudowanej dla Rosjan, przed wojną chętnie przyjeżdżających tu w celach zdrowotnych. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-0Nq703Da_lQ/V4t4lD_O_uI/AAAAAAAAH6c/GMDUWDHdGE8ffj_vpxrmOCw4MiwqLqXZgCKgB/s1600/DSC02704.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-0Nq703Da_lQ/V4t4lD_O_uI/AAAAAAAAH6c/GMDUWDHdGE8ffj_vpxrmOCw4MiwqLqXZgCKgB/s640/DSC02704.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Malutka, ale piękna cerkiew</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-V54DCauJY9g/V4t4lpaRlcI/AAAAAAAAH6c/RN6frhs29FMcdE6VPVLAi4xauAIsRf-MACKgB/s1600/DSC02705.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-V54DCauJY9g/V4t4lpaRlcI/AAAAAAAAH6c/RN6frhs29FMcdE6VPVLAi4xauAIsRf-MACKgB/s640/DSC02705.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mały park vis a vis cerkwi</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Wracamy na szlak i zaraz skręcamy w lewo, kierując się dalej niebieskim szlakiem, już solidnie pod górę. Za chwilę zauważam jakieś ruiny, okazuje się, że są to pozostałości po "zameczku" Friedenstein, który stanowił schronienie i miejsce odpoczynku dla kuracjuszy wędrujących po okolicy. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-FqQvwUs8V7o/V4t4qnr5N5I/AAAAAAAAH6c/0lL4QXPKHWkXyIScJpxEPrXCKkjcThWLgCKgB/s1600/DSC02710.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-FqQvwUs8V7o/V4t4qnr5N5I/AAAAAAAAH6c/0lL4QXPKHWkXyIScJpxEPrXCKkjcThWLgCKgB/s640/DSC02710.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szkoda, że tyle pięknych zabytków niszczeje</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Za zameczkiem szlak zaczyna ostro się wznosić, dodatkowo idziemy po luźnych kamieniach. Na szczęście trudny odcinek nie jest bardzo długi, większe trudności ma grupa turystów schodząca w dół. My zaraz docieramy do ciekawych <b>porfirowych skałek</b>. Skała ta jest krucha, można ją odłamać ręką, czego jednak czynić nie wolno :) Jest za to odporna na wietrzenie, i dlatego czekała na nas te całe wieki. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-V2aDDswGPro/V4t4tioPiUI/AAAAAAAAH6c/-BOyPUDqrI08jthFBScNNJlAxtY_IJ4KQCKgB/s1600/DSC02714.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-V2aDDswGPro/V4t4tioPiUI/AAAAAAAAH6c/-BOyPUDqrI08jthFBScNNJlAxtY_IJ4KQCKgB/s640/DSC02714.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szpara w sam raz by zapozować do zdjęcia</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Z wierzchołka skały piękny widok na <b>Śnieżkę</b> i Góry Kamienne. A przed nami jeszcze kawałek drogi na Włostową (903). Mimo że pod górkę, to czas uprzyjemniamy sobie zbieraniem całkiem dorodnych jagód, jednak bez przesady, bo takimi maleństwami się nie najemy. Napotykamy na parę rowerzystów - prowadzą rowery w dół, czemu się nie dziwię. Dziwię się za to, po co oni je tu zatargali :) </div>
<div>
Docieramy do polany, widać już szczyt Włostowej. Robimy krótki postój i zajadamy się czekoladą. </div>
<div>
Na szczycie tabliczka z nazwą, i już widać kolejne wzniesienie - Kostrzynę (906). Po drodze Łątek wchodzi na Małpią Skałkę, pomnik przyrody nieożywionej. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-7OTEyH0dLcc/V4t4yuv_aGI/AAAAAAAAH74/D0H0uynjhu0FP3UA-ZtA4Xq4Hv2PqxFWgCKgB/s1600/DSC02720.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-7OTEyH0dLcc/V4t4yuv_aGI/AAAAAAAAH74/D0H0uynjhu0FP3UA-ZtA4Xq4Hv2PqxFWgCKgB/s640/DSC02720.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skałka zbudowana jest z porfirów</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Zaraz docieramy na Kostrzynę, skąd mamy piękne widoki na wszystkie okoliczne szczyty, oraz na Karkonosze ze Śnieżką na czele. Znajdujemy też sporo dużych jagód. Szczyt jest wyraźnie zaznaczony, znajdują się też na nim skałki - w końcu to wygasły wulkan. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-rm5iRQxgyvc/V4t41HLFUmI/AAAAAAAAH74/ZSFT11IFiWQj9f4Qda8KAajawlRDhVFXACKgB/s1600/DSC02723.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-rm5iRQxgyvc/V4t41HLFUmI/AAAAAAAAH74/ZSFT11IFiWQj9f4Qda8KAajawlRDhVFXACKgB/s640/DSC02723.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Kostrzyny widzimy Lesistą, Stożek, Dzikowiec, Mniszek, Bukowiec, a w oddali chyba nawet Trójgarb</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Znowu tylko kawałeczek nas dzieli od kolejnego szczytu - Suchawy (928), drugiego po Waligórze szczytu Gór Kamiennych. Z niej już szybko zbiegamy do rozdroża pod Waligórą, by dalej udać się czarnym szlakiem w kierunku Czech, by dotrzeć na Ruprechtický Špičák (880), najwyższym szczytem czeskich Gór Kamiennych. Po drodze trochę krążymy, bo przegapiamy skręt czarnego szlaku. Docieramy do granicy na Przełęczy pod Granicznikiem, dalej troszkę gubimy szlak, ale ja znam już drogę na Szpiczak. Podejście na szczyt jest ciężkie, ale krótkie. Szybko cieszymy się z dotarcia do celu. Wchodzimy na wieżę widokową z 2002 roku, która jest dodatkowo wieżą telekomunikacyjną - dwa w jednym, <b>Czech potrafi</b>. Ale Czech nie wie - bo przebywający z nami Czech nie wiedział, co to za ciekawy szczyt, Ślęża. Pytał się po czesku, ja mu po polsku wyjaśniłem - zrozumiał. Podobają mi się taka komunikacja z obcokrajowcami.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-6HxzasCFtoA/V4t4-xXIe0I/AAAAAAAAH74/RtbsCAqOc6A1M-H5sI23iHdJ6uu4AEWgQCKgB/s1600/DSC02737.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-6HxzasCFtoA/V4t4-xXIe0I/AAAAAAAAH74/RtbsCAqOc6A1M-H5sI23iHdJ6uu4AEWgQCKgB/s640/DSC02737.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Charakterystyczna, rozpoznawalna z daleka wieża na Szpiczaku</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Chwilę odpoczywamy na szczycie, by rozpocząć drogę powrotną do samochodu. Mamy już zrobione dziś 20 km, ale powrót nie będzie dużo szybszy niż dotarcie tu. Zbiegamy ze Szpiczaka i zielonym szlakiem granicznym kierujemy się w stronę Kopicy (803) i Koziny (796). Wejście na Kozinę dość ciężkie po luźnych kamieniach, w dodatku grzało nas słoneczko.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-zb9vepKRZuU/V4t5BnWPUrI/AAAAAAAAH74/PubbaWazU28Uh8ECNlZZYCKHiHkUAgtZwCKgB/s1600/DSC02740.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-zb9vepKRZuU/V4t5BnWPUrI/AAAAAAAAH74/PubbaWazU28Uh8ECNlZZYCKHiHkUAgtZwCKgB/s640/DSC02740.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podejście na Kozinę</td></tr>
</tbody></table>
Docieramy do przełęczy Sokołowskiej i zbiegamy na czarny szlak, prowadzący doliną aż do Sokołowska. Z powrotem mijamy cerkiew, i docieramy do centrum. Wstępujemy do sklepu, Łątek marzy o piwku, wypija niskoprocentowego Radlera i <b>Głównym Szlakiem Sudeckim</b> zmierzamy w stronę Lesistej Wielkiej (851).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-UJYWXHhStCU/V4t5HESYZKI/AAAAAAAAH9k/JEnceLyyJHIF9dxRWQbOwJH37lWCF1gygCKgB/s1600/DSC02746.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-UJYWXHhStCU/V4t5HESYZKI/AAAAAAAAH9k/JEnceLyyJHIF9dxRWQbOwJH37lWCF1gygCKgB/s640/DSC02746.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Postój z obowiązkowym piwerkiem w centrum Sokołowska</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div>
Z początku mamy na trasie asfalt i po płaskim, aż do drogi krajowej 35, po której to przekroczeniu zbiegamy między zabudowania wsi Kowalowej. Właściwie mijamy tylko ośrodek Eden i kilka domków, po czym szlak skręca w prawo pod górę. Przedtem zatrzymujemy się przy małym strumyku wypływającym z rury bym mógł uzupełnić płyny. Początkowo szlak wiedzie dość łagodnie, by po jakimś czasie zwężyć się i wystromić. Jak na Główny Szlak Sudecki jest coś mało uczęszczany - występuje w postaci słabo widocznej ścieżki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-9shEoz1GohU/V4t5JzbT3vI/AAAAAAAAH9k/8KbeZ3fsPLoTg16XU4MgltLcrewDW-XJQCKgB/s1600/DSC02751.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-9shEoz1GohU/V4t5JzbT3vI/AAAAAAAAH9k/8KbeZ3fsPLoTg16XU4MgltLcrewDW-XJQCKgB/s640/DSC02751.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kto widzi tu Główny Szlak Sudecki?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Już trochę zmęczeni docieramy na Lesistą, gdzie chwilę odpoczywamy pod wiatą. Zmieniamy koncepcję i zamiast dalej podążać czerwonym szlakiem decydujemy się na niebieski, po sugestii Łątka, że będzie szybciej. Tak więc zbiegamy niebieskim szlakiem, po drodze mijając Stachoń (808), a za nim gubimy szlak i prostą drogą włazimy na Wysoką (808). Dalej już jakoś nam się udaje trafić na trasę Sudeckiej Setki i już wiem gdzie jestem - trasą biegu docieramy do zalewu. Wyszło nam lepiej, niż gdybyśmy dalej podążali niebieskim szlakiem. Ogólnie, oznaczenia szlaków w tym rejonie są kiepskie, bo w lutym <a href="http://adamklimczak.blogspot.com/2016/02/zesza-sobote-wybralismy-sie-z-czarkiem.html#more" target="_blank">pogubiłem szlak</a> może kilometr dalej, zbiegając z Dzikowca. A dzisiejsza trasa miała 37km i ponad 1600 przewyższenia - <a href="https://www.endomondo.com/users/2054892/workouts/768156513" target="_blank">tutaj link do mapki z Endomondo</a>.<br />
Nad zalewem zmieniła się ekipa wędkarzy, to jest ogólnie nadal popularne miejsce, może nie tak jak w latach świetności, ale nadal ludzie przyjeżdżają tu na ryby. Poza tym w okolicy jest kilka domków letniskowych, właśnie w tej chwili odwiedzanych. Po krótkim odpoczynku i zjedzeniu czegoś na szybko (czipsy i pierniczki) szukamy miejsca by rozbić namiot. Pytamy letników, czy można się rozbić na pobliskim placu. Można, ale polecają nam lepszą miejscówkę, w pobliżu dawnego pola namiotowego, a może i dokładnie tam. Jedziemy tam ( może 200m) i napotykamy na już rozbite obozowisko - dziadków z wnuczkiem. Przyjeżdżają już tu od 26 lat i całkiem widać im się tu podoba. Wodę czerpią ze strumienia, grzeją ją w butelkach na słońcu, skonstruowali sobie prysznic, <b>mają cztery koty</b>. Rozbijamy się w rozsądnej odległości od nich. Teraz pora no kolejne potrzeby - jedzenie i mycie. Idziemy nad zalew się wykąpać. Olewamy zakaz kąpieli, co oczywiste. Woda jest zimna, ale dajemy radę. Ja pławię się trochę dłużej. Kąpię się z kaczkami i małymi rybkami, które gryząc mnie po nogach lekko mnie irytują, ale jest to całkiem przyjemne. Oczywiście używamy ekologicznego Białego Jelenia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-FlSucltXQmM/V4t5ZZPyeLI/AAAAAAAAH_Q/7H3tBo3woLIaGhBCP7zr8eEdEeS3bGekwCKgB/s1600/DSC02772.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-FlSucltXQmM/V4t5ZZPyeLI/AAAAAAAAH_Q/7H3tBo3woLIaGhBCP7zr8eEdEeS3bGekwCKgB/s640/DSC02772.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie jest tak źle - ale trzeba wychodzić</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Nbjnwrzt6_s/V4t5btAzkQI/AAAAAAAAH_Q/LrtPPJWPdKIx9l_RNqgepmEcxV6Oj7c8QCKgB/s1600/DSC02773.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-Nbjnwrzt6_s/V4t5btAzkQI/AAAAAAAAH_Q/LrtPPJWPdKIx9l_RNqgepmEcxV6Oj7c8QCKgB/s640/DSC02773.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Plażing nad zalewem Grzędy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wyłażę zmarznięty, idziemy coś zjeść - wybór jest jasny - mamy tylko chleb i konserwę. Po kolacji myjemy zęby systemem bezwodnym i idziemy spać. Przed 21. Bo jutro też jest dzień.<br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-69624552216733292402016-07-07T23:19:00.002+02:002016-11-03T22:26:44.446+01:00100 kilometrów sudeckiego upału<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;">
</div>
<br />
<br />
A więc jadę. Miałem co nieco zamieszania z samym zapisaniem się na Sudecką 100 - od stycznia byłem PEWIEN że jestem zapisany i zapłacony. A nie byłem. Na szczęście tydzień przed startem chciałem sprawdzić, kogo to spotkam na trasie. I nie spotkałbym siebie. Nie było mnie. Szybki przelew i jestem, tyle że o kilka złociszy drożej płacę za start - i tak śmiesznie niska opłata jak za taki bieg.<br />
Sam udział w biegu - sprawa powiedzmy, honoru. Albowiem dwóch poprzednich edycji nie ukończyłem. Tym razem jakoś sobie powtarzałem - do trzech razy sztuka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho6cZcJgz3WZw6MR8XmN4r62mblQOMgQp3_dAaoSPPK20jotUzSD9BsefJTl4BgfeZ8sGgdOfkRyhhFBncuT1ndeCd7iM3nskIXJEUPfXXydjubTRjSaPGqq6CCU22IN0aWlio0ldKvlKG/s1600/ss.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho6cZcJgz3WZw6MR8XmN4r62mblQOMgQp3_dAaoSPPK20jotUzSD9BsefJTl4BgfeZ8sGgdOfkRyhhFBncuT1ndeCd7iM3nskIXJEUPfXXydjubTRjSaPGqq6CCU22IN0aWlio0ldKvlKG/s1600/ss.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oficjalne logo 28 Sudeckiej Setki</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
I tutaj następuje w miarę obszerny i całkiem rozwlekły opis moich setkowych zmagań. Dla mniej ciekawych polecam pominąć.<br />
<br />
Jadę na bieg z ekipą zatwardziałych ultrasów - Pawłem z Kalisza i Bublami, wozem bez klimatyzacji. A że w piątek temperatura była pod 36 stopni, to i się nie jechało przyjemnie. Po drodze jeszcze jakieś utrudnienia i przejazd przez Sobięcin.<br />
<div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmJb_KrlJQMH2bSK-5nWW7SgSWdZ1di2coYZd5Mgn50GPJ5JwkaGNYIWqoaTlY3-6UB48gDjcHL6UdrPCX_SVso4-1h8o36_p5Yeaqi8UIjkSBL4yX6eeZJnKhXQt9U0YfPN3slVbrY9lp/s1600/sobiecinwita.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="522" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmJb_KrlJQMH2bSK-5nWW7SgSWdZ1di2coYZd5Mgn50GPJ5JwkaGNYIWqoaTlY3-6UB48gDjcHL6UdrPCX_SVso4-1h8o36_p5Yeaqi8UIjkSBL4yX6eeZJnKhXQt9U0YfPN3slVbrY9lp/s640/sobiecinwita.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Adekwatne powitanie w Sobięcinie</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
</div>
<div>
Dojechaliśmy do Boguszowa-Gorc, a konkretnie do Boguszowa. Jestem tu już czwarty raz, to już coś. Biegacze już są na miejscu, nie jesteśmy bynajmniej pierwsi. Za to i tak za wcześnie, chyba coś po 19 tam byliśmy, a start o 22. Jednak tak wczesny przyjazd był ważny dla osób, które chciały zostawić przepaki, odbierane do godziny 20 - potem musiały już jechać na punkty. Leziemy po pakiet - jest konkret. </div>
<div>
Najbardziej podoba mi się szkalny dzbanuszek na wodę - z napisem "Wodociągi Wałbrzych - dobra woda z kranu". A że słowo ma moc, od tamtej pory wypiłem już sporo wrocławskiej kranówki. Ad rem, w pakiecie oczywiście koszulka, podobna do tych z zeszłych lat, poza tym jakaś szmata na łeb - bez komentarza, i płyn do płukania ust, chyba Colgate. Wszystko w gustownej torebce z logotypem biegu - lepiej niż standardowy pakiet. Trasa ma niby 100 km, a oficjalnie chyba 96,3 km z przewyższeniem dodatnim 2780 - przynajmniej tak jest na stronce <a href="http://www.i-tra.org/race/2016/1214-sudecka-100/226-sudecka-100" target="_blank">ITRAy</a>. Dodatkowo podali, że bieg ma 4 nowe punkty kwalifikacyjne do UTMB - mnie to (chyba) nie dotyczy. Trasa łatwa, podrzucę jeszcze profil wysokościowy.</div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQE8MRVFyn9LlhCQCZ0MC79ZHNaEFRuM_ru6ds69zia4kX0vCaEXNhzO0lQKuyZevZrqL2F9zZ_NfrOL6I1SLwHT_kA7w-F81rp4q8bm8nDl01InKoF6cd11dGN9siguOugTsBZ92v41na/s1600/26ss_profil_trasy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="138" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQE8MRVFyn9LlhCQCZ0MC79ZHNaEFRuM_ru6ds69zia4kX0vCaEXNhzO0lQKuyZevZrqL2F9zZ_NfrOL6I1SLwHT_kA7w-F81rp4q8bm8nDl01InKoF6cd11dGN9siguOugTsBZ92v41na/s640/26ss_profil_trasy.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Profil wysokościowy Sudeckiej 100. - wygląda ostro, ale tak źle nie jest</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Tak więc czekamy na start. Ja leżę na trawce, gapię się na ptaki i jakieś nierozpoznawalne drzewo nade mną. Chmurki się przesuwają, ptaki harcują, ja marznę od ziemi - i jakoś mija półtorej godziny. Trzeba się zbierać, nastrajać na bieg. A ja jakoś nie mam ochoty, nie wierzę że to przebiegnę, boję się ciemności i tej atmosfery biegu w gęstym lesie. Ostatnie starty kończyły się dla mnie kłopotami żołądkowymi i straszliwym zmęczeniem, mimo że kończyłem na maratonie. </div>
<div>
Na bieg jestem przygotowany szybko - przebrany już tradycyjnie przyjechałem, mocuję pas z bidonami 2*600ml, które napełniam "dobrą wodą z kranu". Poza tym na trasę biorę torebkę z husteczkami higienicznymi i telefon komórkowy, na łeb wciągam czołówkę 80 lumenów. Tyle - full wypas, więcej niepotrzebne, i tak można powiedzieć, że biegnę "na ciężko". Robi się coraz ciemniej, idziemy na start. Ustawiam się byle gdzie, i start. </div>
<div>
Sztuczne ognie strzelają, robiąc hałas niczym artyleria przeciwlotnicza. Biedne psy, widzę nawet jednego po drodze, widać, że wystraszony. Mi też te wystrzały nie pasują, powolutku posuwam się do przodu. Robimy jeszcze rundkę dookoła rynku w Boguszowie - najwyższego rynku w Polsce(592). Szybko wybija pierwszy kilometr - oczywiście nie na moim bieda-zegarku. I wbiegamy w las, jeszcze nie włączam czołówki, oszczędzam światło, szczególnie, że moja latarka paliła się nie wiem jak długi czas zanim ją założyłem - nie ma jak tani model bez blokady. Dookoła mnie na pewno sporo osób biegnie docelowo maraton - wydaje mi się, że pędzą mimo wszystko jak wariaci. Jako że ja za bardzo nie trenowałem, w sensie nic dłuższego ostatnio nie biegałem - oszczędzam siły. Przebiegamy koło stadionu w Boguszowie - podobno też najwyższy w Polsce, leży wyżej niż rynek. Na trasie tłok, na podejściu na Mniszek(711), nie wspominając o zbiegu z Mniszka, wybuchają jakieś kłótnie o zabieganie drogi - może to ja komuś zabiegłem? Ciemno jest, nie wiem, biegnę dalej, nie będę się przejmował. Za Mniszkiem wbiegamy na punkt żywieniowy - ładuję wodę do bidonów, żadnego izotonika! Za punktem wybiegamy z lasu, wbiegamy do Gorców. Dalej już polami, przez Jabłów aż do Masywu Trójgarbu i Krąglaka - mikroregionu wg Kondrackiego, położonego w mezoregionie Góry Wałbrzyskie. A konkretnie to będziemy zdobywać Trójgarb(778). W nocy to niewiele widać, nie rozpoznaję tych terenów, a już raz tu byłem turystycznie. Trasa jest <b>pokręcona jak baranie rogi</b>, wchodząc pod górę widzę ludzi już zbiegających na dół. Po zakręconym wejściu na Trójgarb zbiegamy do punktu żywieniowego, na którym zjadam 2 bułki słodkie. Z punktu widać kolejny punkt oddalony o 6 kilometrów biegu - tyle że jest on po drugiej stronie skrzyżowania - potem robimy duże koło - na mnie to działa źle, cały bieg będę marudził, jak mi się trasa nie podoba. Za 23 kilometrem, za punktem pomiarowym spadam w krzaki na dłuższego pit-stopa. Nie jest to dobra oznaka, bo może oznaczać kolejne problemy, ale nie wszystko już będzie dobrze. Potem 3 km podejścia do punktu "skrzyżowanie czereśni 2". Coś zwalniam, ludzie mnie wyprzedzają biegiem - pewnie maratończycy. A mi chce się spać, idę jak zombie. Na punkcie zjadam już 4 bułki, co mnie spowalnia. To jest ostatni większy posiłek na biegu. Za punktem zbiegamy w dół, wybiegamy na łąki, pola, w każdym razie poza las. Przekraczamy drogę 376, na której kibice dopingują i niektórzy pod ich wpływem niepotrzebnie przyśpieszają, ja to oczywiście zlewam. Z tego odcinka widać pięknie Chełmiec, a o godzinie 1:21 - co zapamiętałem dobrze - widać pierwsze błyski odległej burzy. Wybiegamy z pól, wbiegamy na asfaltową szosę lekko w dół - biegnę tu trzeci raz to w miarę dobrze pamiętam okolicę. Punkt z wodą na 33 km (według mnie trochę wcześniej) i wbiegamy na drogę okrążającą Chełmiec(851). Zamiast pruć prosto na Szczyt - <b>my okrążamy bydlaka. </b>Podejście lekko w górę, ni to biec, nie iść - oczywiście idę, zachowawczo, byle do końca, chociaż w tym momencie łapie mnie zwątpienie i ogarnia poczucie bezsensu. Które szybko mija i przechodzi w sam nie wiem co, stan między jawą a snem, wiem że idę, wiem że się lekko zataczam, zombie mode. Nagle kawałek zbiegu, chwilowo się rozbudzam. Potem znowu lekko pod górę. Zagaduję do biegacza, który właśnie mnie doszedł - "Czy to normalne że chce mi się spać?". Tekst całkiem z czapy, bo i tak się czułem. On mi odpowiada - "Chyba tak, jest za 20 druga" - czy coś w ten deseń. Jak się duuuużo później okazuje, biegaczem tym jest Arkadiusz z Janowic Wielkich, biega od 5 miesięcy i pierwszy raz biegnie dystans większy niż 30 km. Postanawia biec ze mną, gadamy o jakichś pierdołach, rozbudzam się, o to mi chodzi. Ok, jak chce, to niech podróżuje ze mną, wątpię by dotarł. Łatwo osądzać ludzi po wyglądzie, po pozorach. Jego to nawet nie po wyglądzie, bo jego twarzy przyjrzałem się dokładniej dopiero na zdjęciu.<br />
Lekko podbudowany przyśpieszam, maszerujemy żwawo. Nikt nas nie wyprzedza, łykamy pojedyncze osoby. Dogania nas dziewczyna w pomarańczowym i to biegiem. Potem ją dochodzimy, lezie naszym eko-tempem. Krążymy dookoła tego Chełmca, w końcu włazimy na zielony szlak i już wiem że jesteśmy blisko. Na szczycie punkt - 38 kilometr, ładuję wody bo bidonów, coś tam piję. Chwilę przed nami z punktu zbiega dziewczyna w pomarańczowym. Ponownie widzimy ją dopiero za kilkadziesiąt kilometrów. Za to widok rzygającego na żółto kolesia działa źle na mój żołądek. Zarządzam wymarsz z punktu, nie mogę patrzeć na to, co się tam dzieje. Maszerujemy krótko, zaraz mamy przed sobą dość ostry zbieg, po chyba lekko odnowionym szlaku żółtym - widzę świeżo wysypane kamienie. Arka boli kolano, ale z heroizmem zbiega moim luźnym tempem. Szybko się wypłaszcza, zostały 3 km do mety maratonu i wyprzedzają nas maratończycy i inni.<br />
Na mecie maratonu jeszcze w miarę ciemno, była godzina 3:23, a ja byłem na 55 pozycji wśród setkowiczów. Mam chwilę słabości i chętnie bym się uwalił na materacu - na szczęście materac był mokry i brudny. Napełniam bidony i szybko ruszamy dalej, już w zauważalnie mniejszej liczbie osób. Skromniejsza ilość ludzi na trasie i od razu przyjemniej. Lecimy przez las, powoli się przejaśnia, wybiegamy w Boguszowie i już bez latarek ciśniemy dalej po asfaltach. 53 km - pomiar czasu, kawałek dalej wbiegamy do lasu pod Dzikowcem i ruszamy w kierunku wyciągu. Mijamy go i podchodzimy stromą, kamienistą drogą pod górę. To już nie są Góry Wałbrzyskie, jesteśmy w mezoregionie Góry Kamienne.<br />
Na tym ostrym podejściu mam kryzys, wydaje mi się, że odcina mi zasilanie. Brak cukru we krwi, ledwo lezę pod górę, plus jeszcze życie utrudniają mi <b>muchy w apokaliptycznych ilościach</b>. W końcu coś widać, jesteśmy nieopodal wieży widokowej i zaraz będziemy przy punkcie na 55 km - i mojej wymarzonej słodkiej herbacie, moim źródłem płynów już do końca biegu. Piję herbatę, jem bułkę, chwilę siedzimy pod wieżą. Wcześniej zachwycamy się widokiem w kierunku północnym - na Boguszów i okoliczne, nie do ogarnięcia dla mnie z nazwy, górki. Widok cudowny, żałowałem, że nie mam aparatu, muszę się wybrać na tą wieżę widokową.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhByLDHiPwdFkt026dX1QG1x7bst2oMeAj2K0XWuL6RNCowYNjlulTmKechQ2olXXcyISn1iZEoMx6F_2rlRuubSur3CUc82J3TOeXVUgVYxCLMOB8UJwRk0G1ysbAVe6WZQe9CyJAWQCSx/s1600/dzik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="436" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhByLDHiPwdFkt026dX1QG1x7bst2oMeAj2K0XWuL6RNCowYNjlulTmKechQ2olXXcyISn1iZEoMx6F_2rlRuubSur3CUc82J3TOeXVUgVYxCLMOB8UJwRk0G1ysbAVe6WZQe9CyJAWQCSx/s640/dzik.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moje jedyne zdjęcie z biegu, w dodatku w kiepskiej jakości. Ja z Arkiem pod wieżą na Dzikowcu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Czas ruszać, docieramy zaraz do szczytu Dzikowca(836) i po paru chwilach jesteśmy na bezleśnym terenie z Łysym Drzewem, charakterystycznym punktem widocznym z Boguszowa. Jeszcze chwila znajomym zielonym szlakiem i zbiegamy w dół w lewo, potem zataczamy prawie koło po fajnej leśnej drodze i później na Stachoń(808), i dalej niebieskim na Lesistą Wielką(851). Co ciekawe, nie poznaję że byłem tam w lutym, co prawda był śnieg, ale jednak wszystko wygląda inaczej. Na Lesistej jest 65 kilometr i punkt odżywczy. Prędzej go wyczuwamy, niż widzimy - wolontariusze palą ognisko. I to nie byle jacy wolontariusze, bo to chłopaki z grupy ASG. Ładujemy wodę, wyprzedzamy parę osób na punkcie i lecimy w dół. Ja myślałem, że będzie w dół aż do 72 km - do punktu w Grzędach - jednak napotkaliśmy trochę podejść. Wyprzedzamy ze 3 osoby na tym etapie i dopadamy do Grząd - tutaj sporo osób schodzi z trasy. Teraz to już im nie zazdroszczę, tyle przebyć by zejść - trochę słabo. Spotykamy też dziewczynę w pomarańczowym, która była tu 30 minut przed nami - szacun, tyle że schodzi już z trasy, ale jako pierwsza kobieta w klasyfikacji 72 km. Jest godzina 8, już jesteśmy10 h w trasie. Humory dopisują, na punkcie wolontariusze to raczej starsi ludzie, ale bardzo mili. Ja już nic nie jem, tylko uzupełniam herbatę i udajemy się w dalszą drogę.<br />
Na szczęście tego nie wiem na trasie, ale praktycznie wracamy się na Lesistą, a przynajmniej wchodzimy na jej zbocza, by później być blisko Dzikowca - z czego zdajemy sobie sprawę. Na tym etapie zaczynamy walczyć z upałem i operującym słońcem - chowamy się w miarę możliwości do cienia. Wyprzedzamy jeszcze parę osób - jest "moc". Sporą cześć tego etapu pokonujemy zboczem Dzikowca po leśnej drodze, dość wygodnej. Niedaleko zalewu doganiamy kolejną kobietę, i tutaj nas zaskakuje - bo chyba się zdenerwowała że ją chłopy wyprzedzają i z powrotem nas doszła. Poruszamy się kobiecym tempem aż do zalewu - punkt na 86 km. Gdy my wbiegamy na punkt, czteroosobowa ekipa go opuszcza. Na punkcie nie do końca trzeźwa ekipa strażaków polewa mnie <b>zimną wodą z jeziora</b> - super. Uzupełniam herbatę i w drogę. Nie wspomniałem o pojawiających się na trasie otarciach - sutki od koszulki, biodra od pasa z bidonami, nie jest to najprzyjemniejsza część biegu. Ruszamy dalej z Natalią z Poznania - dopiero patrząc na wyniki dowiaduję się, że na 38 km - na punkcie pomiaru na Chełmcu - byliśmy w tej samej sekundzie - coś z tym jest nie tak chyba? Dalej, na 42 km byłem 6s przed nią - zastanawiające. Natalia musiała mniej marudzić na punkcie na stadionie, bo na Dzikowcu była przed nami, a nie wyprzedzała nas.<br />
Ok, w mojej głowie powstał plan dogonienia jeszcze czterech osób, jakie widzieliśmy. Napieram na ile to możliwe, jednocześnie hamując się, bo jednak jest gorąco, a ja się tego gorąca boję. Kilometrów niby niewiele, ale paść można i kilometr przed metą. Wychodzimy na otwartą przestrzeń - czwórka jest jakieś 500m przed nami - wydaje mi się, że to dużo. Mierzę czas - ponad 3 minuty po nich docieramy do miejsca w którym byli. Napieramy dalej, głupio myśleliśmy, że uda nam się złamać 13 h, ale upał szybko daje się we znaki. Za późno zacząłem z nim walczyć, dopiero po punkcie pomiaru czasu na 91 km uświadomiłem sobie, że popełniłem błąd nie napełniając tam do pełna bidonów wodą.<br />
Otwarta przestrzeń, nie ma gdzie ukryć się przed słońcem. Czwórki chyba nie widać, za to widzę inny cel, który zaczynamy gonić. Docieramy do lasu, wiemy, że już blisko. Parę kilometrów. Ale już nawet zbieganie daje się we znaki. Przewodzę grupie, i na głupie pytania Arka - "Na pewno chcesz tu zbiegać?" - nawet nie odpowiadam. Docieramy do zielonego szlaku, który doprowadziłby nas wprost do Boguszowa - ale nie, trasa skręca w lewo. Ludzie wyznaczający trasę to sadyści. Znowu zaczynam marudzić na tą głupią, zakręconą trasę. W mózgu już mi się gotuję, proszę o Arka, by polewał mi łeb głową, w akcie rozpaczy próbuję nakryć się liściem Łopianu czy czymś podobnym - bez skutku. Wyprzedzamy jeszcze jednego kolesia, oczywiście z głupia frant zagadując co i jak. Docieramy w końcu do zielonego szlaku - wydaje mi się że droga będzie już prosta. Za to mój organizm ma już dość - za gorąco. Mam ochotę nałożyć sobie na głowę warstwę z błota - jednak idę na kompromis i tylko ochlapuję włosy wodą z kałuży. <b>Mam już wszystko gdzieś</b>. Wybiegamy na otwartą przestrzeń, słońce pali na maksa już prawie do samego stadionu. Marzy mi się tłum kibiców w Boguszowie polewający mnie wodą. Na razie musi mi wystarczyć polanie się herbatą z bidona - z perspektywy czasu uznaję to za bardzo dobry pomysł. Przyśpieszamy, bo po asfalcie szkoda poruszać się powoli. Za torami w Boguszowie widzę uciekającą mi, ale wyraźnie zwalniającą, grupę czterech osób. Na ostatnim podejściu przed rynkiem doganiamy ich, już bez Natalii, którą gdzieś zostawiliśmy po drodze. Koniec z pilnowaniem Arka, muszę go wyprzedzić, po prostu zaczynam biec pod górkę, co staje się dla mnie szczytem heroizmu. O dziwo czuję się dobrze, tylko mi cosik ciepło. Herbata mi się skończyła i nie mam czym się ratować. Dobiegam prawie pod stadion - ale nie, wolontariuszka mnie zawraca, muszę jeszcze trochę pokrążyć, i wbiegam jeszcze do lasu. Mam trochę pod górkę, ale potem już w dół. Widzę jeszcze dwóch zawodników, którzy spacerkiem zmierzają do mety. Chcę się z nimi pościgać na ostatnich metrach, ale odrzucają moją propozycję. Ok, to wbiegam sam na metę, z 28 lokatą, a z 4-tym miejscem w kategorii wiekowej.. Czas nie powala, bo to 13 g, 16 minut i 7 sekund <b>zdychania w upale</b> .<br />
Nie mogę powiedzieć, bym czuł się dobrze. Coś tam chyba piję, dzwonię do Ali i się pytam, gdzie jest. Ok, idę pod tą szkołę nieszczęsną, po drodze pytam o drogę bo coś kiepsko kontaktuję. Na miejscu wlokę się pod prysznic, potem idziemy na całkiem dobry obiad za kupon z biegu. Mam kiepski apetyt, bo najadam się wcale nie taką wielką porcją. Z baru idziemy na stadion, ponieważ czekamy na losowanie nagród. Ledwo znoszę temperaturę, chyba mam udar cieplny czy coś. Na stadionie znajduję sobie materac w cieniu i sącząc izostar leżę. Potem następuje dekoracja, dalej losowanie, w międzyczasie kolejne osoby docierają na metę. Ja o taj porze już bym nie dotarł, słońce by mnie zabiło. Pod koniec losowania padło na mnie - odbieram fajną torbę od sponsora - fundacji RECAL. W środku latarka, jojo, różowy workoplecak.<br />
No nic, trzeba się zbierać. Marcin zawozi nas na pociąg, niestety Paweł pomylił godziny odjazdów i musimy czekać tam prawie godzinę - na szczęście melinujemy się w cieniu na trawce. Tak leżąc obserwujemy zmagania kolejnych zawodników. W końcu odjeżdżamy nowoczesnym pociągiem Kolei Dolnośląskich, a ja błyskawicznie zapadam w sen.<br />
<br />
<br />
<a href="http://sudecka100.pl/" target="_blank">Strona Sudeckiej Setki</a><br />
<a href="http://wyniki.datasport.pl/results1832/wyniki/01_100km_OPEN.pdf" target="_blank">Wyniki 28 Sudeckiej Setki</a><br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-65242821930126758932016-06-19T23:12:00.001+02:002016-06-21T10:31:44.000+02:00Eksplorator w sandałach Jeszcze rano nie wiedzieliśmy, gdzie się dziś udamy. Druga strona nie miała ochoty na wczesne wstawanie i wyjazd w góry - mimo to postanowiłem sprawić, by nie była to kolejna leniwa niedziela. Tak, wiem, to jakaś choroba psychiczna, ale ja po prostu nie potrafię powstrzymać się od poznawania nowych bądź odwiedzania starych miejsc, to taka mało groźna forma niedojrzałości. Przed 11 udaje nam się wyjść z mieszkania, a naszym celem jest kamieniołom Liban, położony tuż obok Kopca Krakusa, najstarszego zabytku Krakowa. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dAgbnKznW3I/V2BXxJWRQCI/AAAAAAAAHs8/lqCwRHn2UyoS4G7jdKY78ADgjmxkewxaACKgB/s1600/DSC02600.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-dAgbnKznW3I/V2BXxJWRQCI/AAAAAAAAHs8/lqCwRHn2UyoS4G7jdKY78ADgjmxkewxaACKgB/s640/DSC02600.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Kopiec dokładnie od południowej strony</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
Po drodze odwiedzamy Lidla. Poza standardowymi bułkami i bananami, postanowiłem kupić, nieznany mi wcześniej, francuski ser pleśniowy Camembert le Caractere. Konsumuję go potem w Parku Lotników Polskich - ser ma zapach jak kopiec zgniłej kapusty, znam ten zapach z pobytów na wsi. Ale w smaku nawet-nawet. <br />
Po wyjściu z parku, pod Tauron Areną, jakiś zlot rowerzystów, z jednym charakterystycznym rowerem - tzw. tall-bike.<br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-DnnY6p7Z8DQ/V2BisIAfvBI/AAAAAAAAHvA/43Gp3Z5qBl4LQ5NEieQqwOw-T09UfW8GwCKgB/s1600/DSC02532.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-DnnY6p7Z8DQ/V2BisIAfvBI/AAAAAAAAHvA/43Gp3Z5qBl4LQ5NEieQqwOw-T09UfW8GwCKgB/s640/DSC02532.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jestem ciekawy, jak się na to wsiada</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span> Zmierzamy w stronę Wisły, i już wzdłuż niej poruszamy się popularnym wśród spacerowiczów Bulwarem Kurlandzkim. Słońce fajnie świeci, sporo biegaczy, matek z dziećmi i opalających się na trawie ludzi - głównie jednak młodych kobiet. <br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Qze4Tw13tsQ/V2BW7tegS6I/AAAAAAAAHm8/EdTDNxVGhCQ6joFriaVvFQzqn90mGQ3dACKgB/s1600/DSC02534.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-Qze4Tw13tsQ/V2BW7tegS6I/AAAAAAAAHm8/EdTDNxVGhCQ6joFriaVvFQzqn90mGQ3dACKgB/s640/DSC02534.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nieopodal śluzy Dąbie, na początku Bulwaru Kurlandzkiego</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Bulwarem dochodzimy za Galerię Kazimierz, i mostem Powstańców Śląskich docieramy na prawy brzeg Wisły, do dzielnicy Podgórze. Mijamy Plac Bohaterów Getta - centralne miejsce getta w Krakowie. Potem ciekawy punkt - areszt śledczy, z podejrzanie wyglądającymi ludźmi czekającymi chyba na widzenie. Z ulicy Rękawka piękny widok na kościół św. Józefa, o neogotyckiej architekturze, z początków XX. wieku. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-JVGJ8zc1ll0/V2BWyatMmeI/AAAAAAAAHkE/iS0wn1IOlGAd-g0qfvoFNWmSx6az_f0BgCKgB/s1600/DSC02536.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-JVGJ8zc1ll0/V2BWyatMmeI/AAAAAAAAHkE/iS0wn1IOlGAd-g0qfvoFNWmSx6az_f0BgCKgB/s640/DSC02536.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moim zdaniem najładniejszy kościół w Krakowie - św.Józef</td></tr>
</tbody></table>
<br />
I wchodzimy na jedną z moich ulubionych krakowskich ulic - Tatrzańską. Ulica prowadzi schodami, a w wyższej jej części schody są kolorowe, z naniesionymi na nie różnymi cytatami. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-izdpcvSgo8U/V2BWxTJnwGI/AAAAAAAAHkE/ypFCFR9mkKQ6WD4kUL0noBVPsdO4-7C7gCKgB/s1600/DSC02535.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-izdpcvSgo8U/V2BWxTJnwGI/AAAAAAAAHkE/ypFCFR9mkKQ6WD4kUL0noBVPsdO4-7C7gCKgB/s640/DSC02535.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najpiękniej tu nie jest, ale jest klimat</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po wejściu na tatrzański szczyt ulicy, zmierzamy już na kopiec. Idąc kładką nad aleją Powstańców Śląskich mijamy, nie wiem czy słynny, mural Silva Rerum, który przedstawia dzieje Krakowa. Przy ładnej pogodzie, ludzi na kopcu sporo. Chwilę odpoczywamy pod kopcem, podziwiając panoramę Krakowa i dwa inne kopce: Kościuszki i Piłsudskiego. Zawsze dziwi mnie fakt, że Kopiec Kościuszki jest płatny. Dziwne że Kopiec Krakusa stoi ponad 1000 lat bez pobierania na siebie opłat :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-gMMfRVSichI/V2BW7uatTtI/AAAAAAAAHm8/4eK_5oEupBElG5MIOEFZOpmhhuBXD6S6wCKgB/s1600/DSC02538.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-gMMfRVSichI/V2BW7uatTtI/AAAAAAAAHm8/4eK_5oEupBElG5MIOEFZOpmhhuBXD6S6wCKgB/s640/DSC02538.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px; text-align: center;">Tędy na Liban :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie włazimy na kopiec, za to schodzimy do kamieniołomu. Nigdy wcześniej tu nie byłem, ale kojarzyłem w którym miejscu odbić w prawo, przed dojściem do dawnego KLu w Płaszowie. Niewiele wiedziałem o tym miejscu wcześniej, to że kręcono tu Listę Schindlera i że był tu Kamieniołom. Zwykle lepiej przygotowuję się teoretycznie, ale tym razem nie miałem oczywiście czasu na przygotowania.<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Rs-w15SWO40/V2BW9nfzvZI/AAAAAAAAHm8/forlWLCyvgQpsbrituTlyGW5Ojj4dSCEQCKgB/s1600/DSC02539.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-Rs-w15SWO40/V2BW9nfzvZI/AAAAAAAAHm8/forlWLCyvgQpsbrituTlyGW5Ojj4dSCEQCKgB/s640/DSC02539.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poglądowy widok na kamieniołom po zejściu do połowy głębokości</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Schodząc w dół widać dobrze widoczną ścieżkę, ale dużo ludzi tu raczej nie przychodzi. Jest za to sporo śmieci. Szybko napotykamy na pierwsze zabudowania, nie wiem z jakich czasów, bo po wojnie dalej działał tu kamieniołom, aż do roku 1986-go. Ale wchodząc tam o tym nie wiedziałem. Myślałem, że to pozostałość po Obozie pracy Służby Budowlanej (niem. Straflager des Baudienstes im Generalgouvernement). W ogóle przed wojną funkcjonował tu kamieniołom żyda Bernarda Libana, stąd teraźniejsza nazwa. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-FAaSCPY4lrE/V2BW_wnehXI/AAAAAAAAHm8/1UEVykMRRJAELbtvisu101zTS4R8U5eIQCKgB/s1600/DSC02542.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-FAaSCPY4lrE/V2BW_wnehXI/AAAAAAAAHm8/1UEVykMRRJAELbtvisu101zTS4R8U5eIQCKgB/s640/DSC02542.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsza ruina na trasie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Schodzimy zaraz na sam dół, napotykamy na stawek, jak zauważamy, o dość zmiennym poziomie lustra wody. Ciekawe zjawiska muszą zachodzić w tak ciekawym środowisku. Wszechobecne tu wierzby mają korzenie na różnych poziomach, widocznie tak dostosowują się do zmieniającego się poziomu wody. Wygląda to trochę jak las namorzynowy!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-ArC8B2t70hg/V2BXhEyfWrI/AAAAAAAAHq4/bIkRfWnGbekNdTKsK0Rkz6iCZgwwin8xQCKgB/s1600/DSC02581.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-ArC8B2t70hg/V2BXhEyfWrI/AAAAAAAAHq4/bIkRfWnGbekNdTKsK0Rkz6iCZgwwin8xQCKgB/s640/DSC02581.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawe okazy wierzby</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-nSwW2HrNMcY/V2BXjBmS_qI/AAAAAAAAHq4/_tF5oALYDYgGzv7Q_NAE7lo1PMEi8VaEACKgB/s1600/DSC02583.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-nSwW2HrNMcY/V2BXjBmS_qI/AAAAAAAAHq4/_tF5oALYDYgGzv7Q_NAE7lo1PMEi8VaEACKgB/s640/DSC02583.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwszy stawek, jeden z wielu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Idziemy dalej, słyszymy jakieś głosy - to tatuś z dziećmi pali ognisko i piecze kiełbaski na polanie, osłonięty wierzbami przed naszym wzrokiem. A my w szoku - przed nami chodnik z Macew. Idziemy nim jakby nigdy nic, myśląc, że to oryginały. Teraz wiem, że to repliki na potrzeby filmu Lista Schindlera. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-LWjDl381uis/V2BXBIpx6hI/AAAAAAAAHm8/cMg_We58_JsRMWgUhXFEzQ9EGXw2gWbOACKgB/s1600/DSC02544.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-LWjDl381uis/V2BXBIpx6hI/AAAAAAAAHm8/cMg_We58_JsRMWgUhXFEzQ9EGXw2gWbOACKgB/s640/DSC02544.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z "macew", i coś po hebrajsku na niej, pewnie cytat z Bibli</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dalej zdziwiły mnie słupy z resztkami oporników. Bo jak to tyle lat po wojnie jeszcze stoi ? Faktycznie stoi od 1993 roku, ale o tym pojęcia nie miałem. Zagłębiamy się w gęsty wierzbowy las z domieszką brzozy, napawając się soczystą zielenią. Rozmyślamy, jak to jest, że my teraz zachwycamy się pięknem tego miejsca, a w czasach wojny ludzie ginęli tu w tragicznych warunkach? Krążymy labiryntem ścieżek, co chwila słysząc i widząc umykające jaszczurki i małe ptaszki. Momentami ścieżka idzie dalej, ale w grząski teren, i musimy się wycofywać. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-XC28vGTDF6c/V2BXE6OL7JI/AAAAAAAAHm8/AvGIy9K03WYiADvAtBf55RaKB-2S8PNxACKgB/s1600/DSC02548.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-XC28vGTDF6c/V2BXE6OL7JI/AAAAAAAAHm8/AvGIy9K03WYiADvAtBf55RaKB-2S8PNxACKgB/s640/DSC02548.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Resztki filmowej scenografii </td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-qf1747F9x3c/V2BXKEto62I/AAAAAAAAHug/w06g72rzhrQpgrFk54q16HeXgntx6oRygCKgB/s1600/DSC02553.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-qf1747F9x3c/V2BXKEto62I/AAAAAAAAHug/w06g72rzhrQpgrFk54q16HeXgntx6oRygCKgB/s640/DSC02553.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie mam pojęcia, cóż to za licho? Totem?</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-y_t7kHHbpg0/V2BXGBp8XqI/AAAAAAAAHm8/Fe7oRXppUyAmNsLfi_LTsPA9R_W9DMBLgCKgB/s1600/DSC02549.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-y_t7kHHbpg0/V2BXGBp8XqI/AAAAAAAAHm8/Fe7oRXppUyAmNsLfi_LTsPA9R_W9DMBLgCKgB/s640/DSC02549.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Profanuję" "nagrobki"</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dziwnie się czuję chodząc po macewach, ale chyba nikomu nie szkodzę. Przechodzimy w inny obszar kamieniołomu, wszędzie jest mnóstwo ścieżek i ścieżynek, a przyroda aż kipi zielenią. Jednak nadal jesteśmy w centrum miasta, i to słychać. Niekiedy przyroda jest naprawdę ciekawa, np. gęsty wierzbowy las, z totalnie płaskim podłożem porośniętym mchem i z rzadka trawkami. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-kNnlKnBGyz4/V2BXXI5BboI/AAAAAAAAHq4/hy7vKPQt3cEsl-e35BHsDS5v0NCwZnOOACKgB/s1600/DSC02569.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-kNnlKnBGyz4/V2BXXI5BboI/AAAAAAAAHq4/hy7vKPQt3cEsl-e35BHsDS5v0NCwZnOOACKgB/s640/DSC02569.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czegoś takiego to jeszcze nie widziałem, widać teren jest często zalewany</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-SJThQbCqLRw/V2BXXnL4QxI/AAAAAAAAHq4/iNVo5SekBWc4daoopquRVYrkL-8B5vMdgCKgB/s1600/DSC02570.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-SJThQbCqLRw/V2BXXnL4QxI/AAAAAAAAHq4/iNVo5SekBWc4daoopquRVYrkL-8B5vMdgCKgB/s640/DSC02570.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Słowiański przykuc na rurach, i zaczyna się robić industrialnie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dochodzimy do polany z ogniskiem i dzieciakami, i otwiera nam się widok na dawne chyba piece do wypalania wapna. Wszystko jest przerdzewiałe i nie mam ochoty na to złomowisko wchodzić. Postanawiamy jeszcze wejść na poziom wyżej, by obejrzeć wszystko z drugiej strony. <br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-GnJ22K5LuIU/V2BXcF1qxLI/AAAAAAAAHq4/5PZvbFpe-ogs5iEk4JRxEhMzVcQp5wtngCKgB/s1600/DSC02575.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-GnJ22K5LuIU/V2BXcF1qxLI/AAAAAAAAHq4/5PZvbFpe-ogs5iEk4JRxEhMzVcQp5wtngCKgB/s640/DSC02575.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Instalacje kamieniołomu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div>
Na górze czeka na nas asfaltowa droga i jakieś zdewastowane budynki o chyba już powojennym pochodzeniu. Idziemy do samego końca, aż urywa się tor kolejki wąskotorowej, i dalej iść się nie da. Napotykamy na jakiegoś starszego pana, jednak ludzi nie jest tu tak mało. Wewnątrz budynków masa śmieci i wszystko popisane różnymi, nie zawsze przyjemnymi bohomozami.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-rfPMjKJiZq0/V2BXkZqIiLI/AAAAAAAAHs8/ZMnZgbeGD1wbCnjL2Hd0OcDsewUnILezACKgB/s1600/DSC02585.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-rfPMjKJiZq0/V2BXkZqIiLI/AAAAAAAAHs8/ZMnZgbeGD1wbCnjL2Hd0OcDsewUnILezACKgB/s640/DSC02585.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bardzo ładne miejsce</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2L4CWabNV-k/V2BXosGgDAI/AAAAAAAAHs8/r2d13dmjdIMXw_neCQMWH4HnsbhK2Y3RACKgB/s1600/DSC02590.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-2L4CWabNV-k/V2BXosGgDAI/AAAAAAAAHs8/r2d13dmjdIMXw_neCQMWH4HnsbhK2Y3RACKgB/s640/DSC02590.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tor kolejki</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fXi3gS8v3mw/V2BXmDdBR5I/AAAAAAAAHs8/SIyRHRH7GOYGs2TLPnAFodHRpSsI5cuvQCKgB/s1600/DSC02587.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-fXi3gS8v3mw/V2BXmDdBR5I/AAAAAAAAHs8/SIyRHRH7GOYGs2TLPnAFodHRpSsI5cuvQCKgB/s640/DSC02587.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na instalacje od drugiej strony</td></tr>
</tbody></table>
Powoli zbieramy się do wyjścia, większość terenu ogarnięte, ale powoli chce się jeść. Wyłazimy z dołka, zmierzamy na kopiec. Przy tak upalnej aurze jest na nim sporo osób.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-N0XxhuId7Co/V2BXyMEj21I/AAAAAAAAHuY/nDGbr2Pz62EmAouvnYfOpFt-2cEsFOzoQCKgB/s1600/DSC02602.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-N0XxhuId7Co/V2BXyMEj21I/AAAAAAAAHuY/nDGbr2Pz62EmAouvnYfOpFt-2cEsFOzoQCKgB/s640/DSC02602.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Kopcu Krakusa, tylko czemu znowu na tą mniej ciekawą stronę?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Schodzimy na Rynek Podgórski, robię zdjęcie św. Józefa od frontu - właśnie jest tam jakiś ślub. <br />
Zauważam też dwa jelenie zrośnięte głowami - okazuje się, że to Dworek pod Jeleniem, będący kiedyś na granicy Krakowsko-Austriackiej (za czasów Rzeczpospolitej Krakowskiej). <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-lPU25_iYYzI/V2BYFaKh1VI/AAAAAAAAHug/7Lent0yLQekudwOhB26tD_mbw6mZd0gsQCKgB/s1600/DSC02625.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-lPU25_iYYzI/V2BYFaKh1VI/AAAAAAAAHug/7Lent0yLQekudwOhB26tD_mbw6mZd0gsQCKgB/s640/DSC02625.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nawet zakonnica załapała się na zdjęcie</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-C1EgXT0VL8o/V2BYFwR63gI/AAAAAAAAHug/Rn5JetQWltg9J5U5pBfSDvDgyt9VEoFrQCKgB/s1600/DSC02626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-C1EgXT0VL8o/V2BYFwR63gI/AAAAAAAAHug/Rn5JetQWltg9J5U5pBfSDvDgyt9VEoFrQCKgB/s640/DSC02626.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Złowrogo łypie na przechodniów</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Kładką Bernatka przechodzimy na lewy brzeg Wisły, i wzdłuż Bulwaru Inflanckiego idziemy pod Wawel. Za zamkiem mijamy prawdziwe zagłębie zabytkowych kościołów - św. Idziego z XIV w., będący pod opieką Dominikanów, dalej idąc Grodzką mamy ewangelicki kościół św. Marcina z XVII w., dalej romański kościół św.Andrzeja z XI w. i kończący tą listę barokowy kościół św. Piotra i Pawła, ufundowany przez Zygmunta III Wazę na początku XVII w. Ciekawe, że w tym kościele zawieszone jest najdłuższe w Polsce wahadło Foucaulta(46,5m). Naszą wędrówkę wieńczy wizyta w lunch barze Kwadrans, też przy Grodzkiej. Można tutaj za 15 PLN najeść się dosyć smaczną polską kuchnią, polecam. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KX91jPXjsVg/V2BYSScf75I/AAAAAAAAHuc/DlsUbWLHmxEQjNZ7_MrUO4sif1NqlfLPgCKgB/s1600/DSC02643.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-KX91jPXjsVg/V2BYSScf75I/AAAAAAAAHuc/DlsUbWLHmxEQjNZ7_MrUO4sif1NqlfLPgCKgB/s320/DSC02643.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tutaj zjemy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Posileni mięsiwem idziemy jeszcze na rynek. Myślę że zaskoczę Agnieszkę nożem wiszącym w Sukiennicach w głównym wejściu od strony kościoła Mariackiego, ale chyba wszyscy to znają :) Oczywiście, znaliśmy różne wersje legendy o tym nożu - ona tą, że tym nożem brat budowniczy niższej wieży Mariackiej zabił swego brata - budowniczego tej wyższej wieży. Ja z kolei słyszałem, że to jest narzędzie wymierzania sprawiedliwości złodziejom - obcinano im uszy i inne części ciała :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-KcVwygNUsyo/V2BYWmDJ7FI/AAAAAAAAHuc/VKRu-ItVg8U_OYfACuxp7D5OgAoAcOX4wCKgB/s1600/DSC02648.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-KcVwygNUsyo/V2BYWmDJ7FI/AAAAAAAAHuc/VKRu-ItVg8U_OYfACuxp7D5OgAoAcOX4wCKgB/s640/DSC02648.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wygląda groźnie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Złaziliśmy dziś kawał Krakowa, bo będąc jeszcze w Galerii Krakowskiej, postanawiamy iść na lody do Galerii Kazimierz :) Po drodze napotykamy na mniej fajną część kultury Krakowa - plakat z Popkiem.</div>
<div>
Lubię hip hop, ale twórczości tego pana nie potrafię nazwać. W każdym razie, nie próbowałem zbyt długo tego słuchać. Na plakacie za to zwróciłem uwagę na to, że wstęp jest od 12 lat - czyli gimby się tym "jarajo".</div>
<div>
Ale słyszałem, że koncert nie odbędzie się w podawanym tu terminie, tylko kiedy indziej.<br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3OxKUE6iJU4/V2BYaLQRlpI/AAAAAAAAHuc/tQql_WrDy6UBbI922IzqOPRiHCN56BHQgCKgB/s1600/DSC02653.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-3OxKUE6iJU4/V2BYaLQRlpI/AAAAAAAAHuc/tQql_WrDy6UBbI922IzqOPRiHCN56BHQgCKgB/s640/DSC02653.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szatański blink</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Kraków to miasto pełne zagadek, pokryte kurzem historii. I nie zawsze najciekawiej jest tam, gdzie są tłumy angielskich i japońskich turystów. Pewnie jeszcze nie raz stanę przed wyzwaniem poznawania Krakowa. </div>
<div>
Nie raz tylko przebiegałem przez to miasto, nie zauważając szczegółów, i nie zastanawiając się nad jego historią. Czasem warto spowolnić bieg i rozejrzeć się dookoła siebie.<br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: , "helveticaneue" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; max-height: 999999px;"><br /></span></div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-66167585460876389992016-05-30T21:07:00.003+02:002016-06-01T22:31:52.860+02:00Kleszcze, a ja chcę jeszcze <div style="text-align: justify;">
W Boże Ciało wybrałem się z Czarkiem na Ślężę. Wyjazd późno, bo po 9, czyli coś co mi się nie za bardzo podoba.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Bo napierać powinno się od samego rana</b>. Dojeżdżamy tam przed 10, i tutaj potwierdzają się moje słowa - ekipa biegaczy o tej porze już wraca ze Ślęży, w czasie gdy my dopiero gramolimy się na szlak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na żółty szlak w stronę Przełęczy pod Wieżycą. Prowadzi on koło domu dziecka, by potem wspiąć się na stoki Gozdnicy. Potem wybiegamy na łączkę z głazem, chyba narzutowym, i już jesteśmy na przełęczy.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvqjm6OhXZkwSt3wr96mL9PMUPsNjjZqHajoR25F4amxK_-tuXezjInpKZdSnaoGuIOizR9QqlShGbN1v28uaPlzpmF8q_fyFT80e34qtHraFID5ZDPb1bvLm2vOkbshZvGSfpzX2uFdr_/s1600/pilecki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvqjm6OhXZkwSt3wr96mL9PMUPsNjjZqHajoR25F4amxK_-tuXezjInpKZdSnaoGuIOizR9QqlShGbN1v28uaPlzpmF8q_fyFT80e34qtHraFID5ZDPb1bvLm2vOkbshZvGSfpzX2uFdr_/s400/pilecki.jpg" width="373" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obelisk upamiętniający rotmistrza Pileckiego na Przełęczy pod Wieżycą</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<br />
Z przełęczy zbiegamy w lewo na czarny szlak i ciśniemy nim. Przypomina mi się Górski Maraton Ślężański, i miejsce mojej wywrotki. Nawet gdy nie ma śniegu nie biegnie się komfortowo po lekko pochyłej drodze. Czarny szlak nie należy do moich ulubionych, ale trzeba przyznać, że potrafi być ładny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Yy67xnSZAtE/V0dAvaOqaoI/AAAAAAAAHaY/iOTrKAXjUz8-xgYDWbmEYy8x5rNRJ_lSACKgB/s1600/DSC02468.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-Yy67xnSZAtE/V0dAvaOqaoI/AAAAAAAAHaY/iOTrKAXjUz8-xgYDWbmEYy8x5rNRJ_lSACKgB/s640/DSC02468.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Źródło Joanny plus Czarek w koszulce finishera Biegu Granią Tatr</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Pogodę mamy dziś łaskawą, słońce nie operuje mocno, a temperatura w granicach 15 stopni. Mimo to targam na plecach dwie półlitrowe butelki z wodą. Czarny szlak jest poprowadzony po dawnym, utwardzonym kamieniami niemieckim szlaku, po którym bieg nie jest najprzyjemniejszy. Po drodze odświeżamy się przy źródle Joanny z pyszną, chłodną wodą. W ogóle w Masywie Ślęży jest wiele źródeł ułatwiających wędrówkę. Biegnąc lekko pofalowanym terenem docieramy do archeologicznego szlaku czarnego misia. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Jp2DdPaxnZ8/V0dAxvJK6HI/AAAAAAAAHaY/Mrgy3Jgyl_sC9RN-nPulIcQUFDWsByvUQCKgB/s1600/DSC02469.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-Jp2DdPaxnZ8/V0dAxvJK6HI/AAAAAAAAHaY/Mrgy3Jgyl_sC9RN-nPulIcQUFDWsByvUQCKgB/s640/DSC02469.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stary dąb na czarnym szlaku</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Przedtem mijamy jeszcze paru turystów. Teraz zbiegamy w dół, kamienistą ścieżką, która po jakimś czasie doprowadza nas do wypłaszczenia i tablicy zapowiadającej cmentarzysko kurhanowe. Szlak nie jest tutaj jakoś szczególnie uczęszczany, przedzieramy się przez krzaki, kurhanów nie widzimy, ale Czarek zaczyna się martwić, czy są tu kleszcze. Intuicja go nie myli, i po obejrzeniu się lokalizuje cztery kleszcze. Ja na sobie nie mam chyba ani jednego - możliwe że zasługa picia czystka. Dłuższa przerwa na te kleszcze, zostawiam w końcu Czarka i biegnę dalej, do rezerwatu archeologicznego ze skansenem. Przebiegam przez wał starożytnego grodziska i wbiegam na polanę z kilkoma odtworzonymi chatami ślężańskimi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-eQLgk0VWqVU/V0dA1DhTE8I/AAAAAAAAHaY/oqVSPRf4AQUBUYh81LS9oXn4zyc9AJ_3wCKgB/s1600/DSC02473.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-eQLgk0VWqVU/V0dA1DhTE8I/AAAAAAAAHaY/oqVSPRf4AQUBUYh81LS9oXn4zyc9AJ_3wCKgB/s640/DSC02473.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekonstrukcja chaty Ślężan</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Tu spotykam panią, która zajmuje się tym rezerwatem, przy okazji będąc pomysłodawczynią i twórcą tutejszych szlaków archeologicznych. Wymieniamy uwagi dotyczące eksploracji zabytków wczesnosłowiańskich oraz przebiegu szlaków, a także tego, jak uchronić się przed kleszczami - dowiaduję się, że witamina B je odstrasza. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-o9admYxxq3c/V0dA1rBzkFI/AAAAAAAAHbo/ly1kgi7X_y0RL3m2SS4Wh6rLkzT9v_hTACKgB/s1600/DSC02474.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-o9admYxxq3c/V0dA1rBzkFI/AAAAAAAAHbo/ly1kgi7X_y0RL3m2SS4Wh6rLkzT9v_hTACKgB/s640/DSC02474.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<b>Czarek ulega kleszczowej psychozie</b>, stwierdza że musi się opłukać w jakiejś wodzie, chrzani coś o kamieniołomie w Sobótce zachodniej. Chwilę z nim biegnę przez Będkowice drogą na Tąpadła, rozdzielamy się, wbiegam w ulicę Leśną i jak nazwa wskazuje, zaraz jestem w lesie. Biegnę jakimiś ścieżkami, cały czas blisko zabudowań. Jednak konsekwentnie gdzieś w kierunku szczytu, jak mi się wydaje. Po jakimś czasie dobiegam do linii energetycznej, która, jak wiem, prowadzi na sam szczyt, i ścieżką(albo i czymś podobnym do ścieżki) wzdłuż niej przekraczam czarny szlak, jeszcze jakąś drogę i już jestem w okolicach Ścieżki pod Skałami. W międzyczasie oglądam niektóre skały, a Czarek kąpie się w ośrodku wczasowym w Sulistrowicach, przy okazji będąc świadkiem przyjazdu policji do awanturujących się wczasowiczów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-G4ohMIn63vY/V0dBFrTq7iI/AAAAAAAAHbo/4UPz1jd7rasDo1K74NGt0oqnRenvG1kjQCKgB/s1600/DSC02489.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-G4ohMIn63vY/V0dBFrTq7iI/AAAAAAAAHbo/4UPz1jd7rasDo1K74NGt0oqnRenvG1kjQCKgB/s640/DSC02489.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok ze Ścieżki na skały</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-NDnWVNdLgpI/V0dBIk5CClI/AAAAAAAAHb4/ki4yb3QGwHw_IlI6DrQBoFnCtGA_F33vACKgB/s1600/DSC02493.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-NDnWVNdLgpI/V0dBIk5CClI/AAAAAAAAHb4/ki4yb3QGwHw_IlI6DrQBoFnCtGA_F33vACKgB/s640/DSC02493.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Im dalej w las, tym więcej kamoli</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Skręcam w Ścieżkę pod Skałami, by zaraz zejść z niej w kierunku szczytu, idąc za skałami, które pierwszy raz widzę. Posuwam się cały czas w górę wśród skałek przypominających pobliskie Skały Władysława, jednak to nie są one. Na mapie są one zaznaczone bez konkretnej nazwy. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
W trakcie mojej podróży czasem są potrzebne ręce, by się dalej poruszać. W pewnym momencie teren robi się bardziej płaski, a ja słyszę i widzę ludzi, znajdujących się na czerwonym i żółtym szlaku, już w miejscu przed ostatnim podejściem na szczyt. I w tym miejscu znajduję pozostałości tzw. zagrody dla bydła.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-WdSHkz-eIcc/V0dBU09-9kI/AAAAAAAAHbs/A01OC9NPTQgZB263FCNvxWMwcK8vL6oqgCKgB/s1600/DSC02506.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-WdSHkz-eIcc/V0dBU09-9kI/AAAAAAAAHbs/A01OC9NPTQgZB263FCNvxWMwcK8vL6oqgCKgB/s640/DSC02506.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna ze ścian "zagrody dla bydła"</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Miałbym mapkę trasy, ale niestety Endomondo mi się zatrzymało na samym początku trasy, i dlatego mój brak znajomości topografii Ślęży pokutuje. Kilkadziesiąt wizyt na tej górze, a ja nadal nie wiem co i jak. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ok, postanawiam odnaleźć Czarka. Zbiegam w szlak czarnego misia, który dochodzi do czerwonego z Sulistrowic w okolicach Świętego Źródełka. Zbiegam w dół, mijając paru zapalonych turystów. Po kilku minutach spotykam Czarka, z którym byłem umówiony, że będzie kierował się na Ślężę. Siadamy na kamieniu i spożywamy chałwę i czekoladę, pijemy wodę. Teraz na spokojnie pod górę, na sam szczyt. Po drodze łazimy jeszcze po starożytnym wale kultowym.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-4YrpHrqROSM/V0dBc4VO0zI/AAAAAAAAHbs/lA2MuXVgU5EEUkC3_f9pUOjN_FYQ8lhMACKgB/s1600/DSC02515.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-4YrpHrqROSM/V0dBc4VO0zI/AAAAAAAAHbs/lA2MuXVgU5EEUkC3_f9pUOjN_FYQ8lhMACKgB/s640/DSC02515.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarek bezcześci wał kultowy w pobliżu wieży przekaźnikowej</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Jako że nie zamierzamy spędzać na wycieczce całego dnia, powoli myślimy nad powrotem. Czarek chce wracać prosto do samochodu. Co to, to nie. Mam swoje sposoby. Chwilę zbiegamy ze szczytu czerwonym szlakiem, gdy po prawej stronie zauważam ślad po starym niemieckim szlaku. Nakłaniam mojego kompana do "zobaczenia" co tam jest, co będziemy jak standardowi turyści po szlaku biegać i spokojnym ludziom przeszkadzać. Trafiamy na zarośnięty punkt widokowy, na którym już kiedyś byłem z Agi, zresztą nie jesteśmy tu sami, kilka osób właśnie wraca stamtąd na szlak. Stojąc na skale zauważam schody prowadzące w dół, już chyba mniej uczęszczane.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gXlTMZ0zoXY/V0dBenp7n7I/AAAAAAAAHbs/3DXXdTOdFNQJFmxnMgOM2HU9kJktp2iMwCKgB/s1600/DSC02517.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-gXlTMZ0zoXY/V0dBenp7n7I/AAAAAAAAHbs/3DXXdTOdFNQJFmxnMgOM2HU9kJktp2iMwCKgB/s640/DSC02517.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Droga Gienka</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Tak jest, to słynna droga Eugenweg. Szybko docieramy do Zaułku Manteuffla (Manteuffels Ruh), którego właściwie szukałem. Dawniej, za Niemca, miejsce to było popularne i zagospodarowane turystycznie. A sama skała jest dokładnie pod punktem widokowym, na którym byliśmy przed chwilą, nie wiedząc, co mamy pod sobą.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1VsnidqmrnE/V0dBg6WDcmI/AAAAAAAAHbs/zkbjIGes4RoqVXVyO2xJq0W7QDmn3h1QgCKgB/s1600/DSC02519.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-1VsnidqmrnE/V0dBg6WDcmI/AAAAAAAAHbs/zkbjIGes4RoqVXVyO2xJq0W7QDmn3h1QgCKgB/s640/DSC02519.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moje jedyne zdjęcie na tej wycieczce</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzSaJUMZrUhvU2PCHd650A1C9ia_-15WO9DwwHcxx0h33RZATjUtvLl-o_0w5f_8I4vDVNS-h38FMzVwV-D1SzSBm28HGSnqCP6BK-yegzW_WoniRtGrMjvWvGxHoYMApJClx7jpoRjy24/s1600/zaulek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzSaJUMZrUhvU2PCHd650A1C9ia_-15WO9DwwHcxx0h33RZATjUtvLl-o_0w5f_8I4vDVNS-h38FMzVwV-D1SzSBm28HGSnqCP6BK-yegzW_WoniRtGrMjvWvGxHoYMApJClx7jpoRjy24/s640/zaulek.jpg" width="414" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak to wyglądało dawniej źródło: <a href="http://dolny-slask.org.pl/4503810,Sobotka,Zakatek_Zacisze_Manteuffla.html" target="_blank">dolny-slask.org.pl</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Biegniemy dalej Eugenweg, trasa dosyć mroczna i wąska, ale bardzo nam się podoba. Biegnie blisko szlaku, by potem trochę odbić w prawo, do kolejnych schodków. Szybko dobiegamy do Ścieżki pod Skałami, w miejsce, gdzie odchodzi szlak przyrodniczy. Czarek nie wie gdzie jest :) Chcąc wydłużyć nasz pobyt tutaj, daję mu wybrać drogę. Zamiast zbiec w dół szlakiem-choinką, on wybiera drogę ścieżką na południe, w stronę odwrotną od Sobótki. Dobiegamy do miejsca z którego ruszałem w kierunku moich nowo odkrytych skałek i zbiegamy drogą w dół, aż do czerwonego szlaku. Tutaj Czarek kapuje się gdzie jesteśmy. Chwilkę zbiegamy czerwonym i już czarnym szlakiem wracamy do przełęczy, a potem stokami Gozdnicy do samochodu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Było miło, ale krótko. Przez brak pomiaru nie wiem nawet jak krótko, około 3 godzin. A o ilości kilometrów nie będę nawet spekulować, szlakiem nie biegłem to i nie potrafię określić nawet przybliżonej odległości. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ale dzięki temu że krótko, to zdążę jeszcze na procesję. Na pewno mam jeszcze po co wracać na Ślężę, nie wszystkie tajemnice tej góry stoją przede mną otworem, jeszcze muszę trochę się tu pokręcić, znaleźć kilka ładnych miejsc. Mimo czekających tu na mnie kleszczy, bo jednego chyba znalazłem na sobie w sobotę, o dziwo wyglądało na to, że próbował się ze mnie ewakuować, zniesmaczony widocznie gęsto lejącym się ze mnie potem, nie napiwszy się wcześniej mej krwi. Marnie skończył. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-3509783211682636742016-05-22T17:10:00.001+02:002016-07-28T22:47:31.824+02:00Dlaczego Ponzel skoczył i czego (jeszcze) nie ma na Wikipedii? <div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
Dla ciekawych, <a href="http://adamklimczak.blogspot.com/2016/05/majowka-2016.html" target="_blank">tutaj pierwsza część wspomnień z majówki</a>, a poniżej już druga, ostatnia część.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dzień 3 - Poniedziałek 2 maja</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś w planach wyjazd do Polanicy-Zdrój. W różnych celach - kobiety nie wejdą nawet do lasu, my zrobimy ponad 20km. W Polanicy będę dopiero drugi raz w życiu, za pierwszym razem przybiegłem tu z Wałbrzycha :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Dojeżdżamy na miejsce po 10, i od razu się rozdzielamy. Trasa jest, nomen omen, z góry założona, a tworzy ją pętla dookoła doliny Bystrzycy Dusznickiej. W mieście z początku lecimy deptakiem, by szybko dotrzeć do naprawdę wchodzącego w miasto lasu (a właściwie to miasto wchodzi w las).<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-zkMxoPgCICE/VylRu6o_l1I/AAAAAAAAHQE/8uqcmUN97GAQAi5P-7nHDx8d7NJFpkzFACKgB/s1600/DSC02353.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-zkMxoPgCICE/VylRu6o_l1I/AAAAAAAAHQE/8uqcmUN97GAQAi5P-7nHDx8d7NJFpkzFACKgB/s640/DSC02353.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na deptaku w Polanicy</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Biegniemy żółtym szlakiem w kierunku zamku Leśna. Znajdujemy się teraz na terenie Gór Stołowych, i chcąc to zaakcentować, mam na sobie koszulkę z Maratonu Gór Stołowych. Szlak jest dość ciekawy, gdzieniegdzie występują pojedyncze skałki, podobne do Skalnych Grzybów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkbXS9NxTFvRy9yRXDO2qYaXAqehYjR2vLZsh1-pC-EagMNWPPHfea91uRhORduPTe6WbjVXsWGeUmr-lFbT_lRve6M5rZCYtnWucQfmD2RQ6jsTrS45AhvS_9p5i5XQxTPENMWAInUVEX/s1600/Clipboard01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkbXS9NxTFvRy9yRXDO2qYaXAqehYjR2vLZsh1-pC-EagMNWPPHfea91uRhORduPTe6WbjVXsWGeUmr-lFbT_lRve6M5rZCYtnWucQfmD2RQ6jsTrS45AhvS_9p5i5XQxTPENMWAInUVEX/s640/Clipboard01.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Góry Stołowe to i skałki muszą być :)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Mijamy sporo turystów, w tym grupy (zde)zorganizowanej młodzieży szkolnej. Niestety, biegaczy nie uświadczamy. Za to już przy zamku, nota bene, zbudowanym dopiero w XIX w. jako widzimisię Leopolda von Hochberga, spotykamy wspinaczy. Korzystają z urwiska opadającego w kierunku miejscowości Szczytna, a my nad nimi podziwiamy panoramę Gór Stołowych i Bystrzyckich z punktu widokowego. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-hVLJn_ry_ro/VylRzlI13QI/AAAAAAAAHQE/PA_czO_0o3cWACpTvJjBRH61xXMUhjpPgCKgB/s1600/DSC02359.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-hVLJn_ry_ro/VylRzlI13QI/AAAAAAAAHQE/PA_czO_0o3cWACpTvJjBRH61xXMUhjpPgCKgB/s640/DSC02359.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Właściwie nic tu nie widać ciekawego - ok, panorama Szczytnej</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Zbiegamy ponad 100 metrów w dół i już jesteśmy w Szczytnej. Kierujemy się teraz asfaltową drogą do wsi Nowe Bobrowniki, po drodze podziwiając zamek z dołu. Niestety, nie robię zdjęcia. Mniej więcej od stacji kolejowej zaczyna się to, czego najbardziej nie lubię - kilkukilometrowy podbieg asfaltem. Powoli biegnąc docieramy do Bobrowników, gdzie schodzimy z drogi i czerwonym szlakiem wiodącym stromym podejściem zmierzamy w kierunku Wolarza(852), już w paśmie Gór Bystrzyckich.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-_tdLHamD0SY/VylR52TRaYI/AAAAAAAAHQE/85odHGosoUMTrxT3JhYWhV08xI5i0FOYACKgB/s1600/DSC02366.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-_tdLHamD0SY/VylR52TRaYI/AAAAAAAAHQE/85odHGosoUMTrxT3JhYWhV08xI5i0FOYACKgB/s640/DSC02366.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Smaczki z Bobrownik - śpiewający aniołek</td></tr>
</tbody></table>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Byłem zszokowany, jak stromo musimy podchodzić. Łątek jest za to zachwycony. Leci do góry nie rozglądając się na boki, nie wychwytując co ciekawego można zobaczyć. A zobaczyć można to, co nie jest opisane na Wikipedii.<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-JNgb-mII_20/VylR-rbxZZI/AAAAAAAAHQE/3ztJug3jbHUCRS0Dawp7Arkh8PhE4m4YgCKgB/s1600/DSC02371.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-JNgb-mII_20/VylR-rbxZZI/AAAAAAAAHQE/3ztJug3jbHUCRS0Dawp7Arkh8PhE4m4YgCKgB/s640/DSC02371.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gołoborze pod Wolarzem</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Z tym że nie jest to opisane, to się zapędziłem, bo to, że gołoborze tam jest, można przeczytać na stronie wiki o Wolarzu. Za to nie występuje informacja o tym na stronie o <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Go%C5%82oborze" target="_blank">gołoborzu</a>. Moja zmiana dopiero czeka na zaakceptowanie przez redaktorów. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Sam szlak widać że nieczęsto używany, ale to nam się akurat podoba. W partiach szczytowych szlak biegnie po kamieniach, a jesteśmy otoczeni pięknymi, młodymi brzozami. Docieramy na Wolarz i robimy pamiątkowe zdjęcie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-SAoQ5LgSoj8/VylSB0NzA1I/AAAAAAAAHQE/wKzgX5VQ7CcwP9vPGLqzEgNxI7rGQ4KWACKgB/s1600/DSC02374.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-SAoQ5LgSoj8/VylSB0NzA1I/AAAAAAAAHQE/wKzgX5VQ7CcwP9vPGLqzEgNxI7rGQ4KWACKgB/s640/DSC02374.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Wolarzu</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Zmieniamy kolor szlaku na czarny, sam szlak nie figuruje jeszcze na mojej mapie papierowej, na szczęście w Mapie turystyczne na androidzie wszystko gra. Zbiegamy z Wolarza do drogi, mijając całą rodzinną grupę turystów. Dalej poruszamy się niewygodną, kamienistą drogą. Dobiegamy do ruin Fortu Fryderyka, leżącego na zachodnim, niższym wierzchołku Kamiennej Góry(701 - niższy wierzchołek).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-WE-MU-sBEkw/VylSFIpNeLI/AAAAAAAAHQE/JEK0e9L1H4oxuoYVcV-MIcLRzTKFdciVgCKgB/s1600/DSC02379.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-WE-MU-sBEkw/VylSFIpNeLI/AAAAAAAAHQE/JEK0e9L1H4oxuoYVcV-MIcLRzTKFdciVgCKgB/s640/DSC02379.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wewnątrz fortu Fryderyka</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Chwilę oglądamy to miejsce, powstałe z rozkazu króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II pod koniec XVIII wieku. nie spełniło żadnych funkcji wojennych, zostało częściowo rozebrane kilkanaście lat po wybudowaniu na potrzeby budownictwa w pobliskich miejscowościach. A pod nami po urwisku poruszał się samotny wspinacz.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-dZoX9irbiwI/VylSJtewoiI/AAAAAAAAHQE/rfC7MNnC7lYyaxKujRRJVh6jzLU3apj4gCKgB/s1600/DSC02383.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-dZoX9irbiwI/VylSJtewoiI/AAAAAAAAHQE/rfC7MNnC7lYyaxKujRRJVh6jzLU3apj4gCKgB/s640/DSC02383.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ponzels kühner Sprung 1887 (Śmiały skok Ponzela)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Nad urwiskiem jest tablica upamiętniająca Pana Augusta Ponzela, miejscowego gawędziarza i weterana wojny prusko-francuskiej 1870-1871. Pewnego dnia osobnik ten przebywał tu z kolegą w stanie wskazującym na spożycie, i założył się, że skoczy w dół. Miał szczęście, bo upadł na świerk i nic mu się nie stało, i lekko poobijany poszedł jeszcze do karczmy odebrać zasłużoną nagrodę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
My nie decydujemy się na skok i ruszamy dalej, dość płaskim i upstrzonym skałkami terenem, na wschodni, wyższy wierzchołek Kamiennej Góry(704). Stamtąd już prosto przez Sokołówkę, dzielnicę Polanicy, do centrum, gdzie czekała na nas Skoda. Jeszcze zakupy w Biedronce i całą ekipą jedziemy na obiad. <a href="https://mapa-turystyczna.pl/route/z4b3" target="_blank">Tutaj</a> link do naszej pętli. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-NQlCxOly-rY/VylSYDe2G2I/AAAAAAAAHQE/cTDty3CMU9ckOk5-OYSxM_qn3r7zHZGeACKgB/s1600/DSC02401.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-NQlCxOly-rY/VylSYDe2G2I/AAAAAAAAHQE/cTDty3CMU9ckOk5-OYSxM_qn3r7zHZGeACKgB/s640/DSC02401.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stacja w Długopolu-Zdrój, GSS idzie ponad tunelem</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Po obiedzie idziemy drogą wzdłuż torów do Długopola-Zdroju. Docieramy do aktualnie zamkniętego ze względu na remont torowiska dworca, przez który przechodzi Główny Szlak Sudecki. Schodząc w kierunku centrum uzdrowiska namierzamy czosnek niedźwiedzi, który zamierzamy później zebrać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-ef_-TOertmU/VylSfM1jxlI/AAAAAAAAHQE/-dr-HRuHYi4X7AMXufuY4K9ZwE1RLmjLACKgB/s1600/DSC02411.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-ef_-TOertmU/VylSfM1jxlI/AAAAAAAAHQE/-dr-HRuHYi4X7AMXufuY4K9ZwE1RLmjLACKgB/s640/DSC02411.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Poletko" czosnku niedźwiedziego</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Park zdrojowy jest bardzo ładny i niedawno odnowiony. W jego obrębie znajduje się źródło wody o żelazistym smaku. Spacerujemy po niezbyt zatłoczonym parku, czując, że chętnie byśmy coś zjedli. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
W drodze powrotnej oglądamy jeszcze dawny kościół ewangelicki przerobiony teraz na kawiarnię "Horus" Zbieramy też liście czosnku niedźwiedziego, który przyda nam się przy komponowaniu kolacyjnej surówki.. Idziemy spać jak zwykle późno, wcześniej grając w planszówki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-kKrwHe3GXCg/VylSfqN5CDI/AAAAAAAAHQE/KN2VA4ck-xcFMxqzs9DRp9xmrltj1aU7QCKgB/s1600/DSC02412.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-kKrwHe3GXCg/VylSfqN5CDI/AAAAAAAAHQE/KN2VA4ck-xcFMxqzs9DRp9xmrltj1aU7QCKgB/s640/DSC02412.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół ewangelicki z końca XIX w. - teraz kawiarnia Horus</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="text-align: start;"><b>Dzień 4 - Wtorek 3 maja</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ostatni dzień wyjazdu, i nie jest to powód do radości. Od jutra wracamy do pracy. Poranna msza, śniadanie i jedziemy na ostatnią wycieczkę, skromnie, bo jedziemy niedaleko, znowu do Międzygórza. Tym razem celem jest Igliczna(845), popularny cel spacerów, da się tam wjechać samochodem pod samo schronisko i sanktuarium Marii Śnieżnej. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-X5SqclZslBY/VylSn7KHR0I/AAAAAAAAHQE/T6YNxQfv53kMWdqW2xa_1DzfiBlXVHatwCKgB/s1600/DSC02421.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-X5SqclZslBY/VylSn7KHR0I/AAAAAAAAHQE/T6YNxQfv53kMWdqW2xa_1DzfiBlXVHatwCKgB/s640/DSC02421.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wodospad Wilczki </td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Rozdzielamy się przy samochodzie, biegniemy zobaczyć jak trzyma się wodospad Wilczki, mający 22 metry wysokości. Fajnie by było znaleźć się pod wodospadem, następnym razem postaram się zrealizować tą zachciankę. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Łątek dyktuje mocne tempo, wymiękam na schodach, które wiodą w okolicach wodospadu. Zaraz szlak się chwilowo wypłaszcza, by potem znowu uraczyć nas podbiegiem. Oczywiście niepotrzebnie wziąłem dres, chociaż dziś było zdecydowanie zimniej, około 14 stopni. Wbiegamy na sam szczyt wzdłuż drogi krzyżowej, by potem zbiec poza jakąkolwiek ścieżką na parking. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-sPRA7jLMZUk/VylSqF5aHSI/AAAAAAAAHQE/VGT6nOSfLkILlhMxreu3b48X9Wzi6RJwgCKgB/s1600/DSC02423.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-sPRA7jLMZUk/VylSqF5aHSI/AAAAAAAAHQE/VGT6nOSfLkILlhMxreu3b48X9Wzi6RJwgCKgB/s640/DSC02423.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczyt Iglicznej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Później dokręcamy parę kilometrów w kierunku Ogrodu Bajek jakąś nieznaną mi wcześniej drogą i wracamy pod schronisko, gdzie już czekają na nas dziewczyny. Decydujemy się wrócić szlakiem zielonym, wiodącym przez zaporę, której jeszcze nie widziałem. Szlak jest fajny, dosyć stromy i raczej rzadziej uczęszczany. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-8yfUeV-Kafs/VylSsxUn8oI/AAAAAAAAHQE/hCwIiHUkZYY1zXh_wArVXk-ixjiYbumewCKgB/s1600/DSC02426.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-8yfUeV-Kafs/VylSsxUn8oI/AAAAAAAAHQE/hCwIiHUkZYY1zXh_wArVXk-ixjiYbumewCKgB/s640/DSC02426.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawa rzeźba na zielonym szlaku z Iglicznej</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Duże wrażenie zrobiła na nas zapora. Zrobiliśmy sobie tam trochę zdjęć, ja zrobiłem pętlę dookoła zapory. Sama zapora ma 102 m długości i 29m wysokości i może pomieścić 1 mln m sześciennych wody. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-gd0cbxb-Xzo/VylSyDWUw5I/AAAAAAAAHQE/1iXanP_OZvk0Ol3O0A3_vMcxTFyURuFbgCKgB/s1600/DSC02437.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-gd0cbxb-Xzo/VylSyDWUw5I/AAAAAAAAHQE/1iXanP_OZvk0Ol3O0A3_vMcxTFyURuFbgCKgB/s640/DSC02437.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na tle majestatycznej zapory Wilczki</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Spod zapory biegniemy jeszcze nad wodospad i wracamy do auta. Wycieczka miała około 10km, ale była fajnym zakończeniem całego wyjazdu. Wracamy do Długopola i po obiedzie odjeżdżamy do Wrocławia. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Aldi-yCYxXY/VylTBL8TtRI/AAAAAAAAHQE/XjgXfAY6c-sAtH4vzepv7kiN0hewCi0yACKgB/s1600/DSC02456.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-Aldi-yCYxXY/VylTBL8TtRI/AAAAAAAAHQE/XjgXfAY6c-sAtH4vzepv7kiN0hewCi0yACKgB/s640/DSC02456.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie zdjęcie z ostatnią konserwą</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
To oczywiście nie jest mój ostatni wypad w ten rejon. Cała masa atrakcji jeszcze przede mną. Między innymi zimowe nocowaniu w Chatce pod Śnieżnikiem, odwiedzenie Strażnika Wieczności w Górach Bystrzyckich, przebiegnięcie Wieczności i odwiedzenie Torfowiska pod Zieleńcem, a także wycieczka w Góry Orlickie, które dopiero liznąłem. Rejon Kotliny Kłodzkiej ma swój urok, pewnie nie nudziłbym się tu nawet na miesięcznym urlopie. Zawsze można udać się na czeską stronę, czy odkrywać uroki Kłodzka, pospacerować po pięknej Bystrzycy, albo korzystać z dzikości Gór Bialskich. Nic tylko tu przybywać i cieszyć się pięknem tych rejonów, w których zakochałem się bez pamięci. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-61859267876734563012016-05-21T23:53:00.001+02:002017-03-23T09:10:16.973+01:00Lista gór do zdobycia i szlaków do przebycia (na lata)<br />
<br />
Jest wiele miejsc, w które chciałem się udać w przyszłości, bliższej i dalszej. Tutaj zamieszczam listę moich celów turystycznych, które będę próbował realizować. Niektóre są łatwe i wymagają tylko pojechania w dane miejsce i prostego wejścia na szczyt. Inne wymagają większej ilości czasu. Jeszcze inne poza czasem i pieniędzmi wymagają jeszcze pewnych umiejętności i kondycji.<br />
Nie mam takich aspiracji jeśli chodzi o konkretne zabytki znajdujące się w miastach, nie interesują mnie architektoniczne smaczki z dalekich krain, ani nie mam ochoty jeść chińskiego żarcia w Chinach. Do Chin to mogę pojechać połazić po górach :) Może kiedyś zapragnę zobaczyć jakieś konkretne miasto, ale takie sprawy to raczej przy okazji pobytu w górach ogarniam :) Bo przecież interesuję się historią różnych miejsc, tylko że większym magnesem jest dla mnie jednak przyroda, niejako historię odrzucając na bok.<br />
A gdzie Ty chciałbyś pojechać?<br />
<br />
<br />
<b>Szczyty górskie</b>, które chcę zdobyć, w jakiejkolwiek formie, byle tylko być na ich wierzchołku, na niektórych byłem w cieplejszej porze roku i chciałbym je zdobyć także zimą:<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
1. Mitikas(2918) - najwyższy szczyt Grecji, w masywie Olimpu, prawie wlazłem tam w 2014 roku, jednak oblodzenie i brak widoczności uniemożliwiło mi dotarcie na sam szczyt.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://images.summitpost.org/original/120707.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEgux6GBs7o_TFdXZfrNOp-NDLUM6d_NqHexB0q75G69DaZX3gwig-9G0wPTBUCGJpA9ScG3zBT-pLHDtZuzUOsbqJdQ9XBYZocUkw5JltBxUoLYcGs1pvcNtGMW22-pVbe2N1hJU983VWa7IOg7O1SE=" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: http://www.summitpost.org/view-from-skala-to-mitikas/120707</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
2. Mount Blanc(4810) - najwyższy szczyt Europy według Międzynarodowej Unii Geograficznej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d7/Mont_Blanc_from_Punta_Helbronner%2C_2010_July.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d7/Mont_Blanc_from_Punta_Helbronner%2C_2010_July.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło:https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d7/Mont_Blanc_from_Punta_Helbronner%2C_2010_July.JPG </td></tr>
</tbody></table>
<br />
3. Rysy (2503,zimą) - najwyższy szczyt Polski, byłem wiosną i latem, przydałoby się zdobyć go zimą od polskiej strony.<br />
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdNEMYqlrKA4eQOn9lKGGdwZi103uc3vjthzBGoGVwUpdpP0j5w9_4TmyuPHJD2gGrpbcq2djNfbCFyXNZyE5UvsB7FN2ieE6Qh435chAEsYO3IZT1znXo40ZaBDBv5C_YojKN1xu2zL12/s1600/P1030826.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdNEMYqlrKA4eQOn9lKGGdwZi103uc3vjthzBGoGVwUpdpP0j5w9_4TmyuPHJD2gGrpbcq2djNfbCFyXNZyE5UvsB7FN2ieE6Qh435chAEsYO3IZT1znXo40ZaBDBv5C_YojKN1xu2zL12/s640/P1030826.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
4. Kościelec(2155) - jeszcze nie miałem okazji wejść, a podobno nie jest taki łatwy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqtXZjoCksXZxNtzN0A7mcCAKseoKvOxFwA-t8EGnFjRbDUeK3WwQO3rzwy8C-4Te7GEU8sBrHXiTweqprOnfVtC5WN2QxdY20JpusPVJ5gwU-psm9rK2TNv5LwRLxxwgpcGfC5DGFILnF/s1600/Clipboard01.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="290" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqtXZjoCksXZxNtzN0A7mcCAKseoKvOxFwA-t8EGnFjRbDUeK3WwQO3rzwy8C-4Te7GEU8sBrHXiTweqprOnfVtC5WN2QxdY20JpusPVJ5gwU-psm9rK2TNv5LwRLxxwgpcGfC5DGFILnF/s640/Clipboard01.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
5. Bystra (2248,zimą) - zimowe wejście na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich nie jest takie trudne.<br />
<br />
I udało mi się to zrobić, po drugiej próbie, 19 lutego 2017 :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvnoVcbEi3AolfNYQsxido2EivJHMjShikzVeYb8fSYipbPisk6bLTDAWLl6-ZeHFM-MRvSVpFM4pb5xFZ1mnYf4Zar6zhT4rh_FSuo6ncozRlmt9tfrZydjWg_43OhAWZMIALOGNJ6rn6/s1600/DSC04523.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvnoVcbEi3AolfNYQsxido2EivJHMjShikzVeYb8fSYipbPisk6bLTDAWLl6-ZeHFM-MRvSVpFM4pb5xFZ1mnYf4Zar6zhT4rh_FSuo6ncozRlmt9tfrZydjWg_43OhAWZMIALOGNJ6rn6/s640/DSC04523.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div>
<br /></div>
<br />
6. Elbrus - najwyższy szczyt Europy według Messnera, Bassa i środowiska wspinaczkowego.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://i0.wp.com/moealthani.com/wp-content/uploads/2016/03/Mt_Elbrus.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEiPfSrlCVCLsvTAo4uwje1bVsY0rW1-yLovGMx5CGIcd2zqKuNY4cD7_5liAFtyCdOAnvrrCemn9R1LANBO_9CA3-eXyEZ5-t-_1BhlG5TIvGkRiuA7bYIZRc5Wlja0txeufAEZCou5Kv12h2EOH6-yA-bpQR98JDOnXULtzo2DSN83EmG-L-ns=" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: http://i0.wp.com/moealthani.com/wp-content/uploads/2016/03/Mt_Elbrus.jpg</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
7. Maślak, albo Skopiec - najwyższe szczyty w Górach Kaczawskich, co do których Wikipedia ma mieszane opinie, która z nich jest wyższa. Będę musiał się tym zająć :)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Skopiec_mit.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Skopiec_mit.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Skopiec_mit.JPG</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
8. Rowokół (115) - wzgórze polodowcowe, najwyższy punkt na Wybrzeżu Słowińskim.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8e/Rowok%C3%B3%C5%82_and_Lake_Gardno.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="288" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8e/Rowok%C3%B3%C5%82_and_Lake_Gardno.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8e/Rowok%C3%B3%C5%82_and_Lake_Gardno.JPG</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
9. Dylewska Góra (312) - wzniesienie morenowe, najwyższy punkt Garbu Lubawskiego, najwyższy punkt północnej-wschodniej Polski.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://aprs.jestok.com/sr4dos-1/slides/PICT3826.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://aprs.jestok.com/sr4dos-1/slides/PICT3826.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: http://aprs.jestok.com/sr4dos-1/slides/PICT3826.JPG</td></tr>
</tbody></table>
<br />
10.Wieżyca (329) - najwyższe wzniesienie Pojezierza Kaszubskiego i całej północnej Polski.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://zwiedzajkaszuby.pl/upload/galleries/11/g-800-600-Wieza-we-wiezycy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="416" src="https://zwiedzajkaszuby.pl/upload/galleries/11/g-800-600-Wieza-we-wiezycy.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: http://zwiedzajkaszuby.pl/upload/galleries/11/g-800-600-Wieza-we-wiezycy.jpg</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
11. Pico del Teide (3718) - najwyższy szczyt na Teneryfie, najwyższy szczyt Hiszpanii i najwyższe miejsce na jakiejkolwiek Atlantyckiej Wyspie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/51/Teide_a%C3%B1o_2011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/51/Teide_a%C3%B1o_2011.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/51/Teide_a%C3%B1o_2011.jpg</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
12. Psiloritis,/Mount Ida/Timios Stravos (2456) - najwyższy szczyt Krety, położony w Górach Idi.<br />
Byłem kiedyś w pobliżu tego szczytu, ale nie miałem mocy sprawczej, ani ochoty, by wejść nań z rodzicami i młodszym bratem :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Psiloritis3(js).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Psiloritis3(js).jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Psiloritis3%28js%29.jpg</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
13. Galdhøpiggen - najwyższy szczyt Norwegii i całego Półwyspu Skandynawskiego, położony w górach Jotunheimen.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://images.summitpost.org/original/309653.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="424" src="https://images.summitpost.org/original/309653.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: http://images.summitpost.org/original/309653.JPG</td></tr>
</tbody></table>
<br />
14. Howerla - najwyższy szczyt Ukrainy, w paśmie Czarnohory. Kiedyś był to Polski szczyt graniczny.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4d/Hoverla1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4d/Hoverla1.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4d/Hoverla1.JPG</td></tr>
</tbody></table>
<br />
15. Moldoveanu (2544) - położony w Górach Fogaraskich, najwyższy szczyt Rumunii i całych Karpat południowych. Już mam w planach zakup mapy Gór Fogaraskich :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Varful-Moldoveanu-scenery.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="428" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/73/Varful-Moldoveanu-scenery.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Moldoveanu#/media/File:Varful-Moldoveanu-scenery.jpg</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
16. Wielki Chocz(1608) - najwyższy szczyt Gór Choczańskich na Słowacji. Nie jest to jakoś szczególnie daleko, da radę zrobić w weekend, a w długi weekend to na pewno :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/3a/Wielki_Chocz_MF1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/3a/Wielki_Chocz_MF1.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/3a/Wielki_Chocz_MF1.jpg</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<br />
<b>Szlaki</b>, a ich zaliczenie traktuję jako przebycie ich jednym ciągiem, a nie na raty, przy kilku wyjazdach, przynajmniej większość z nich:<br />
<br />
1. Główny Szlak Beskidzki (496km) - szlak prowadzący przez większość pasm polskich Beskidów, biegnie od Ustronia do Wołosatego, czyli od Beskidu Śląskiego aż do Bieszczad. Sporo fragmentów tego szlaku już znam, niektóre odwiedzałem wielokrotnie.<br />
<br />
2. Główny Szlak Sudecki (440km) - szlak analogiczny do GSB, tyle że prowadzi przez pasma sudeckie. Biegnie od Świeradowa-Zdrój aż do Prudnika, czyli od Gór Izerskich aż po Góry Opawskie. Niestety, w dużej części słabo oznaczony, lub wiodący asfaltowymi drogami. Tak jak GSB, znam go, może nawet lepiej.<br />
<br />
3. Mały szlak beskidzki (137km) - uzupełnienie GSB, wiedzie przez pasma przez niego ominięte, czyli Beskid Mały, Makowski i Wyspowy. Prowadzi z Bielska-Białej aż na Luboń Wielki. Znam jego fragment prowadzący przez Beskid Wyspowy.<br />
<br />
4. Szlak Orlich Gniazd (164km) - wiedzie z Krakowa do Częstochowy, i przebiega w makroregionie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, po drodze mijając liczne zamki budowane w Polsce za czasów Kazimierza Wielkiego, zwane Orlimi Gniazdami, skąd nazwa.<br />
<br />
5. Szlak Zamków Piastowskich (146km) - zielony szlak wiedzie przez 15 zamków piastowskich, od Zamku Grodno po Zamek Grodziec, czyli od Gór Wałbrzyskich, aż na Pogórze Kaczawskie. Część trasy nie wiedzie już w górach, ale i tak wydaje mi się ciekawy. Po prostu lubię zamki.<br />
<br />
6. Zielony szlak graniczny Tłumaczów - Słonecznik (101km) -właściwie zielony dochodzi do Kotła Wielkiego Stawu, ale muszę to sprawdzić osobiście, dawno tam nie byłem. Przechodzi przez Góry Kamienne i Karkonosze. Nie do końca jest graniczny, od Przełęczy Okraj traci ten charakter. Ale uważam, że warto będzie go kiedyś przebyć.<br />
<br />
7. Francuska Droga św. Jakuba (774km) - szlak biegnie od miejscowości Saint-Jean-Pied-de-Port do Santiago de Compostela i wbrew nazwie w 98% prowadzi przez terytorium Hiszpanii. Jak można zauważyć, szlak ten odbiega od reszty na tej liście. Główną przeszkodą przy jego pokonaniu będzie chyba czas i pieniądze, ale możliwe że kiedyś uda mi się zrealizować ten cel :) <br />
<br />
<br />
<div>
<br />
Mam nadzieję na realizację tych celów, pewnie też dopiszę jakieś kolejne w miarę realizowania poprzednich. Może pojawią się też inne kategorie w tym wpisie, czas pokaże. </div>
<div>
<br /></div>
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fi0.wp.com%2Fmoealthani.com%2Fwp-content%2Fuploads%2F2016%2F03%2FMt_Elbrus.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEiPfSrlCVCLsvTAo4uwje1bVsY0rW1-yLovGMx5CGIcd2zqKuNY4cD7_5liAFtyCdOAnvrrCemn9R1LANBO_9CA3-eXyEZ5-t-_1BhlG5TIvGkRiuA7bYIZRc5Wlja0txeufAEZCou5Kv12h2EOH6-yA-bpQR98JDOnXULtzo2DSN83EmG-L-ns=" --><!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fimages.summitpost.org%2Foriginal%2F120707.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEgux6GBs7o_TFdXZfrNOp-NDLUM6d_NqHexB0q75G69DaZX3gwig-9G0wPTBUCGJpA9ScG3zBT-pLHDtZuzUOsbqJdQ9XBYZocUkw5JltBxUoLYcGs1pvcNtGMW22-pVbe2N1hJU983VWa7IOg7O1SE=" -->wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-1642927852931709292016-05-16T00:18:00.001+02:002016-07-28T22:47:31.820+02:00Majówka 2016 cz.1 Tegoroczną majówkę zaczynam jak większość mieszkańców kraju nad Wisłą w kwietniu. W piątek zbieramy się w trójkę - Agi, Łątek i ja - do Długopola Górnego, na majówkowy pobyt w domku Madzi, która postanowiła nas wspaniałomyślnie przygarnąć w swoich skromnych progach. Skodą Piotrka docieramy z Wrocławia do Długopola dopiero późną nocą. Planowo miało być jeszcze jasno, ale planowo to Polski miało nie być, a my mieliśmy mówić po niemiecku. Tak więc po uroczystej kolacji i szybkiej kąpieli idziemy spać, wcale nie wcześnie, bo po północy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Dzień 1 - sobota 30 kwietnia</b></div>
<br />
W sobotę leniwie wyłazimy z łóżek. Plan na dziś - Śnieżnik(1425). Dla niektórych to plan maksimum, dla innych niekoniecznie. Po śniadaniu jedziemy do Międzygórza, a konkretnie na ostatni parking na szlaku na Śnieżnik. Pogoda ładna, w miarę ciepło, turystów, choć była już 10, nie za wiele. Idziemy szlakiem czerwonym, Głównym Szlakiem Sudeckim.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aOAJuPwq8W0/VylQPC_M9NI/AAAAAAAAHQE/ITPiCdBBmrED2zEgtL38mylFjmfuEkNegCKgB/s1600/DSC02229.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-aOAJuPwq8W0/VylQPC_M9NI/AAAAAAAAHQE/ITPiCdBBmrED2zEgtL38mylFjmfuEkNegCKgB/s640/DSC02229.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gotujący się Piotr na ostrym podejściu<br />
<a name='more'></a></td></tr>
</tbody></table>
Jak to w życiu często bywa, w naszej ekipie występuje niezgoda co do tempa marszruty. Dlatego też wpadam na konsensusowy pomysł zlikwidowania na jakiś czas koedukacyjnego charakteru naszej wycieczki, w celu zadowolenia obu stron. Dziewczyny dalej zmierzają szlakiem czerwonym, wśród innych turystów, trawersując Średniak. Ja z Piotrem wybieramy drogę mniej uczęszczaną, po prostu nie skręcamy z czerwonym szlakiem w prawo, za to "autostradą" leśną idziemy prosto.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gpbvECovmVU/VylQSCAFC4I/AAAAAAAAHQE/XwRy_fuC7Xo8l76u-PAGAHaObZmT45B5ACKgB/s1600/DSC02232.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-gpbvECovmVU/VylQSCAFC4I/AAAAAAAAHQE/XwRy_fuC7Xo8l76u-PAGAHaObZmT45B5ACKgB/s640/DSC02232.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tragiczne skutki wyrębu drewna</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wedle mapy za jakiś czas mamy ścieżkę prosto na Średniak(1210). I takowa ścieżka znajduje się. Z początku, wedle Łątka, nie wygląda jak ścieżka, ale ja wiem swoje, jako osoba o jako takim doświadczeniu w łażeniu poza szlakami ( co z tego że często się gubię ). Ścieżka, przypominająca bardziej koryto wyschniętego strumienia, biegnie ostro w górę. Za nami otwiera się widok na Czarną Górę. Lubię takie miejsca, szczególnie że tam jestem pierwszy raz, i nie zapowiada się że kogoś spotkamy. Szybko docieramy do partii szczytowej, która jest dosyć płaska. Natrafiamy na rzadko porośnięty szczyt, z którego mamy piękny widok na Hale pod Śnieżnikiem ze schroniskiem i na sam Śnieżnik, jeszcze biały. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Q51-1CsfsIE/VylQb2rNk-I/AAAAAAAAHQE/OWQN62kKkNsDNymtaji5r5xbdyiw1jrAgCKgB/s1600/DSC02244.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-Q51-1CsfsIE/VylQb2rNk-I/AAAAAAAAHQE/OWQN62kKkNsDNymtaji5r5xbdyiw1jrAgCKgB/s640/DSC02244.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na szczycie Średniaka - widok na Śnieżnik</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dalsza droga to już nie ścieżka, a nomen omen droga. Widać, że jeździły tu quady, tego to już w górach nie lubię. Zbiegamy sobie w kierunku schroniska, radując się po drodze śniegiem, którego całkiem sporo zostało - w końcu było to północno-wschodnie zbocze.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-tUZnfvuJfK0/VylQdaP3vBI/AAAAAAAAHQE/VmSvDjlXkm0cyHG_1UkWWiDfjdRffvlhgCKgB/s1600/DSC02246.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-tUZnfvuJfK0/VylQdaP3vBI/AAAAAAAAHQE/VmSvDjlXkm0cyHG_1UkWWiDfjdRffvlhgCKgB/s640/DSC02246.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szalony zbieg Łątka</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W schronisku zajadamy się słodyczami, czekając na dziewoje, które nie lubią się śpieszyć i idą typowo turystycznym tempem. Już z dziewczynami, ale po momencie sami, zmierzamy na Śnieżnik. Ludzi się nagle zaroiło, na samym szczycie spotykamy całe koło PTTK z Tarnowa - masa pozytywnych ludzi w różnym wieku. Widoki są dziś nawet nawet, widać <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Pradziad" target="_blank">Pradziada</a> i oczywiście tą śmieszną czeską .<a href="http://www.dolnimorava.cz/stezka-v-oblacich/" target="_blank">Stezka v oblacích</a>. Po wykonaniu pamiątkowych fotek w pełnym składzie schodzimy jeszcze do Słonika, mijając jeszcze źródło Morawy oraz ruiny starego schroniska.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-y3ktBqXnmMA/VylQpFMf6mI/AAAAAAAAHQE/czvyjWAhkH47yhAaAlqTFcRfR4mU_aK8gCKgB/s1600/DSC02265.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-y3ktBqXnmMA/VylQpFMf6mI/AAAAAAAAHQE/czvyjWAhkH47yhAaAlqTFcRfR4mU_aK8gCKgB/s640/DSC02265.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ja z Agi zasłaniamy Słonika</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
I znowu się rozdzielamy, co będzie już stałym elementem naszej koegzystencji do końca tego wyjazdu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ja z Łątkiem robimy obieg dookoła Śnieżnika, a dziewczęta wracają najkrótszą trasą do samochodu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Od Słonika zbiegamy w stronę zielonego szlaku i granicy rezerwatu, i jego granicą docieramy do Chatki pod Śnieżnikiem. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-rm2X0YVUBdo/VylQwVG9xHI/AAAAAAAAHQE/7lfTzYVGIq4CFUknJxtt30O2QfhgUogTwCKgB/s1600/DSC02274.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-rm2X0YVUBdo/VylQwVG9xHI/AAAAAAAAHQE/7lfTzYVGIq4CFUknJxtt30O2QfhgUogTwCKgB/s640/DSC02274.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Radość z pierwszego razu w Chatce</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ścieżka do Chatki od strony Czeskiej dosyć kiepsko uczęszczana, ciężko się biegło po miękkim śniegu, ale dotarliśmy bez większych przeszkód - tradycyjnie pomyliłem trasę na samym jej początku, od tej strony często się gubię. Na miejscu przywitała nas wesoła kompania dwóch miłośników górskiej ciszy, wymieniamy na szybko nasze śnieżnikowo-chatkowo-jeleniowe doświadczenia i truchtamy dalej w kierunku szlaku niebieskiego, którym dalej trawersujemy Śnieżnik. Po drodze napotykamy fajne sople w miejscu gdzie spływa niewielki strumyk oraz parę biegaczy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-L3ieLgAjjI8/VylQwrsOoyI/AAAAAAAAHQE/xeNycRHtPPQILfXHccC4vqm6LmYq0bWEgCKgB/s1600/DSC02275.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-L3ieLgAjjI8/VylQwrsOoyI/AAAAAAAAHQE/xeNycRHtPPQILfXHccC4vqm6LmYq0bWEgCKgB/s640/DSC02275.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po zrobieniu tego zdjęcia jeden z sopli ucierpiał</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Minuta osiem i jesteśmy pod schroniskiem. Zaczynamy fajny zbieg w dół. Przeceniliśmy dziewczyny, myśleliśmy że one będą na nas czekać w samochodzie, a mijamy je w połowie drogi ze schroniska. Czekamy na nie przy ławeczkach, dojadając cukierki i dopijając wodę. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-mxL6tdQ9E68/VylQzR20lFI/AAAAAAAAHQE/msE8N2gGwsQYQVoac24KhbWeDua17zDKgCKgB/s1600/DSC02278.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-mxL6tdQ9E68/VylQzR20lFI/AAAAAAAAHQE/msE8N2gGwsQYQVoac24KhbWeDua17zDKgCKgB/s640/DSC02278.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zbiegało się fajnie, tylko czemu ja nie mam tam zdjęcia?</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Do samochodu docieramy już w pełnym składzie. Po obiedzie jeszcze spacer zahaczający o Góry Bystrzyckie, którego celem było zobaczenie tajemniczych wałów kamiennych. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2HM7o7-wI74/VylQ5V2B22I/AAAAAAAAHQE/fza8TM8vhp4EmHA13w96ZOnyl9wMzupugCKgB/s1600/DSC02286.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-2HM7o7-wI74/VylQ5V2B22I/AAAAAAAAHQE/fza8TM8vhp4EmHA13w96ZOnyl9wMzupugCKgB/s640/DSC02286.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wał w pobliżu Długopola Górnego</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wały były, całkiem na sporym obszarze, jednak nie jestem pewien czy to wały, czy może specyficznie usypane odpady z pobliskiego dawnego kamieniołomu? Na pewno nie wyglądało to na dzieło obronne, ze względu na położenie na stoku i prostokątny, prawdopodobnie otwarty z jednej strony kształt. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-ME6m6MhcuD0/VylRITBI5aI/AAAAAAAAHQs/5bnMIuGwHwYbUEeAdoHZIWjc4jMcMXQOQCKgB/s1600/DSC02303.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-ME6m6MhcuD0/VylRITBI5aI/AAAAAAAAHQs/5bnMIuGwHwYbUEeAdoHZIWjc4jMcMXQOQCKgB/s640/DSC02303.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok znad Długopola na Masyw Śnieżnika</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wracając oglądamy piękne widoki na Masyw Śnieżnika, a ja biegnę przodem by rozpalić piec w celu nagrzania wody i domu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wieczorem gramy do późna w Osadników z Catanu, wygrywa Madzia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Dzień 2 - niedziela 1 maja</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Rano wstajemy niedługo przed 8 i idziemy do pobliskiego kościoła na mszę. Kościół malutki, ludzi też niewiele. Po kościele śniadanie i jedziemy w objazd. Na pierwszy ogień idzie Autostrada Sudecka, zwana też Drogą Göringa, będąca kiedyś częścią planowanej Sudetenstraße, dziś oficjalnie nazywa się Droga Wojewódzka 389. Jedziemy od strony Różanki, po drodze mijając ruiny zamku Szczerba z XIV w.</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Zatrzymujemy się koło pomnika Odsieczy Wiedeńskiej, przy okazji podziwiając piękne widoki na Masyw Śnieżnika, niestety, lekko zakryte chmurami. </div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-iq1mBscCCWw/VylRNSB9uWI/AAAAAAAAHQs/0jHLA4BWTpgEe3zzFnMVvV9IxRADKdrBACKgB/s1600/DSC02309.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-iq1mBscCCWw/VylRNSB9uWI/AAAAAAAAHQs/0jHLA4BWTpgEe3zzFnMVvV9IxRADKdrBACKgB/s640/DSC02309.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podobno Sobieski tu był</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Kolejnym naszym celem jest Jagoda, najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. Choć np. na Wikipedii jest informacja, że najwyższa jest Sasanka, jednak moim zdaniem najwyższy jest północny wierzchołek Jagodnej znajdujący się poza szlakiem, tak przynajmniej wyglądało to na GPSie. Same Góry Bystrzyckie są dowodem na dawną polskość, a przynajmniej słowiańskość tych ziem. Bowiem ich nazwa pochodzi od miasta Bystrzyca Kłodzka, ta zaś od rzeki Bystrzycy, która nawet po niemiecku brzmi Weistritz - co jest chyba zniekształceniem nazwy Bystrzyca. </div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Dojazd okazuje się kłopotliwy, Autostrada Sudecka między Poniatowem a Spaloną jest w stanie tragicznym. Scodą po przejściach parkujemy nieopodal schroniska PTTK "Jagodna" i kierujemy się, w homogenicznych płciowo grupach, niebieskim szlakiem w kierunku Jagodnej. Z całej ekipy jestem jedynym zorientowanym w temacie jeśli chodzi o to, która Jagodna jest która.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-4TIF3Ssq9hk/VylRQKKUNuI/AAAAAAAAHQE/_7yaCg2tOlw4RukzKpvp0Ij6al-xDWPPQCKgB/s1600/DSC02313.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-4TIF3Ssq9hk/VylRQKKUNuI/AAAAAAAAHQE/_7yaCg2tOlw4RukzKpvp0Ij6al-xDWPPQCKgB/s640/DSC02313.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szlak niebieski wygląda lepiej niż DW389</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Mamy do przebiegnięcia chyba 4km i to niezbyt pod górkę, utwardzoną leśną drogą, ogrzewani ochoczo świecącym słońcem. W pewnym momencie zauważam ścieżkę w bok, w wyraźnie wyżej położonym rejonie. Odbijamy w prawo (koło słupka granicznego 158-170-171) i znajdujemy starą wieżę myśliwską, która powinna stać na wyższej Jagodnej/Sasance.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-qYm8Seb9W7A/VylRSmGXAAI/AAAAAAAAHQE/rHHxFSXr3tk9C4yO7dCDsRh10wTSD7fVwCKgB/s1600/DSC02316.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-qYm8Seb9W7A/VylRSmGXAAI/AAAAAAAAHQE/rHHxFSXr3tk9C4yO7dCDsRh10wTSD7fVwCKgB/s640/DSC02316.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolejny szczyt do KGP</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Wracamy do szlaku, biegniemy jeszcze kawałek dalej i po jakimś czasie zawracamy, mijając po drodze wyraźnie niższy punkt oznaczony jako Jagodna 977 m. Dziewczyny są już za właściwym szczytem, zawracamy je, chociaż one chcą iść dalej :) </div>
<div>
Nie idziemy znowu szczytem, tylko przecinką, by było ciekawiej, i znowu dochodzimy do Jagodnej. I tą samą trasą już pełnym składem wracamy do samochodu.</div>
<div>
I ruszamy dalej Autostradą Sudecką, już odnowionym odcinkiem, by w Mostowicach przejechać przez Dziką Orlicę i wylądować na czeskiej stronie. Malowniczą Doliną Dzikiej Orlicy jedziemy do Bedřichovki, gdzie na pustym o tej porze roku (brak śniegu) parkingu zostawiamy samochód.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-d7z2hGTyxE4/VylRd3bLdKI/AAAAAAAAHQE/HUhe1h7VNFAppVbVqLJzUAj9d34-ligHgCKgB/s1600/DSC02331.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-d7z2hGTyxE4/VylRd3bLdKI/AAAAAAAAHQE/HUhe1h7VNFAppVbVqLJzUAj9d34-ligHgCKgB/s640/DSC02331.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czeskie koty lubią Polaków</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Niebieskim szlakiem, znowu rozdzieleni, włazimy na grzbiet Wielkiej Desztny. Dochodzimy do szlaku czerwonego i wynika z niego, że do szczytu Velká Deštná(1115) już tylko kilometr. I to asfaltem, dosyć sfatygowanym, ale jednak. Co mi się w ogóle nie podoba, nie lubię cywilizacji w górach. Szybko docieramy do szczytu, który jest poza szlakiem. Miała być wieża widokowa, ale jak się później dowiedziałem w czeskiej Wikipedii, została rozebrana w 2010 roku.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-4UpbS5lXG-I/VylRjB1qx0I/AAAAAAAAHQE/aGDn4--NyDUn629sdgbY3GEXB2MHCfD_wCKgB/s1600/DSC02337.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-4UpbS5lXG-I/VylRjB1qx0I/AAAAAAAAHQE/aGDn4--NyDUn629sdgbY3GEXB2MHCfD_wCKgB/s640/DSC02337.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Posiłek na szczycie</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Wielka Desztna jest słabo zagospodarowana jak na najwyższy szczyt Gór Orlickich, a także całych Sudetów Środkowych. Ok, zaczyna robić się zimno. Zbiegamy i spotykamy dziewczyny już na czerwonym szlaku, postanawiamy jeszcze raz wbiec na Desztnę, tym razem trochę na około, dzięki czemu docieramy równo z dziewojami.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-hRCd7M90mj4/VylRoQdz3UI/AAAAAAAAHQE/i9poDhqCBk4A3g0h55tdrkYTD51sZ48OgCKgB/s1600/DSC02343.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-hRCd7M90mj4/VylRoQdz3UI/AAAAAAAAHQE/i9poDhqCBk4A3g0h55tdrkYTD51sZ48OgCKgB/s640/DSC02343.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy nie wygląda On profesjonalnie?</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Zbiegamy szybko do auta, też na około, czekając na niebiegającą część ekipy w samochodzie, karmiąc jeszcze kota.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-NkDtFlyLUiA/VylRuO9o93I/AAAAAAAAHQE/r7k3_5UDMUci77CnUXvvu6JSa6ZpeARFgCKgB/s1600/DSC02351.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-NkDtFlyLUiA/VylRuO9o93I/AAAAAAAAHQE/r7k3_5UDMUci77CnUXvvu6JSa6ZpeARFgCKgB/s640/DSC02351.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Twój kot wybrałby konserwę z Lidla</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Wracamy już nie Autostradą Sudecką, a ładnie utrzymaną drogą w Dolinie Dzikiej Orlicy, zaraz przy granicy z Czechami. Po obiedzie i kolacji gramy w Osadników, tym razem ja wygrywam. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
A <a href="http://adamklimczak.blogspot.com/2016/05/dlaczego-ponzel-skoczy-i-czego-jeszcze.html" target="_blank">tutaj</a> zapraszam na drugą część relacji. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-50209989581298352652016-04-29T16:45:00.000+02:002016-07-28T22:47:50.584+02:00Run with the wolves<br />
<br />
W piątek 10.10.2014 po południu razem z Czarkiem wsiedliśmy w pociąg do Międzylesia. Pogoda jak na październik ciepła i sucha. W Międzylesiu byliśmy po zmroku, a plan był taki by jeszcze trochę ponapierać, zanim rozbijemy namiot. Napieranie nie odbywało się jednak w szybkim tempie, a to z uwagi na plecaki, które ważyły po około 10 kg. Otaczająca nas ciemność też nie ułatwiała sprawy. A plecaki miały prawo być ciężkie, mieliśmy w nich zapas wody na kilka godzin, i wiktuały, które miały nam starczyć aż do niedzielnego popołudnia.<br />
<br />
Niebieski szlak z Międzylesia pod Śnieżnik chyba nie jest często uczęszczany, czego jednak nie mogliśmy wiedzieć z całą pewnością, gdyż niewielu turystów podróżuje nocą, jednak my z powodu braku czasu i wybujałych wymagań co do długości trasy byliśmy do tego zmuszeni. Początkowo szlak biegł przez pola, by wbić się w końcu w las. W wiosce Jodłów pierwszy raz pomyliliśmy lekko drogę, korzystając z pomocy autochtona (pan był niesamowicie zdziwiony naszym pojawieniem się, ostrzegając, iż szlak jest kiepsko oznaczony) w jej odnalezieniu. W niedługim czasie, przy wyjściu z wioski, prawdopodobnie spotkaliśmy wilka. Zwierzę stało spokojnie i przyglądało się nam. W pośpiechu oddaliliśmy się. Tak, wilki występują w tej okolicy, jak dowiedzieliśmy się telefonicznie od znajomego.<br />
<br />
Dalej obyło się bez niespodzianek, spaliśmy między Małym Śnieżnikiem(1337), a schroniskiem na Śnieżniku, na polance wolnej od borowinek, gdzie przybyliśmy o 22, po drodze napawając się prawie-pełnią, gwiazdami i zachmurzonymi widokami dolinek.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-acQvEgwp1_s/VD6oygpNyyI/AAAAAAAAB9Q/Aus708CQDcMdT3RQqQsyL1la49_TQYJ7gCKgB/s1600/DSC07633.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-acQvEgwp1_s/VD6oygpNyyI/AAAAAAAAB9Q/Aus708CQDcMdT3RQqQsyL1la49_TQYJ7gCKgB/s640/DSC07633.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu kiedyś stał namiot<br />
<a name='more'></a></td></tr>
</tbody></table>
W sobotę wstaliśmy o 6:30, 7:15 byliśmy w trasie, ergo - przegapiliśmy wschód słońca na Śnieżnika. Po drodze spotykamy kilka osób już schodzących ze Śnieżnika(1425) - prawdopodobnie turystów, którzy spali w schronisku. Na szczycie spotykamy już tylko jedną Czeszkę z psem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-azKcAWikfzs/VD6o33LXlpI/AAAAAAAAB9o/iyZMNRvr8l0c3bpc4a_vsEFKrE3Vmg0FgCKgB/s1600/DSC07636.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-azKcAWikfzs/VD6o33LXlpI/AAAAAAAAB9o/iyZMNRvr8l0c3bpc4a_vsEFKrE3Vmg0FgCKgB/s640/DSC07636.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarek po czeskiej stronie Śnieżnika</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"> </span>Widoki nie są oszałamiające - zachmurzenie duże. Zbiegamy w dół czerwonym szlakiem, już na czeską stronę, po drodze ładując butelki wodą ze źródła Morawy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gweQrkk7BLQ/VD6o8IGEwPI/AAAAAAAAB9w/8iolwQWV6LUKeyQla8UWIUmG5MjHMpjYwCKgB/s1600/DSC07637.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-gweQrkk7BLQ/VD6o8IGEwPI/AAAAAAAAB9w/8iolwQWV6LUKeyQla8UWIUmG5MjHMpjYwCKgB/s640/DSC07637.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pramen řeky Moravy</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-FJrnag994vY/VD6pQnXkF9I/AAAAAAAAB-4/6JpfGQeJTEcVvIRG-rDdtVC8XA80aIMyQCKgB/s1600/DSC07647.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-FJrnag994vY/VD6pQnXkF9I/AAAAAAAAB-4/6JpfGQeJTEcVvIRG-rDdtVC8XA80aIMyQCKgB/s640/DSC07647.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rustykalny czeski krajobraz </td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dobiegamy do niebieskiego szlaku i wybiegamy z lasu - ukazuje nam się bajkowy widok na wioskę i wzgórza, wszystko pokryte delikatną mgiełką.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-cSh7aWU6Tkk/VD6pYzyg43I/AAAAAAAAB_Q/GlS16mimN38EnRZMhHEHUr3K8D2GFeMTACKgB/s1600/DSC07650.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-cSh7aWU6Tkk/VD6pYzyg43I/AAAAAAAAB_Q/GlS16mimN38EnRZMhHEHUr3K8D2GFeMTACKgB/s640/DSC07650.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Upiorne krowy o dziwnym umaszczeniu</td></tr>
</tbody></table>
Trochę bliżej za to szlak przecina pastwisko z dziesiątkami brązowych krów, ogrodzone elektrycznym pastuchem, od którego obydwaj ucierpieliśmy.<span style="background-color: white;"><span style="color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial";"><span style="font-size: 11px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-UjPngMAmXew/VD6pb_kSi3I/AAAAAAAAB_Y/pc5KzldLSFAvSSeGQjtQyR2_BaGiCarcgCKgB/s1600/DSC07651.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-UjPngMAmXew/VD6pb_kSi3I/AAAAAAAAB_Y/pc5KzldLSFAvSSeGQjtQyR2_BaGiCarcgCKgB/s640/DSC07651.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nasze źródło energii</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
W otoczeniu wiejskiego krajobrazu dobiegamy do Starego Miasta, dalej kierując się na Brannę bardzo mało uczęszczanym szlakiem, ledwo widocznym. W Starym Mieście trochę się gubimy, nie pomaga kontakt z Czechami, z którymi nie potrafimy się dogadać.<br />
<br />
Z Brannej ruszamy dalej żółtym szlakiem. Mijamy jakiś szemrany wiadukt.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-7JJF8U-gF-g/VD6p7N9vmnI/AAAAAAAACBI/LDCzSIqPcQkP2pAn7JVI82seAH7MERDaACKgB/s1600/DSC07665.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-7JJF8U-gF-g/VD6p7N9vmnI/AAAAAAAACBI/LDCzSIqPcQkP2pAn7JVI82seAH7MERDaACKgB/s640/DSC07665.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wiadukt kolejowy, dość ciekawy rok produkcji</td></tr>
</tbody></table>
Potem leśne, długie podejście na Vozkę (po polsku - Woźnicę, 1377m). Tam spotykamy trochę więcej turystów oraz duże ilości mgły naraz.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-wEgaW2gCci0/VD6qPGaWQEI/AAAAAAAACCY/5eN6I-mlhSo4YAvk2OjslVgM5oo48TrxACKgB/s1600/DSC07677.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-wEgaW2gCci0/VD6qPGaWQEI/AAAAAAAACCY/5eN6I-mlhSo4YAvk2OjslVgM5oo48TrxACKgB/s640/DSC07677.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skały, mgła, cisza</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white;"><span style="color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial";"><span style="font-size: 11px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white;"><span style="color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial";"><span style="font-size: 11px;"><br /></span></span></span><br />
<br />
<br />
Uzupełniamy też zapasy wody w potoku Huciva.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IS43CcOiH8c/VD6qbTJNDsI/AAAAAAAACC4/hEm6aN3MadcMW7YZvSFtQ1zuckeDTalngCKgB/s1600/DSC07681.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-IS43CcOiH8c/VD6qbTJNDsI/AAAAAAAACC4/hEm6aN3MadcMW7YZvSFtQ1zuckeDTalngCKgB/s640/DSC07681.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czyżby kogoś suszyło?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
W końcu trochę dłuższy zbieg, jeszcze tylko podchodzimy przez Cervoną Horę(1333) i czerwonym szlakiem zbiegamy aż do Cervonohorskiego sedla(1013) - ośrodka narciarskiego, Czarek przypomina sobie że tam był. Teraz znowu długie podejście do schroniska Svycarna, po drodze mijamy bokiem kilka szczytów, między innymi Mały Jezernik(1208), i spotykamy turystów, oraz robotników kładących na szlaku drewniany chodnik. Ze Svycarny na Pradziada (1492) już niedaleko i cała droga asfaltem. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-3VbmHCZhfUQ/VD6qu0j7N_I/AAAAAAAACEQ/e9Ln_hRMYusOolM6dy8ZN9FL21KI2dCsQCKgB/s1600/DSC07692.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-3VbmHCZhfUQ/VD6qu0j7N_I/AAAAAAAACEQ/e9Ln_hRMYusOolM6dy8ZN9FL21KI2dCsQCKgB/s640/DSC07692.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Popularne schronisko Svycarna</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
Niestety, widoków lepszych nie było ze względu na chmury, ledwo zrobiłem na szczycie zdjęcie wieży (najwyższy punkt stały w Sudetach - tj. najwyższe miejsce, niekoniecznie naturalne).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-H4HFs2APHHg/VD6q6B3kNhI/AAAAAAAACFI/gxvzGqXS26sZro0mlhhB4P2Mtr0pETxvgCKgB/s1600/DSC07703.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-H4HFs2APHHg/VD6q6B3kNhI/AAAAAAAACFI/gxvzGqXS26sZro0mlhhB4P2Mtr0pETxvgCKgB/s640/DSC07703.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziady z Pradziadem</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Na Pradziadzie i w drodze na niego mnóstwo Polaków, może nawet więcej niż Czechów. Wracamy do Svycarny i szlakiem żółtym ruszamy na północ, w kierunku Polski. Mijamy szczyt Mały Ded (1368) i długi zbieg do Videlskiego sedla(930).<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1XZ_hJXu8uU/VD6rKA5-2PI/AAAAAAAACGQ/cX-sGgsBtz4eYQRLY32NmJvPgiQgdwcBQCKgB/s1600/DSC07712.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-1XZ_hJXu8uU/VD6rKA5-2PI/AAAAAAAACGQ/cX-sGgsBtz4eYQRLY32NmJvPgiQgdwcBQCKgB/s640/DSC07712.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Pradziada została sama wieża, widok z okolic Videlskiego sedla</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dalej poruszamy się już w dzikim terenie, z szybko zachodzącym słońcem. Po ciemku idziemy tylko półtorej godziny, o 20 rozbijamy się na rozstajach koło Opavskiej loveckiej chaty, zaraz koło kupki buraków cukrowych. Jemy i smacznie zasypiamy, by o godzinie 01:14 zostać brutalnie obudzonymi przez ryk silnika ciężarówki. Ktoś przyjechał i zaczął ładować buraki na pakę. Trwało to kwadrans i osobnik odjechał. Ciekawe co sobie pomyślał widząc namiot? <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-D-Dy0Q0cWgY/VD6rQp-uz-I/AAAAAAAACGw/8UiplbergoMgeKBCcpgo_fLGzStKkNekwCKgB/s1600/DSC07720.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-D-Dy0Q0cWgY/VD6rQp-uz-I/AAAAAAAACGw/8UiplbergoMgeKBCcpgo_fLGzStKkNekwCKgB/s640/DSC07720.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To chyba są buraki cukrowe</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W niedzielę wstajemy leniwie o 6:40, 7:30 ruszamy w trasę. Bardzo powoli ruszamy, ponieważ nam się nie śpieszy, poza tym nie mamy siły. Dla mnie każdy krok wiąże się z bólem, miałem okropnego bąbla na pięcie. Buty były od kilkunastu godzin mokre, to pewnie od tego. Zmierzamy skrajem bagna-torfowiska-rezerwatu do pobliskiego Rejviza, wioski o turystycznym charakterze.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-pLc5p0WXyC4/VD6rlaxdlDI/AAAAAAAACH4/kHQj7sXdseQ_i_9mrPzmywCVgX4shNuegCKgB/s1600/DSC07730.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-pLc5p0WXyC4/VD6rlaxdlDI/AAAAAAAACH4/kHQj7sXdseQ_i_9mrPzmywCVgX4shNuegCKgB/s640/DSC07730.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="background-color: white; font-family: inherit; font-size: x-small;">Kościół <span style="color: #252525; line-height: 22.4px; text-align: left;">Jména Panny Marie</span><span style="color: #252525; line-height: 22.4px; text-align: left;"> z 1808</span></span></td></tr>
</tbody></table>
Tam postanawiamy nie iść najkrótszą trasą do Głuchołaz, ale po drodze zaliczyć Biskupią Kopę, co było skutkiem zauważenia znaku wskazującego kierunek na tą górę. Tak więc ruszyliśmy po drodze mijając skansen kopalni złota i urokliwą, nadgraniczną miejscowość Zlote Hory.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-P-E8Nce-ghk/VD6sAJzyLGI/AAAAAAAACJI/sBgBoCvmejcVrUuWTSofZFZ5_tD1G2NnACKgB/s1600/DSC07740.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-P-E8Nce-ghk/VD6sAJzyLGI/AAAAAAAACJI/sBgBoCvmejcVrUuWTSofZFZ5_tD1G2NnACKgB/s640/DSC07740.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dawna kopalnia złota</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-pvKKpCMOh58/VD6sI7VR6GI/AAAAAAAACJw/rd-tDKGQxKQYZcQJ27V__6pXoNUxcMCMgCKgB/s1600/DSC07745.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-pvKKpCMOh58/VD6sI7VR6GI/AAAAAAAACJw/rd-tDKGQxKQYZcQJ27V__6pXoNUxcMCMgCKgB/s640/DSC07745.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ładnie u tych Czechów - Złote Hory</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Stamtąd ostre podejście na Biskupią Kopę(890), mało uczęszczane. Jesteśmy już skasowani i umęczeni upałem. Na szczycie masa Polaków i znajoma gwiazda biegania z Wrocławia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-9tfBS2PzoyQ/VD6sZuPCgUI/AAAAAAAACKo/WAv8HoEg6DUCkLR2kFRtEMr2dTszxqJkQCKgB/s1600/DSC07752.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-9tfBS2PzoyQ/VD6sZuPCgUI/AAAAAAAACKo/WAv8HoEg6DUCkLR2kFRtEMr2dTszxqJkQCKgB/s640/DSC07752.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przed wejściem na wieżę widokową na Biskupiej Kopie</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-VgwKCWsaSvI/VD6tBAVwplI/AAAAAAAACNQ/QnwyUyBRD508wCHHoI0G3ZCuuS5juO7WgCKgB/s1600/DSC07773.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-VgwKCWsaSvI/VD6tBAVwplI/AAAAAAAACNQ/QnwyUyBRD508wCHHoI0G3ZCuuS5juO7WgCKgB/s640/DSC07773.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieża bramy głównej z XIV w.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Zlatujemy czerwonym szlakiem(i nie tylko) do Głuchołaz i pierwsze kroki kierujemy do Biedronki, gdzie uzupełniamy kalorie. Całą podróż udało nam się odbyć bez pobycie w sklepie. Niestety, także bez kąpieli, o czym przekonali się ludzie w autobusie, nie doceniając naszego świeżego górskiego zapachu i przesiadając się jak najdalej od nas. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Polecam stronkę na której mam zaznaczoną trasę -<a href="http://mapy.cz/s/dv3g">http://mapy.cz/s/dv3g</a> <br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-49857955160761697022016-04-11T22:50:00.001+02:002016-06-01T22:35:17.904+02:00Z pogańskim misiem w tle, czyli Górski Zimowy Maraton Ślężański Sobota 16 stycznia zaczęła się dla mnie o 5 nad ranem niezbyt przyjemnie. Bo do przyjemności nie należy skurcz w łydce(lewej), który przerywa i tak krótki sen(w piątek do późna siedziałem u Czarka, wcześniej jeszcze opychając się 15-stoma kawałkami pizzy na Festiwalu w Pizza Hut). Skurcz przeszedł, ale łydka nie była jak dla mnie w pełni sprawna, jakieś włókienka mięśniowe zdążyły się już zerwać. Do tego dołożyłem fakt, że czterodniowy pobyt w Tatrach w zeszłym tygodniu nie dodał mi formy, a nawet jeszcze nie w pełni do siebie doszedłem po łażeniu w tych paskudnych rakach, które zdążyły mi nadwyrężyć ścięgno prostownika palucha - na szczęście to chyba nie było zapalenie. Ale bieg (Górski zimowy maraton Ślężański - GZMŚ)zaliczyć trzeba, chociaż tak leżąc sobie po ciemku na łóżku nie miałem wielkiej ochoty jechać do Sobótki. Na śniadanie makaron z sosem, niestety przerwane wcześniejszym przyjazdem Rafała. Ok, jedziemy, na miejscu widać że w nocy śnieżyło obficie, co mnie uspokaja, nie powinno być problemów z przyczepnością na trasie. Cała masa znajomych, kto żyw przyjechał do Sobótki. Idę po pakiet, wbrew niektórym opiniom jest bogaty - w żadnym innym biegu nie dostałem takiej fajnej czapeczki, idealnie pasującej na moją czachę. Temperatura - lekko poniżej zera. Nie miałem wątpliwości, co założyć. Koszulka bez rękawów, najlżejsza "kurtka" z kieszeniami na obowiązkową NRCetkę i telefon, legginsy(cienkie),polarowe rękawiczki, a na łepetynkę buff byle jak zawiązany. Długo gramolę się w szatni, potem oddaje depozyt i idę na start, prawie się spóźniam, staję gdzieś z tyłu, co jest oczywistym błędem. <br />
<br />
Start, i zaczynam się przeciskać do przodu. Zaczynamy od podbiegu, jak na razie znam trasę, kilka razy zbiegałem tym szlakiem. Zauważam, że sporo biegaczy których wyprzedzam dyszy na tym lekkim podbiegu, widać nie tylko ja za szybko startuję. Maratończycy biegną razem z "połówkowiczami"(którzy mają do zrobienia 24km, i to po cięższej części trasy), dlatego też nie rwę tempa i spokojnie posuwam się do przodu.<br />
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-sWrdDyIcIKw/VwwMA8j1RtI/AAAAAAAAG6E/-ExOI8so7LUy208hdAopsD1AQgOInUM2w/s1600/12604666_935108286585333_882713741862052202_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-sWrdDyIcIKw/VwwMA8j1RtI/AAAAAAAAG6E/-ExOI8so7LUy208hdAopsD1AQgOInUM2w/s640/12604666_935108286585333_882713741862052202_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś na początku :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<br />
Oczywiście, zagrzewam się po paru kilometrach i ściągam buffa, a tu nagle zbiegamy ze szlaku, sam już nie wiem gdzie jestem, za bardzo skoncentrowany jestem na biegu i nie myślę za bardzo o topografii.<br />
Biegniemy po jakichś zwalonych konarach, kamieniach, prawdziwy tor przeszkód, nie da się nikogo wyprzedzić i za mną ustawia się kolejka biegaczy, i tak do Skalnej Perci i Olbrzymków, a właściwie do samego szczytu Ślęży jestem blokowany i nie mogę przyśpieszyć - możliwe, że to jest z korzyścią dla mnie. Ok, zbiegam ze schodków prowadzących do kościoła i zaczyna się mój najulubieńszy na świecie zbieg - żółty szlak do Tąpadeł, autostrada Ślężańska. W końcu czuję że żyję, czuję się całkowicie u siebie, wyprzedzam paru zawodników, w tym dużo lepszego od siebie Grzesia.<br />
Na szlaku spora warstwa świeżego puchu, umożliwia to zbieg na pełnej mocy i dość wysokim tempie, niestety trwa to tylko do Polany z Dębami, gdzie odbijamy w lewo i biegniemy w dół Traktem Bolka. Docieram do Rozdroża Holteia i nawracam na Tąpadła, cały czas w dół. Na przełęczy punkt żywieniowy, na nim Ala której w pośpiechu nie zauważam, łapię colę i żelki, wyprzedzam tych, którzy postanowili wchłonąć trochę więcej. I zaskoczenie, trasa poprowadzona poza ścieżką, między drzewami, mi się tam biegnie dosyć ciężko. Dalej trasa prowadzi już w miarę płasko aż do Schroniska pod Wieżycą.<br />
Na płaskim odcinku tracę, doganiają mnie finiszujący połówkowicze i Grzesiek, który myśli że ja też robię krótszy dystans. Wyprowadzam go z błędu, przyśpieszam i jego tempem docieram do startu/mety.<br />
Po drodze wyprzedzamy zgaszonego już Adriana, który nawet nie odpowiada na nasze zaczepki, idąc już na metę.<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-oSgXPK2jsOY/VwwMDE55BJI/AAAAAAAAG6E/AGVt2Wt42FcoPnxTLSno4NYTk4VZx_vZg/s1600/zgms%2B2016%2Ba.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-oSgXPK2jsOY/VwwMDE55BJI/AAAAAAAAG6E/AGVt2Wt42FcoPnxTLSno4NYTk4VZx_vZg/s640/zgms%2B2016%2Ba.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small; text-align: start;">Z Grześkiem przed pierwszą pętlą, w tle Adrian jeszcze chyba biegnie :)</span></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Na końcu pętli Grzesiek mi ucieka, bo nie staje na punkcie, a ja wypijam izotonik, daję się wyprzedzić paru zawodnikom i atakuję PODEJŚCIE na Wieżycę. Tutaj przychodzi zwątpienie, widzę jak chłopaki mi uciekają, wyglądają jakby ich ta stromizna nie ruszała, sporo tracę na tym podejściu. Zaraz po zejściu z Wieżycy odbijam w lewo, długi, łagodny, męczący zbieg, gdzieś w oddali majaczą mi jakieś sylwetki, widoczność słaba. Zakładam buffa na zmrożoną głowę, przedtem ściągam z włosów sople. Od razu cieplej.<br />
<br />
Wyprzedza mnie jeszcze jeden zawodnik, i to na zbiegu. Mam już dość, zaczynam czuć nieprzyjemne mrowienie w udach, co mi podpowiada, że do skurczu jeden krok. Chyba zwalniam, koncentruję wszystkie myśli na tym, by odpowiednio, delikatnie używać mięśni. I tak już będzie do końca biegu.<br />
Z radością wpadam na Tąpadła, wyprzedzam paru zawodników marudzących na punkcie, samemu wypijając łyk izotonika. Jednak treningi w Masywie Ślęży i robienie po 30-35km prawie bez jedzenia i na pół litra wody się sprawdza w praniu. A zatrzymywać na dłużej się nie mogę, bo mięśnie ostygną i już całkiem stracę chęć do poruszania się. Teraz trasa prowadzi po wschodnim zboczu Ślęży. Mijam turystę - kibica, krzyczy, że jestem jedenasty ze stratą 15 minut do pierwszego (Sobas nieźle popyla, sobie myślę).<br />
Dla mnie jest to zaskoczenie, przecież ja się ledwo turlam do przodu, pod górę podchodzę albo powolutku wbiegam, początek biegu był oczywiście jak dla mnie za szybki. Ale od teraz mam banana na twarzy, przynajmniej kilka minut, przestałem zajmować się możliwymi skurczami, a zacząłem się zastanawiać jak wyprzedzić tych kolesi z przodu, bo już ich zaczynałem widzieć. Mijam jednego, drugiego, nurtuje mnie jak daleko przede mną znajduje się Grzesiek, fajnie by było go chociaż zobaczyć. Gdzieś w okolicach 36km, na zbiegu w dół, zauważam Grzesia. Powoli go gonię i na 40km wyprzedzam, okazuje się że ma problemy z mięśniami.<br />
Duże problemy, no ale on jest chyba największym twardzielem jakiego znam, da sobie radę :) .<br />
Za to moje problemy zbliżają się do nieubłaganie. Uda dziwnie wibrują, a tu zaczyna się ostatni podbieg, dobrze mi znany czerwony szlak. Idę, wyprzedza mnie miejscowy zawodnik.<br />
Ok, w końcu zbieg i ostatnia prosta, na lekko pochyłym trakcie tracę przyczepność i padam jak długi na rozciumkany śnieg.<br />
Przez chwilę myślę że to koniec, 300m przed metą a ja nie mogę ruszyć się z miejsca, dwóch chłopaków zwalnia i pyta się czy wszystko ok. "Tak tak, dam sobie radę"- odpowiadam.<br />
Skurcz spowodowany nagłym mocnym napięciem mięśni łapie mnie chyba wszędzie, w każdej partii mięśni. Nie wiem jak, ale wstaje, i śmiesznym truchcikiem kuśtykam do mety, wyprzedzając jeszcze "miłosiernych Samarytan". <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-U-R1FMEb84E/VwwMCF6hTrI/AAAAAAAAG6E/dE3toxCQQPwJxSmtWfg4bCYzk88KYSD-g/s1600/IMG_2921.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-U-R1FMEb84E/VwwMCF6hTrI/AAAAAAAAG6E/dE3toxCQQPwJxSmtWfg4bCYzk88KYSD-g/s640/IMG_2921.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moje przetrzebione włosy w pełnej krasie</td></tr>
</tbody></table>
Kończę na dziesiątej pozycji, pierwszy w M20 czas poniżej 4h. Założenia biegu spełnione, czas coś zjeść. Dossałem się do herbatki miętowej, cudownie ciepłej i słodkiej. Po kilkunastu minutach z talerzem zupy ewakuuję się do schroniska i przysiadam się do znajomych. To koniec na dziś, medal dynda na szyi i nie muszę już dziś się męczyć. Zupa gulaszowa przesolona, ale smakuje mi chyba jak nic przedtem. Teraz tylko oczekiwanie na dekorację i podróż do domu.<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-gWDw3H_DwkU/VwwMWHItNyI/AAAAAAAAG54/WonVboaupjccRwuWy6a2v67miUR1NnQcA/s1600/IMG_3344.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-gWDw3H_DwkU/VwwMWHItNyI/AAAAAAAAG54/WonVboaupjccRwuWy6a2v67miUR1NnQcA/s640/IMG_3344.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Emilem i Grześkiem na podium (paskudnie wyszedłem, wiem)</td></tr>
</tbody></table>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #292a6d; font-family: "verdana" , "arial"; font-size: 11px;"><br /></span>wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-67994282359578972452016-04-02T06:08:00.000+02:002016-06-01T22:35:39.903+02:00Wielkosobotnie rowerowanie<br />
Dawno już nie byłem w górach, i nie wiem kiedy będę, ale mocno ciągnie mnie w moje ulubione Bieszczady. Co prawda byłem tam tylko raz, nawet przez niecały czerwcowy tydzień w 2013 roku, ale urzekły mnie pięknem i świeżością połonin (banał), a także dzikością i ponurym pięknem Worka bieszczadzkiego. Na pewno na pozytywne wrażenie miała też wpływ pogoda - było zimno i padało. Bywały dni że nie widzieliśmy żadnych turystów oraz byliśmy jedynymi gośćmi w schronisku. Nie poznałem jeszcze Bieszczad pełnych turystów, może wtedy straciłyby swój urok jak Tatry latem? Nie wiem, ale chciałbym się przekonać. Niestety, góry te są niedostępne i ciężko mi jest jakoś w nie dotrzeć, to nie jest dla mnie jak weekendowy wyjazd w Tatry czy Masyw Śnieżnika. Zresztą, taki wyjazd też nie jest prosty.<br />
Góry, poza radością i zmianą perspektywy, potrafią też niestety osłabić układ odpornościowy. I tak chyba było po moim powrocie z Beskidu Wyspowego. Złapałem jakiegoś wirusa i przez tydzień byłem wyłączony z treningów i pozbawiony nawet ochoty na myślenie o bieganiu. Takie uczucie niemocy potrafi odebrać chęć do życia i treningu, nastawia mnie na leniwe tory. I chyba słusznie, bo mógłbym sobie chyba tylko zaszkodzić dodatkowym wysiłkiem. Na szczęście już w Wielką sobotę byłem w stanie podjąć jakąś aktywność i mój wybór padł na rower.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-UNM1XxtaV0M/Vv2KPP1h2hI/AAAAAAAAG20/W9-nY_sw47MbqEBlQz0tUFDnupfXJpFiA/s1600/DSC02211.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-UNM1XxtaV0M/Vv2KPP1h2hI/AAAAAAAAG20/W9-nY_sw47MbqEBlQz0tUFDnupfXJpFiA/s320/DSC02211.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Rower należący do mojej mamy, jazda na nim nijak ma się do mojego roweru miejskiego, którym śmigam po okolicach Wrocławia. Który to miejski rower nijak ma się do kolarzówek, którymi wyprzedzają mnie na trasie wyczynowi, i nie tylko cykliści. Swoją drogą szacunek dla kolarzy, sport jest niesamowicie wymagający czasowo, ja bym nie dał rady. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zawsze jazda na tym rowerze była dla mnie wymagająca, a brak przerzutek, małe rozmiary i niewygodne siodełko szczególnie doskwierały. Ale luksus wyjazdu z domu moich rodziców prosto na mało ruchliwe drogi, zamiast na znienawidzone miejskie piekiełko, jest nie do ocenienia. Niestety, w podróż udałem się dopiero po 13, wcześniej sadziłem brzozy i oglądałem telewizję, luksus na co dzień mi niedostępny. Dlatego też nie zrealizowałem planu dotarcia do miejscowości Złoty Potok. Ale i tak było spoko, ale powoli. Nie potrafiłem rozpędzić się na tym rowerze, a każdy podjazd był próbą wytrzymałości moich ud i łańcucha. Trasa nie była najciekawszą, całość ratowały przejazdy przez Wartę i widok wzgórz na południu. Co do wzgórz, Radomsko jest położone w mezoregionie geograficznym Wzgórza Radomszczańskie, a większa część mojej trasy przebiegała przez Nieckę Włoszczowską. Było dosyć płasko, niekiedy lekki podjazd. Teren monotonny, po kilkukilometrowym odcinku przez las, po przejechaniu na lewy brzeg Warty zaczęły się pola. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-nubxYHtmA0M/Vv2KKmWH5aI/AAAAAAAAG20/vdQGorj3HgUiKqDg82l3ADvo8wQftVZTQ/s1600/DSC02206.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-nubxYHtmA0M/Vv2KKmWH5aI/AAAAAAAAG20/vdQGorj3HgUiKqDg82l3ADvo8wQftVZTQ/s320/DSC02206.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Prawie płaski horyzont, prosta droga z niewielkim ruchem samochodowym, jestem już w województwie Śląskim. I tak sobie powoli jadę przez pola i wsie. Powoli, bo wolniej niż Google maps pokazuje. Widocznie ichniejsi programiści poza klepaniem kodu zajmują się też jazdą na rowerze, za to powoli chodzą. I nagle widać pas wzgórz przede mną - zaczyna się Wyżyna Częstochowska. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-E-Q9CepWZUc/Vv2KRcId3zI/AAAAAAAAG20/LDFFaDe61w8zWPdU-M2yo_Fy_WOsCXGGQ/s1600/DSC02214.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-E-Q9CepWZUc/Vv2KRcId3zI/AAAAAAAAG20/LDFFaDe61w8zWPdU-M2yo_Fy_WOsCXGGQ/s320/DSC02214.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wyjeżdżam do miejscowości Mokrzesz i zaczyna się podjazd, za nim drugi pod wzgórze z wiatrakiem, tam nie daję rady i schodzę z roweru. Potem fajny zjazd do wsi Żuraw, gdzie postanawiam o rozpoczęciu powrotu do domu, ale przez Mstów, wydaje mi się, że ominę podjazd. Niestety, trafiam na jeszcze cięższy, prowadzę rower, i fajny zjazd droga wojewódzką do Mstowa, który znajduje się już w mezoregionie Obniżenie Górnej Warty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-UdPDU7SsYsw/Vv2KVibShcI/AAAAAAAAG20/Zox0BjhEeLU6_UogOMLtpegNYm2bef69A/s1600/DSC02218.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-UdPDU7SsYsw/Vv2KVibShcI/AAAAAAAAG20/Zox0BjhEeLU6_UogOMLtpegNYm2bef69A/s320/DSC02218.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Z Mstowa jadę już prosto do Radomska, dojeżdżamy o zmroku, wszystko zajęło mi prawie 5 godzin, a przyjechałem zaledwie 78 km. Nogi w porządku, nie ma "zakwasów", czyli forma na rower nie jest najgorsza.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-85462896776973666522016-03-20T21:36:00.002+01:002016-06-26T17:02:07.937+02:00Ostatni bieg tej zimy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Sobota 19 marzec, <b>ostatni dzień astronomicznej zimy</b>, godzina 8:20, wysiadam z busa pod estakadą w Myślenicach. Planuję dotrzeć do Rabki, ale zostawiam sobie furtkę powrotną w Mszanie Dolnej.<br />
Spod estakady wzdłuż zakopianki przebijam się do Małego Szlaku Beskidzkiego, jeszcze kawałek przez dzielnicę Zarabie i dobiegam do lasu, przy tym początku stromego podejścia. Tutaj zaczyna się też rezerwat "Zamczysko nad Rabą". Są nawet ruiny, podobno zamku z XII w.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-JfzTg3HaAOE/Vu2eCQDZTHI/AAAAAAAAGtg/y2oeC2t9YMMpqLKsbGHy96spbZcHnKwtw/s1600/DSC02129.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-JfzTg3HaAOE/Vu2eCQDZTHI/AAAAAAAAGtg/y2oeC2t9YMMpqLKsbGHy96spbZcHnKwtw/s640/DSC02129.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ruiny zamku</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Wspinam się powoli do góry, po błocie, mijam kilku turystów i dwóch biegaczy. Powoli docieram na Uklejnej(677), pierwszego szczytu od zachodu Pasma Lubomira i Łysiny, który wedle regionalizacji Kondrackiego należy do Beskidu Wyspowego. Na szczycie teren się wypłaszcza, widać nawet trochę śniegu. Lekki zbieg, jakaś polana z widoczkiem, i odejście zielonego szlaku na Chełm(613). Moja trasa wiedzie na razie czerwonym szlakiem, zaraz za rozdrożami mijam prawie niezauważenie Śliwnik(620). Lekki zbieg, znowu kawałek do góry, rozstaje szlaków, mijam Działek(622) i kawałek dalej jestem pod schroniskiem na Kudłaczach(730).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-8eBobs0KaMA/Vu2fD7DHROI/AAAAAAAAGuo/9gWdw76ENpoQ4Ffugr36ghX6ZqkTVRWBw/s1600/DSC02143.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-8eBobs0KaMA/Vu2fD7DHROI/AAAAAAAAGuo/9gWdw76ENpoQ4Ffugr36ghX6ZqkTVRWBw/s640/DSC02143.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Schronisko PTTK na Kudłaczach</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wyżej jest już sporo śniegu, który nieźle trzyma się po lasach. Jestem w trakcie podejścia na Lubomir(904).<br />
Szlak raczej mało uczęszczany, śladów niewiele. Od podejścia pod Uklejną nie spotkałem ani jednego turysty. Tak więc nie biegnie się komfortowo, śnieg trochę przeszkadza. Na Lubomirze spotykam trójkę turystów, w tym panią, która robi mi zdjęcie. Szczyt został nazwany na cześć Kazimierza Lubomirskiego, który przekazał ziemię pod budowę obserwatorium astronomicznego. Wcześniej szczyt nazywał się Łysina.<br />
Jem dwa wafelki Familijne i lecę dalej.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-PA0rqYopZ0U/Vu2f2SXbYqI/AAAAAAAAGvU/8SP7MaO-fz4uR5CqQJPk2qaQqqQFJI5ug/s1600/DSC02154.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-PA0rqYopZ0U/Vu2f2SXbYqI/AAAAAAAAGvU/8SP7MaO-fz4uR5CqQJPk2qaQqqQFJI5ug/s640/DSC02154.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obserwatorium astronomiczne na szczycie Lubomira</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Teraz przede mną ładny zbieg w dół, niestety krótki, po drodze mijam wchodzącego pod górę biegacza i docieram do przełęczy Jaworzyce(579), gdzie trochę gubię drogę, oznakowanie kiepskie, w każdym razie nie można patrzeć na znaczek kierujący mnie w prawo, tylko iść prosto. Prosto w górę, początkowo asfaltem, w kierunku Wierzbanowskiej Góry(770). Na szczycie ładna polanka, chętnie bym się tam rozłożył na krótki popas, ale przecież niedawno jadłem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-6f4BtYFpz-A/Vu2gPBmVVhI/AAAAAAAAGvw/S_kBTA9pidoKKnhomz3UBQE14FBqQP9sg/s1600/DSC02162.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-6f4BtYFpz-A/Vu2gPBmVVhI/AAAAAAAAGvw/S_kBTA9pidoKKnhomz3UBQE14FBqQP9sg/s640/DSC02162.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Polana na szczycie Wierzbanowskiej Góry</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zbiegam, najpierw lasem, potem kawałek wsią, i gdy myślę, że dalej będzie w dół, szlak znowu idzie pod górę pod jakieś nienazwane wzniesienie, i znowu w dół, prosto na przełęcz Wielkie Drogi, a przy okazji drogę wojewódzką 964. Beskid Wyspowy to jednak nie jakieś płaskie góry, i znowu podejście, tym razem na Dzielec(650).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-BOBLXNmHNxg/Vu2g0i0JB5I/AAAAAAAAGwc/kxEfu66bUx0qVaMpBq1eqCg2v8IUpVi3w/s1600/DSC02169.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-BOBLXNmHNxg/Vu2g0i0JB5I/AAAAAAAAGwc/kxEfu66bUx0qVaMpBq1eqCg2v8IUpVi3w/s640/DSC02169.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Piękne" oznaczenie szczytu Dzielec</td></tr>
</tbody></table>
Zbiegając z Dzielca widzę już dobrze Śnieżnicę, na której byłem nie tak znowu dawno, bo w grudniu 2015. Tylko tym razem działa wyciąg i armatki śnieżne. Śmiesznie to wygląda przy temperaturze jednak kilka stopni wyższej niż 0.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-1B3ImHvkaV0/Vu2g2NgrmKI/AAAAAAAAGw0/DNPY0qZQQywHg8MfQ-gN8-9dl9HAZ8HRw/s1600/DSC02171.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-1B3ImHvkaV0/Vu2g2NgrmKI/AAAAAAAAGw0/DNPY0qZQQywHg8MfQ-gN8-9dl9HAZ8HRw/s640/DSC02171.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na stoki Śnieżnicy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zapatrzony na armatki lekko mylę trasę, mimo znaku, że jest zakręt. Nie zauważyłem żadnej ścieżki i biegnę prosto, dopiero potem odbijając w kierunku szlaku, przedtem robiąc drugą przerwę na wafelki, w końcu jestem już ponad 3 godziny na trasie. Zaraz już jestem w Kasinie Wielkiej, fajny zbieg asfaltem zaraz po minięciu stoku, mam ładny widok na Lubogoszcz(968), który jest kolejnym punktem na mojej trasie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-q2gDW5tpN3E/Vu2hCT5x4pI/AAAAAAAAGyw/XkGTApV9A6E9jXaloNruR-ohxCX_HVYIA/s1600/DSC02172.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-q2gDW5tpN3E/Vu2hCT5x4pI/AAAAAAAAGyw/XkGTApV9A6E9jXaloNruR-ohxCX_HVYIA/s640/DSC02172.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Lubogoszcz z Kasiny Wielkiej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jeszcze kawałek pod górę poboczem drogi i odbijam wprost w kierunku szczytu. Podejście jest dość strome, męczę się solidnie, na szczęście w lesie chłodniej, śnieg jednak trochę przeszkadza. Napotykam tylko na dwa ludzkie ślady, zwierzęcych więcej, zatłoczony szlak to nie jest. Na szczycie przerwa na wafelki, i biegnę dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-F0Xnjzo4l1s/Vu2hdK4pS8I/AAAAAAAAGxM/wahgXbeFym8u2_B5T4iEUr9pRQOEPyX4Q/s1600/DSC02179.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-F0Xnjzo4l1s/Vu2hdK4pS8I/AAAAAAAAGxM/wahgXbeFym8u2_B5T4iEUr9pRQOEPyX4Q/s640/DSC02179.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na szczycie Lubogoszczy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Szlak początkowo prowadzi po równym terenie, i tam napotykam na dwie turystki. Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony, ja czy one. Po umiarkowanie płaskim mam dwa kilometry, potem ostro w dół. Wybiegam na polanę nad Mszaną, piękny widok na Luboń Wielki(1022).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Me7nHZF2BGE/Vu2hn2O_guI/AAAAAAAAGys/0aZAn6aWh9EgG4wvy_B6txKp3bcbN1Ofg/s1600/DSC02183.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-Me7nHZF2BGE/Vu2hn2O_guI/AAAAAAAAGys/0aZAn6aWh9EgG4wvy_B6txKp3bcbN1Ofg/s640/DSC02183.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panorama Mszany Dolnej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zbiegam nad sam brzeg Rabki, jeszcze kawałek do mostu i jestem w centrum. Wpadam do Biedronki po wodę, czuję się świeży i kontynuuję wycieczkę, za mną dopiero 36km. Zjadam kolejną porcję wafelków i w drogę, już raczej nieciekawym szlakiem do przełęczy Glisne(634).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-17j4N32JTAs/Vu2h8Gzj6vI/AAAAAAAAGyA/tzhICjUl8RYtvu4ZKd0lIiWkSHSpfooBQ/s1600/DSC02189.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-17j4N32JTAs/Vu2h8Gzj6vI/AAAAAAAAGyA/tzhICjUl8RYtvu4ZKd0lIiWkSHSpfooBQ/s640/DSC02189.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przekaźnik i schronisko na Luboniu</td></tr>
</tbody></table>
Tu spotykam dwójkę starszych turystów, ostrzegają mnie, że droga na Luboń Wielki jest oblodzona. Tu mają rację, gdy z pola wkraczam do lasu od razu zaczynają się problemy, miejscami podpieram się rękoma.<br />
Świeży to ja nie jestem, a szlak jest ciężki(392m podejścia na 2,2km). W dodatku ślisko i dosyć zimno, wszak to wschodnio-północny stok. W trakcie tego podejścia naprawdę mam dość, dopiero blisko szczytu mam siłę biec, dobiegam do wieży przekaźnikowej, jeszcze trochę pod górę i schronisko. Spotykam przewodnika beskidzkiego, ubranego w sam podkoszulek - jaki to kontrast, ja ledwo mówię z powodu przemrożonych ust, a jemu ciepło. Przewodnik robi mi zdjęcie, ja zmykam do schroniska.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-cFhq-ne7PVE/Vu2iOU3A7cI/AAAAAAAAGyM/zf7L5dXHan0wqvw2PE2_rjOxzCuOGYBrw/s1600/DSC02193.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-cFhq-ne7PVE/Vu2iOU3A7cI/AAAAAAAAGyM/zf7L5dXHan0wqvw2PE2_rjOxzCuOGYBrw/s640/DSC02193.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pod schroniskiem na Luboniu</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Ta jadalnia schroniskowa jaką widziałem, samo schronisko chyba też, sporo mniej miejsca niż w tradycyjnych <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Bac%C3%B3wka_(schronisko)" target="_blank">bacówkach</a>. Siedzę parę minut, zjadam czwartą dziś porcję wafelków, zapijam wodą i jestem gotów do wymarszu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-LsKQRpAy7_A/Vu2iXZiWIVI/AAAAAAAAGyM/GuyGHCt2mHohJFYFq9bo0-28cBWqemkTw/s1600/DSC02194.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-LsKQRpAy7_A/Vu2iXZiWIVI/AAAAAAAAGyM/GuyGHCt2mHohJFYFq9bo0-28cBWqemkTw/s640/DSC02194.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nietypowe schronisko na Luboniu Wielkim</td></tr>
</tbody></table>
Zbiegam w dół zielonym, znanym mi już szlakiem. Niestety, omijam ciekawy, żółty szlak - Perć Borkowskiego, prowadzącą największym w Beskidzie Wyspowym. Na mojej drodze na początku sporo zmrożonego śniegu, lecz szybko ustępuje on porządnej, łatwej do zbiegu ścieżce. Wybiegam z lasu, mylę drogę i wybiegam na szosę trochę dalej od celu niż trzeba. Biegnę chodnikiem w kierunku, w którym spodziewam się znaleźć szlak. Już szlakiem dobiegam do Raby i jej brzegiem niepostrzeżenie docieram do centrum Rabki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-MicuGvYBoaw/Vu2imPUbDEI/AAAAAAAAGys/LMTAkx2EyRYm3l3R1ubbG7-LWAEMWPoAg/s1600/DSC02199.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-MicuGvYBoaw/Vu2imPUbDEI/AAAAAAAAGys/LMTAkx2EyRYm3l3R1ubbG7-LWAEMWPoAg/s640/DSC02199.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Raba w Rabce</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-et_W-mMgvsw/Vu2iuKgxRpI/AAAAAAAAGyU/z0-vKWxTUt4jocd09UCchSKH_KkFfi9Rw/s1600/DSC02201.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-et_W-mMgvsw/Vu2iuKgxRpI/AAAAAAAAGyU/z0-vKWxTUt4jocd09UCchSKH_KkFfi9Rw/s640/DSC02201.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak wygląda szlak w Rabce</td></tr>
</tbody></table>
Jeszcze tylko kilkaset metrów szlaku biegnącego ciekawymi korytarzami i jestem na dworcu autobusowym.<br />
Czekam piętnaście minut ogrzewany słońcem i odjeżdżam do Krakowa. Za mną ponad 53km trasy, w błocie, śniegu, po kamieniach i lodzie. Suma przewyższeń to 2538m. <a href="http://mapa-turystyczna.pl/route/z031" target="_blank">Link do trasy</a>. W drodze byłem 7 godzin 52 minuty. Średnią prędkość można określić jako 6 min/GOT. Nie jest źle, dziś nogi troszkę bolą, byłem tylko na spacerze, ale w poniedziałek raczej ruszam na trening. To dopiero początek przygotowań do Sudeckiej Setki.<br />
<br />
Pozdrawiam fanów Beskidu Wyspowego i innych Górołazów<br />
<br />
<br />wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-42025282428061968822016-03-14T18:08:00.005+01:002016-06-01T22:36:30.348+02:00Wielka Sowa i gruby kot Niedzielny poranek, chwilę przed szóstą, siedzę w kuchni i smażę naleśniki na śniadanie i jako prowiant na wypad w Góry Sowie. Jedziemy z Łątkiem do Walimia by <b>sprawdzić jak ma się tam zima</b>. Dojeżdżamy na miejsce przed 9, ale jakoś nie widzimy miejsce do zaparkowania, więc Łątek kieruje się na jemu wiadomy parking na przełęczy Walimskiej(755), gdzie w latach 1870-1945 istniało schronisko Sieben Kurfürsten (Siedmiu Elektorów). <b>O ile lepiej zagospodarowane były Sudety przed wojną!</b> Ale teraz też jest fajnie, są, poza Karkonoszami, uroczo dzikie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-6X_qCVIDLW4/VuV37gvkJlI/AAAAAAAAGpM/koKsXqn5CeALlNYCERsKfw-mYNuTAb3AA/s1600/DSC02083.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-6X_qCVIDLW4/VuV37gvkJlI/AAAAAAAAGpM/koKsXqn5CeALlNYCERsKfw-mYNuTAb3AA/s640/DSC02083.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przełęcz Walimska i szadź na drzewach<br />
<a name='more'></a></td></tr>
</tbody></table>
Sceneria bajkowa, temperatura minusowa, śnieg prawie doskonale przyczepny.Za 5 dziewiąta ruszamy niebieskim szlakiem na Wielką Sowę. Jestem pierwszy raz w tym miejscu, Łątek przez pewien krótki czas pełni honory przewodnika. Szlak wąski, ale przetarty. Mijamy jednego turystę i już mamy przed sobą świeżą warstwę śniegu, który spadł w nocy. Wokoło utrzymuje się solidna mgła, Łątek forsuje mocne tempo, okulary mi parują. Łątek ma na sobie buty na asfalt z przewiewną siateczką, więc szybko łapie wilgoć w bucie. Kolejny osobnik mający w głębokim poważaniu, że jest zima i jest zimno.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-6p3aLWPd7Ms/VuV3-bFc1yI/AAAAAAAAGp8/MtxDzoy5nBAPDlhQwigmqE1cB-BWSmdRA/s1600/DSC02084.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-6p3aLWPd7Ms/VuV3-bFc1yI/AAAAAAAAGp8/MtxDzoy5nBAPDlhQwigmqE1cB-BWSmdRA/s640/DSC02084.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oblodzone przeszkody na szlaku</td></tr>
</tbody></table>
Szlak niebieski dochodzi do żółtego, który prowadzi tzw. Cesarską Drogą, która dociera tu od strony Małej Sowy. Na Wielkiej Sowie(1015) jesteśmy po 30 minutach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-7CC2ElNPaBo/VuV4BluX6tI/AAAAAAAAGqM/FoHr5KC4E-IvYUH0xnHFZsRTNSPi_D3Dw/s1600/DSC02089.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-7CC2ElNPaBo/VuV4BluX6tI/AAAAAAAAGqM/FoHr5KC4E-IvYUH0xnHFZsRTNSPi_D3Dw/s640/DSC02089.JPG" width="480" /></a></div>
Czeka tam na nas Kot, wielki, gruby i puszystym futrem, którego chyba nie widzę tu już pierwszy raz, spotkałem go już tutaj w maju 2014 roku, gdy nocowałem na Wielkiej Sowie w wiacie. Wtedy miałem kiełbasę, by podzielić się z kotkiem, ale teraz moje wegańskie naleśniki nie zrobiły na mim wrażenia. Poza nami i kotem spotkaliśmy dwóch narciarzy biegowych, którzy uciekli jak tylko nas zauważyli.<br />
Mój plan, by dalej biec niebieskim szlakiem okazał się nie do zrealizowania, szlak był nieprzetarty, postanowiłem ruszyć Głównym Szlakiem Sudeckim w kierunku Kalenicy. Tu trasa już przetarta i szeroka, widać ślady nart, i widać że było to miejsce odwiedzane przez ratrak. Ok, to nam pasuje, pędzimy do przełęczy Kozie Siodło(855). Dalej lekko pod górę na Kozią Równię(930), później fajny, długi zbieg do przełęczy Jugowskiej(805).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-b2wFwKW39r0/VuV4GG7YOeI/AAAAAAAAGpM/WwzseKQ_6ygLDpnPJtScGs555TnKs9yHA/s1600/DSC02095.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-b2wFwKW39r0/VuV4GG7YOeI/AAAAAAAAGpM/WwzseKQ_6ygLDpnPJtScGs555TnKs9yHA/s640/DSC02095.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">parking na przełęczy Jugowskiej</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Kawałek poniżej przełęczy jest schronisko Zygmuntówka(740), i zaraz za nim zaczyna się podejście na Rymarz(913). Teraz tylko Słoneczna(949) i już będziemy na Kalenicy. Na Słonecznej urządzamy krótki postój. Ja przekonuję się w końcu do mojego plecaczka, całkiem fajna sprawa na takie krótkie wypady.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-D5rGvpIDcOE/VuV4JU5vlYI/AAAAAAAAGpY/51x2TYIg1t8sAJ1nw1AMN5ci0UsX7MzhQ/s1600/DSC02099.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-D5rGvpIDcOE/VuV4JU5vlYI/AAAAAAAAGpY/51x2TYIg1t8sAJ1nw1AMN5ci0UsX7MzhQ/s640/DSC02099.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Konsumuję naleśnika na Słonecznej</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pędzimy w dół, potem znowu trochę w górę, podziwiając pokryte szadzią drzewa i gałęzie tak obciążone, że przeszkadzają nam w pokonywaniu szlaku. Zaraz przed Kalenicą znajdują się tzw. Dzikie Skały, pięknie wyglądające w zimowej scenerii.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-uJnMtzRCOas/VuV4L4TRgQI/AAAAAAAAGqg/Nv8KFqBW6fgaB-xw_Cd743a-d77CXDoKQ/s1600/DSC02101.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-uJnMtzRCOas/VuV4L4TRgQI/AAAAAAAAGqg/Nv8KFqBW6fgaB-xw_Cd743a-d77CXDoKQ/s640/DSC02101.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Łątek na tle Dzikich Skał</td></tr>
</tbody></table>
Kalenica(964), trzecia pod względem wysokości góra w Górach Sowich, posiada wieżę widokową i wiatkę. Kolejny raz nie wchodzę na górę, ponieważ wiem jak wygląda mgła z wysokości kilkunastu metrów. Może następnym razem dane mi będzie obejrzeć panoramę tego miejsca. Teraz, na wniosek Łątka i jego bolącej stopy, postanawiamy że zbiegamy do Bielawskiej Polanki(803). I po 110 minutach w trasie zaczynamy wracać do samochodu. Nigdy nie planowałem trasy tak, by wracać po swoich śladach, ale teraz odkrywam zalety takiej opcji - droga powrotna szybko mija, poza tym widoki są całkiem inne. Wracając spotykamy już parę osób, a już na samej Wielkiej Sowie kilkanaście. Z kolei Kota coś nie widać.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-qgclnQYUmmk/VuV4T8xsumI/AAAAAAAAGpY/fUKx7AgspSk1tCjUoAOQSenvZ-iymNBaA/s1600/DSC02112.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-qgclnQYUmmk/VuV4T8xsumI/AAAAAAAAGpY/fUKx7AgspSk1tCjUoAOQSenvZ-iymNBaA/s640/DSC02112.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na schodach do wieży widokowej</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Bez zwłoki ruszamy w dół, po drodze zauważam zmiany - konar obciążony szadzią oderwał się i spadł na szlak. Nie jest jednak całkiem bezpiecznie, coś takiego uderzając w moją głowę mogłoby mnie uszkodzić.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-ApSid49LuBw/VuV4UxaZS3I/AAAAAAAAGqw/in5TBoZkc9IU0Zv7Qi99UFjq_WrQOsJUA/s1600/DSC02115.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-ApSid49LuBw/VuV4UxaZS3I/AAAAAAAAGqw/in5TBoZkc9IU0Zv7Qi99UFjq_WrQOsJUA/s640/DSC02115.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tego tu nie było</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Zaraz też doświadczam co to znaczy ryzyko, przewracam się omijając piechura z kijkami, wbiegłem w przemarznięty na wierzchu śnieg. Trzymając zaparowane okulary w ręce, na szczęście nic się im nie stało.<br />
Na parkingu stoi już spora liczba aut, ludzie się ruszyli w góry. Do samochodu docieramy o 12:25, czyli w trasie byliśmy 3:30, pokonując 24,7 km i 1051m przewyższenia - czyli bardzo powoli jednak. Na sam koniec spontaniczna sesja zdjęciowa topless, niestety nie prezentujemy się korzystnie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-WLfvkwVvzME/VuV4Wr3pupI/AAAAAAAAGq4/OnRZC8OmJv4ooABy88uFKoMakfz3aslEA/s1600/DSC02118.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-WLfvkwVvzME/VuV4Wr3pupI/AAAAAAAAGq4/OnRZC8OmJv4ooABy88uFKoMakfz3aslEA/s400/DSC02118.JPG" width="300" /></a><a href="https://3.bp.blogspot.com/-Ajm1CGC3agY/VuV4YBOz01I/AAAAAAAAGq8/U4yR2K_uLPgo4AvYGupyMntrbbAFjg79Q/s1600/DSC02119.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-Ajm1CGC3agY/VuV4YBOz01I/AAAAAAAAGq8/U4yR2K_uLPgo4AvYGupyMntrbbAFjg79Q/s400/DSC02119.JPG" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-89879824884377509072016-03-12T15:23:00.003+01:002016-06-01T22:36:42.580+02:00Tarta i Ślęża(zimą)Zimy nie było, przynajmniej nie we Wrocławiu. Parę dni mrozu, kilka dni z błyskawicznie topiącym się śniegiem - to nie jest to co lubię. Gdzie się podziały te mrozy po -20 stopni, przy których wyjście na trening wymaga założenie na siebie czegoś cieplejszego niż najlichsze rajtki i zarzucenia na koszulkę biegową bluzy. Mam bluzę do biegania, w której nigdy nie biegałem, czy to nie jest dziwne? Tak więc znowu szukałem zimy, i jej resztki znaleźliśmy dziś na Ślęży. Nie pojechaliśmy, jak planowałem, do Wałbrzycha, ale na szybki wypad na Ślężę. Ale tu jest miejsce na małą dygresję.<br />
Tarta, takie kruche ciast, słodkie lub słone, w wersji słonej jadłem ją pierwszy raz dopiero dwa tygodnie temu, i słono też kosztowała w <a href="https://www.facebook.com/pages/Camelot-Cafe/182060698514064" target="_blank">Cafe Camelot</a> w okolicach krakowskiego rynku. Tak więc po głowie chodziła mi myśl, że ja takie cuś sobie upiekę, szczególnie że Kilian Jornet gdzieś w "Biec albo umrzeć" zachwalał ją jako dobre źródło energii. I w ten sposób wczoraj wieczorem powstała moja pierwsza tarta, z tym że od razu poszedłem na całość i zrobiłem ciasta na jakieś 3 tarty - siedzą w zamrażarce.<br />
Problem zaczął się gdy uświadomiłem sobie, że nie posiadam formy do tarty - użyłem tortownicy.<br />
Całość nie wyszła idealnie z racji na kształt tortownicy, który utrudniał wyłożenie w jednym kawałku tarty na talerz - ale reszta procesu się udała.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsYvDK0uWSxzmp_jiyxswkq85_lwu7WCYbQnIzV-AqMQA_d2gxlKpJM7z1QwqbIjL0p7KYH7u_BYXwxqvCpbvJdM5ORDMloRhLiIbjkq8T-y8H9f3xxZkAl-n139cBdT4BcUOllD_CK_ER/s1600/tarta.jpg" imageanchor="1"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsYvDK0uWSxzmp_jiyxswkq85_lwu7WCYbQnIzV-AqMQA_d2gxlKpJM7z1QwqbIjL0p7KYH7u_BYXwxqvCpbvJdM5ORDMloRhLiIbjkq8T-y8H9f3xxZkAl-n139cBdT4BcUOllD_CK_ER/s400/tarta.jpg" width="400" /></a></div>
<a name='more'></a><br />
Brzegi trochę opadły, ale poza tym super. Nadzienie - mniamuśne, idealna, autorska kombinacja brokułów, cebulki, wędzonej makreli i serku typu feta., tak więc zjadłem pół już wczoraj. I dziś rano nie mogłem się powstrzymać i druga połowa też została zjedzona. Około 6:30. A o 7:30 już ruszyliśmy na Ślężę. Samochód zaparkowany zaraz koło żółtego szlaku na Wieżycę, tam chyba nie wprowadzą żadnych opłat parkingowych. Temperatura - ciepło, 2-3 stopnie. Wilgotność wysoka, w Sobótce widać jeszcze resztki śniegu (bardziej niż nieliczne).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-BZ1WK6elr-M/VuQbiZa3QhI/AAAAAAAAGlU/zAd2Nw-bBfEzY4vKsU7UCPSQ2WLovGarg/s1600/DSC02056.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-BZ1WK6elr-M/VuQbiZa3QhI/AAAAAAAAGlU/zAd2Nw-bBfEzY4vKsU7UCPSQ2WLovGarg/s320/DSC02056.JPG" title="Żółty szlak na Wieżycę" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żółty szlak na Wieżycę, zaraz koło parkingu</td></tr>
</tbody></table>
Ruszamy, a ja czuję na żołądku tą tartę. To chyba brokuły, co też zaraz wyczuwam, coś mi się odbija. Nie mam sił dziś na szybki bieg, Czarek mi coś ucieka. Zaczyna się podejście na Wieżycę, ja zdejmuję z siebie leciutką kurtkę i zostaje w termoaktywie, poprawiam plecak z camelbagiem, wzięty niepotrzebnie, w nim też niepotrzebne słodycze (dziś mam "słodki" dzień). Jedynie tyle się przydał, że mam gdzie ciuchy trzymać. Czarek znika mi z zasięgu oczu, zaczynam bo powoli gonić, ale poruszam się ledwo-ledwo, jak kondukt pogrzebowy. Z wielkim trudem wchodzę na Wieżycę(415).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-skczzGXXH2E/VuQblJ9_0WI/AAAAAAAAGlc/WEp9b_-RIqo0EIuise0SAThMFMtCTo8EA/s1600/DSC02060.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-skczzGXXH2E/VuQblJ9_0WI/AAAAAAAAGlc/WEp9b_-RIqo0EIuise0SAThMFMtCTo8EA/s320/DSC02060.JPG" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieża Bismarcka</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Zaraz potem zbiegam z niej, ścieżka w ciężkim stanie, trochę mokrych kamieni, trochę rozciapanego śniegu, stare dębowe liście. Dalej wypłaszczenie, mokro aż do nieprzyzwoitości, buty lekko przemoczone.<br />
Dobiegam do wiaty, gdzie żółty łączy się z czerwonym, Czarek na mnie czeka i upewniając się że żyję rusza raźno pod górę. A z góry schodzi turysta - dziwne, jeszcze przed ósmą a on już na dół? Za nim kolejny, a mi nic jeszcze nie świta. Za nimi całe tłumy turystów. W końcu orientuję się o co chodzi - jeden z piechurów ma brzozowy krzyż. A więc <a href="http://www.edk.org.pl/" target="_blank">Ekstremalna Droga Krzyżowa</a>. Idą z Wrocławia nocą od 50 do 70 km, przegapiłem że to zaczęło się wczoraj, szkoda. Gonię Czarka, mijając ludzi wchodzących i schodzących, w tym znajomych Wasia i Niezgóda, też byli na EDK. Wreszcie szczyt, widoczność zerowa, temperatura powyżej 0.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-HPRm1HHP7HU/VuQbnCugYWI/AAAAAAAAGlc/4d2Cc0zYkTgcrRMB_3wBuaiqp-gyYARJg/s1600/DSC02063.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-HPRm1HHP7HU/VuQbnCugYWI/AAAAAAAAGlc/4d2Cc0zYkTgcrRMB_3wBuaiqp-gyYARJg/s320/DSC02063.JPG" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Polana na Ślęży i chyba ja na zdjęciu</td></tr>
</tbody></table>
Ok, dajemy żółtym w kierunku przełęczy Tąpadła(384), zbiega się kiepsko, szczególnie trochę niżej, gdzie śnieg jest na wpół stopiony i bardzo śliski. Ślęża-Tąpadła w rekordowo powolnym czasie 15 minut, o połowę wolniej niż latem w sprzyjających warunkach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-GShTuAN7mkQ/VuQbqdthMnI/AAAAAAAAGlc/bDg8EZwpjpwVah-EgtAcpgqLacKv75Izw/s1600/DSC02067.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-GShTuAN7mkQ/VuQbqdthMnI/AAAAAAAAGlc/bDg8EZwpjpwVah-EgtAcpgqLacKv75Izw/s320/DSC02067.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarek wbiega na przełęcz</td></tr>
</tbody></table>
Dalej dosyć sztampowo kierujemy swe kroki w stronę Raduni(573), na której szczyt z powodu obecności rezerwatu nie prowadzi już szlak turystyczny. My po śladach dawnego szlaku niebieskiego wspinamy się stromym podejściem, jako pierwsi dziś turyści, co nie jest raczej dziwne zważywszy na warunki pogodowe, zaczyna padać śnieg z deszczem, niektórzy by powiedzieli że jest paskudnie, nam to w to nam graj.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-cvjAtUD8LX4/VuQbsMq1O_I/AAAAAAAAGlc/p9lN4LBJce4FyWh-xkxx_SElLkaYLa7xw/s1600/DSC02069.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-cvjAtUD8LX4/VuQbsMq1O_I/AAAAAAAAGlc/p9lN4LBJce4FyWh-xkxx_SElLkaYLa7xw/s320/DSC02069.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Może nie widać, ale jest stromo</td></tr>
</tbody></table>
Ze szczytu zbiegamy na niebieski szlak, brnąc przez roztapiający się szlak, przebiegamy koło dawnego wyciągu narciarskiego i zbiegamy na Tąpadła, potem trawersując Ślężę czarnym szlakiem po jej wschodniej stronie, dostarczając sporo wody naszym stopom. Szczególnie Czarek, gdyż dalej biega w coraz bardziej podartych butach, chyba chcąc chwalić się skarpetkami przed gawiedzią. Dobiegamy do czerwonego szlaku, i zbiegamy do miasta. Szlakiem płynie dosłownie rwący potok, myjemy sobie przynajmniej buty.<br />
Dobiegamy do auta już o 10:11. 2:40 minut w trasie, jeden z krótszych moich wypadów na Ślężę. Wychodzi około 20km i 900m przewyższenia. Niewiele mniej przewyższenia niż na Zimowym Maratonie Ślężańskim.<br />
Przemoczeni wracamy do Wrocławia, ciesząc się że mieliśmy okazję pobiegać trochę przy takich niesprzyjających warunkach.wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-15446901217198862142016-03-08T22:16:00.001+01:002016-06-01T22:36:52.450+02:00Co nas kręci, co nas podniecaW nadchodzącą sobotę w końcu szykuje się konkretny wypad w góry. Z racji na brak czasu idziemy na łatwiznę i znowu odwiedzimy Wałbrzych, chyba, że zdarzy się coś niespodziewanego. Od ostatniego wyjazdu sporo, jak na mnie trenowałem, kilka razy zrobiłem nawet dystans większy niż piętnaście kilometrów - zimą nie mam ochoty na dłuższe bieganie.<br />
Cały czas też pracowałem nad siłą innych partii mięśni niż nogi - zaniedbane ręce, klatka, brzuch. I to jak, mimo że w miarę regularnie ćwiczę chyba od listopada, może nawet wcześniej, to nadal jestem słabiutki. Wczoraj przeglądając internety trafiłem na ciekawy rodzaj pompek - <a href="https://www.youtube.com/watch?v=eQXyt1-Pkt0">Sphinx push up</a>, niestety moje tricepsy są za słabe i nie dam rady robić tego ćwiczenia w podstawowej opcji, zostaje mi ułatwiona wersja. To samo tyczy się mostka - ledwo daję radę. Mam słabe mięśnie pleców, co odczuwam w czasie biegów górskich. Na całe szczęście poprawiłem brzuch i łapy, nawet wyglądam lepiej niż na zdjęciach z wakacji. Nadal zostaje do spalenia cała masa niepotrzebnej tkanki tłuszczowej, ciążąca mi w czasie biegu. W tym być może pomoże chwilowa rezygnacja ze słodyczy(6 dni w tygodniu). Doszedłem do wniosku, że puste kalorie nic a nic mi nie pomagają.<br />
Przed chwilką próbowałem też zrobić jak najdłuższego planka - niestety dałem radę wytrzymać tylko 2:20. Rekord świata to coś powyżej 5 godzin, czyli brzuch też do poprawki. Dlatego nadal powinienem intensywnie ćwiczyć nie tylko biegając, ale też ćwicząc w domu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh01sI_BouDIpEAqrITcLKBolMQvvIhEW-PwYKiH1m-0Iyww3Z8EJfPmST51tefQvbKhuJwDLCgEpK-uWagr2_IPbtf8wzAXof_IykYdsaOx-v0ecsM1ltO-qK_7DDZaEVwXUuEJ92bdHtl/s1600/IMG_8788.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh01sI_BouDIpEAqrITcLKBolMQvvIhEW-PwYKiH1m-0Iyww3Z8EJfPmST51tefQvbKhuJwDLCgEpK-uWagr2_IPbtf8wzAXof_IykYdsaOx-v0ecsM1ltO-qK_7DDZaEVwXUuEJ92bdHtl/s320/IMG_8788.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">MGS 2014, zbieg w kierunku Radkowa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Drugą sprawą na dziś jest kwestia startów w biegach ultra. Przede mną jak na razie zaplanowane dwa starty. Sudecka setką i Bieg 7 dolin. Czemu tylko tyle? Związane jest to z moim założeniem, że nie będę płacić za zawody w innym terminie niż pierwszy, najniższy. Niestety, organizatorzy zwariowali nie tylko z wysokością opłat, ale i z terminem najniższej opłaty. Wiele biegów z 2016 roku niższe wpisowe miało do końca 2015, nie wspominając o obowiązujących gdzieniegdzie komorach i losowaniach. Tak więc trwa teraz mój nic nie znaczący konsumencki sprzeciw. Zamiast sprawdzać się na coraz bardziej skomercjalizowanych biegach - będę wybierał samodzielne przebieżki po górach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMPpCDbSaU1BjsjBowFfgMLNVR4ePcrpkb3wgj9rXkY6rqSAdPpzpX-GkiuCYk3xtemKJMPcS-HQhHB8JRcjPPhxHni1CI1Riv-UvvzSN8IejoLyX2HF1z_eAfx0cm3rlPWfFr0wekD-mh/s1600/DSC08608.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMPpCDbSaU1BjsjBowFfgMLNVR4ePcrpkb3wgj9rXkY6rqSAdPpzpX-GkiuCYk3xtemKJMPcS-HQhHB8JRcjPPhxHni1CI1Riv-UvvzSN8IejoLyX2HF1z_eAfx0cm3rlPWfFr0wekD-mh/s320/DSC08608.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obrazek z trasy Wałbrzych-Polanica Zdrój, Góry Stołowe</td></tr>
</tbody></table>
A mają one, w porównaniu do zorganizowanych zawodów ultra, liczne plusy, ale też i minusy:<br />
+ Samodzielnie wybieramy sobie trasę<br />
+ Sami określamy, o której chcemy rozpocząć i zakończyć aktywność<br />
+ Zdecydowanie niższy koszt zabawy<br />
+ Brak parcia na rywalizację, nie ma stresu że ktoś Cię wyprzedza<br />
+ Dowolny dobór towarzyszy<br />
+ Więcej czasu na robienie zdjęć i podziwianie krajobrazu<br />
+ Możliwość postojów w celach turystycznych i regeneracyjnych<br />
<br />
- Brak pamiątek w postaci koszulek i innych bajerów<br />
- Brak parcia na rywalizację<br />
- Mniejsza szansa na poznanie innych ultrasów<br />
- Brak punktów z wodą i jedzonkiem<br />
<br />
<br />
Oczywiście lista moich startów nie jest zamknięta, być może jeszcze coś dłuższego i zorganizowanego pobiegnę, ale nie jest to mój priorytet. Jak już będzie to pewnie jakiś mały, kameralny i niedrogi bieg.<br />
A w oczekiwaniu na takowy trzeba wylać jeszcze parę litrów potu.<br />
<br />
<br />wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-70860724078578625382016-02-23T21:42:00.001+01:002016-06-24T11:01:19.790+02:00Zakopiański zjazd<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W weekend 20-21 lutego 2016 byłem z Agi w Tatrach. Do Zakopanego przyjechaliśmy dosyć późno i dopiero o 10 wyszliśmy w trasę. Podobno trzeci stopień zagrożenia lawinowego, w takim razie bezpieczna trasa na Kopę Kondracką(2005). Idziemy do Kuźnic, jest dosyć ciepło, temperatura trochę powyżej 0. Po kilkunastu minutach zdejmuję polar i idę tylko w koszulce i nieocieplanej parce z Bundeswehry. Z Kuźnic do Doliny Kondratowej, trasa lekko już wyślizgana, turystów sporo, ale tylko na początku, ludziska idą głównie na Kalatówki. Dochodzimy do schroniska na Kondratowej Hali, tam więcej Skiturowców niż piechurów jak my. Po drodze zakładam, dla testu, kolce lekkoatletyczne. Sprawdzają się, jak nie ma śniegu, za schroniskiem muszę zmienić je na moje górskie buty.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-t2gynzkFJv4/Vsyx7Z1QZvI/AAAAAAAAGdU/FT2kZ_YkPFQ/s1600/DSC01983.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-t2gynzkFJv4/Vsyx7Z1QZvI/AAAAAAAAGdU/FT2kZ_YkPFQ/s640/DSC01983.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Schronisko na Kondratowej Hali</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Za schroniskiem, w drodze na przełęcz pod Kopą, przewaga skiturowców wzrasta - jest ich 5-6 razy tyle co górołazów. Ok, wchodzimy na Kopę Kondracką(2005), po drodze nieliczne trudności z dość dużą ilością śniegu, ja już podpieram się czekanem, ale raków nie zakładamy. Przydają się dopiero przy zejściu na Kondracką przełęcz, gdzie miejscami śnieg był wywiany i trasa była oblodzona.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Rn0D0Dw68Fs/Vsyya7S9xWI/AAAAAAAAGec/raFFEcV1jV0/s1600/DSC02016.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-Rn0D0Dw68Fs/Vsyya7S9xWI/AAAAAAAAGec/raFFEcV1jV0/s640/DSC02016.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widmo Brockenu - pomiędzy Kondracką Kopą a Kondracką Przełęczą</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po drodze mijamy ciekawe, podobno rzadkie zjawisko - Widmo Brockenu, na dodatek z widoczną glorią. Szkoda, że mam badziewny aparat, na zdjęciach prawie nic nie widać ze spektakularności tego cuda. Podobno, jak się zauważy takie zjawisko, umiera się w górach. Nie pozostaje mi nic innego, niż sprawdzić prawdziwość tego przesądu. A jak to zjawisko powstaje? Ano tak, że musiałem znaleźć się pomiędzy słońcem i chmurą. I mój cień jest rzucany na tą chmurę, dodatkowo światło załamuje się na chmurze jak w pryzmacie i powstaje efekt tęczy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-aLrQXQlMYJQ/Vsyydf-aAmI/AAAAAAAAGec/ZggRg_OSuFk/s1600/DSC02020.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-aLrQXQlMYJQ/Vsyydf-aAmI/AAAAAAAAGec/ZggRg_OSuFk/s640/DSC02020.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolina Kondracka i Przełęcz pod Kopą</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ok, dalej zchodzimy z powrotem do schroniska i dalej tą samą drogą, tym razem szlak jest solidnie wyślizgany i trzeba uważać. Wracamy na kwaterę o 17 - 7 godzin lekkiego spacerku. Teraz coś zjeść na Krupówkach, do kościoła na sobotnią-niedzielną mszę i spać.<br />
<br />
W niedzielę śpimy wyjątkowo długo, wychodzimy z kwatery dopiero za kwadrans ósma. W górach nadal lawinowa trójka, ale już od 1600m, a nie jak wczoraj od 1800m. Właściwie to przy takim zagrożeniu lawinowym jeszcze mnie w Tatrach nie było. Ale lawiny jeszcze nie widziałem, i moim zdaniem trójka to nie jest jakiś mega wysoki stopień zagrożenia jak się nie idzie jakimś paskudnym żlebem, lecz wiadomo że TOPR woli dmuchać na zimne i mniej doświadczonych turystów odstraszać. Ok, idziemy na Kasprowy(1987).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-BDc-jxNyD3E/Vsyyn7Xfz2I/AAAAAAAAGeo/xYVXqT3DoPE/s1600/DSC02031.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-BDc-jxNyD3E/Vsyyn7Xfz2I/AAAAAAAAGeo/xYVXqT3DoPE/s320/DSC02031.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przy takim stopniu jeszcze nie wychodziłem wyżej w Tatry</td></tr>
</tbody></table>
Dziś mało turystów, o czym świadczy fakt, że o godzinie 8:18 buda do poboru haraczu za wejście do TPNu jest jeszcze zamknięta. I bardzo dobrze! Ciekawe, za co płaci się te 5 PLN? Ok, idzie się łatwo po świeżym, mokrym śniegu.<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-tC_9d9KFSgs/VsyynQUflKI/AAAAAAAAGeo/nyqyyZAix4o/s1600/DSC02030.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-tC_9d9KFSgs/VsyynQUflKI/AAAAAAAAGeo/nyqyyZAix4o/s640/DSC02030.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
By nie dublować trasy postanawiam najpierw iść przez Dolinę Jaworzynki na Halę Gąsienicową, a potem na Kasprowy. Idzie się świetnie, mimo padającego deszczu. Jedyne co, to kurtka się nie sprawdza, wiadomo, jest przemakalna, no ale zimno mi nie jest, idę tylko w termoaktywie i na tym przemoczona kurtka. Jest zdecydowanie cieplej niż w sobotę, i napadał świeży śnieg.<br />
<div>
<br /></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-Y4V5Y6OeQpw/VsyyroD6S0I/AAAAAAAAGek/LHdX3kOJtSo/s1600/DSC02036.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-Y4V5Y6OeQpw/VsyyroD6S0I/AAAAAAAAGek/LHdX3kOJtSo/s640/DSC02036.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Siodłowej Perci</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Deszcz zmienia się w śnieg trochę przed Murowańcem, gdzie robimy przerwę na jedzenie. Ludzi niewiele, ok ruszamy dalej. Na zewnątrz pada śnieg, żółty szlak na Kasprowy tradycyjnie nam się gdzieś gubi, idziemy przy granicy stoku, ja toruję drogę w głębokim, ale nie po kolana, śniegu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-VPRG0bP-gW0/VsyyyJKBjzI/AAAAAAAAGek/_zBeNmNDkWo/s1600/DSC02043.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-VPRG0bP-gW0/VsyyyJKBjzI/AAAAAAAAGek/_zBeNmNDkWo/s640/DSC02043.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze trochę i będziemy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Mijam narciarkę,idącą stokiem, taszczącą ciężkie narty z racji tego, że kolejka krzesełkowa nie działa. Na torze co jakiś czas ktoś zjeżdża. Wiatr się wzmaga, widoczność maleje, śnieg pada mocniej, ja wyciągam czekan. Powiedzieć, że się stresuję, to nic nie powiedzieć. Skoro wiatr daje od strony Kasprowego, to co się dzieje od strony, z której chcemy schodzić zielonym szlakiem ? W lutym zeszłego roku nie dałem rady wejść z tamtej strony. Ok, słychać już pisk sygnalizacyjny kolejki, czyli jesteśmy niedaleko. Zaraz też widzę tłumy ludzi, którzy wjechali kolejką, by trochę połazić w okolicach szczytu. Dobrze się bawią, i super. Dołazimy do budynku stacji, nie pasujemy do reszty ludzi nas otaczających.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-WDAFSY2J7UI/Vsyy08lN2QI/AAAAAAAAGek/cCt9-fAFA0E/s1600/DSC02048.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-WDAFSY2J7UI/Vsyy08lN2QI/AAAAAAAAGek/cCt9-fAFA0E/s640/DSC02048.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kasprowy Wierch</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Dalej włazimy na szczyt Kasprowego. Niestety, wiatr tak daje po oczach, że nic nie widać, a szlak jest kompletnie nieprzetarty. Gdybym był sam, pewnie pokusiłbym się o zejście, ale nie chcę pchać Agi w takie dziadostwo. Postanawiam, że zjedziemy kolejką, dla mnie będzie to nowość. Bilet kosztuje 48pln, chyba drogo. Za to przejazd zajmuje tylko 17 minut, fajna sprawa. Na dole pada deszcz, wracamy na kwaterę w nie najlepszych humorach i zbieramy się na autobus do Krakowa.<br />
<br />
Ogólnie przez te dwa dni dużo nie połaziliśmy, to chyba jeden z marniejszych naszych wyjazdów do Zakopanego, ale pogoda nie była łaskawa. Pierwszego dnia przeszliśmy 17,7 km z przewyższeniem 1119. Drugiego dnia 11km z 1170m przewyższeniem+ i 113-. Następnym razem trzeba będzie wcześniej wstawać i z większym respektem podchodzić do warunków atmosferycznych, bo wyjście nawet na łatwy szczyt może się okazać tragiczne w skutkach.wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-77382164650684460402016-02-20T05:22:00.000+01:002016-06-01T22:37:09.530+02:00IceBug Winter TrailSobotni Icebug Winter Trail to już właściwie trzeci start w tym roku, licząc jednego parkruna. Właściwie nie miałem go w planach, ale ulotkę reklamową znalazłem w pakiecie startowym na GZMŚ. I się zapisałem, z jeszcze nie najdroższym startowym. Połakomiłem się na bidon, pseudo-buff i pokrowiec termiczny, oraz gwarantowaną zimową aurę. Do Nowego Targu docieram autobusem, potem już na miejsce startu idę pieszo, bo komunikacja nie rozpieszcza częstością kursów. Trochę ponad 5km marszu mnie nie osłabi. Po drodze spotykam Alberta z Białogardu(Zachodniopomorskie), który na start biegnie. Zatrzymuję go, coby się chłopak nie zmęczył. Jak się okazuje, jest w podobnej formie co i ja, co się potwierdzi na biegu. W biurze zawodów już sporo osób, bo nie przybyliśmy jakoś specjalnie wcześnie. Ale na luzie wszystko załatwiam, nawet pobyt w toalecie. Organizatorzy zapowiadają śliską trasę i trudne warunki, no ale skąd ja znam tą gadkę, zawsze wszyscy straszą. Teoretycznie trzeba mieć przy sobie obowiązkowo gwizdek, NRCtkę. Mam te akcesoria, ale nikt tego nie sprawdza, bo i po co mi to na tak krótkim biegu i to jeszcze w dość korzystnych warunkach. Swoją drogą pod tą okoliczność kupiłem gwizdek, fajna sprawa, może mi się przyda. Wspominałem, że jest ciepło? Na pewno powyżej zera. Standardowo ubieram się w termoaktyw i megacienką kanarkową"kurtkę" z Decathlona. Plus cienkie legginsy, polarkowe rękawiczki i nowy, ajsbugowy erzac buffa. Ale ten pseudo-buff to niestety najgorszy tego typu produkt, jaki dostał się w moje wymagające łapki, ale że zapomniałem swojego, to musi mi wystarczyć. Ok, kieruję się na start, spotykam Andrzeja, Emila i Grzegorza, reprezentację Dolnego Śląska.<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6N1pfRuLm5LtK3r-WR9b44PjAQrhNC0GMmo94OW0SN5s_zjrFBl70vCyLS2EBTupXK7geEoLt8ahYUh-r3oR9bK4Ayd2iiVyd9zFR2Y8oD_nBVt_eY0-ZqznU8MSxzZikLJI3ZLi86Wu3/s1600/10626370_1031580290214777_245522058525547709_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6N1pfRuLm5LtK3r-WR9b44PjAQrhNC0GMmo94OW0SN5s_zjrFBl70vCyLS2EBTupXK7geEoLt8ahYUh-r3oR9bK4Ayd2iiVyd9zFR2Y8oD_nBVt_eY0-ZqznU8MSxzZikLJI3ZLi86Wu3/s320/10626370_1031580290214777_245522058525547709_o.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Bieg zaczynam mniej więcej w tempie Emila, niby się dziś nie ścigamy, ale idziemy na początku ostro. Początkowe kilometry to asfalt, raczej pod górę. Dalej zaczyna się już ośnieżona, ale szeroka i wydeptana leśna droga, która powoli zaczyna piąć się w górę. Przechodzę do marszu, czuje że za szybko zacząłem. Podejście trwa krótko, zaczynamy zbiegać w momencie odłączenia się trasy biegu na 11km. Zbieg szeroką drogą, jednak dosyć ślisko. Momentami też mało co widzę, okulary mi zaparowują, poza tym po rozpięciu kurtki jestem zmuszony schować do kieszeni numer startowy, który bardzo chce odpaść. Nagle koniec zbiegu, zaczyna się podejście aż do schroniska pod Turbaczem, szczyt omijamy. Na tym odcinku gubię z oczu Emila. Podejście dosyć łagodne, większość czasu da się biec. Przed schroniskiem udaje mi się wyprzedzić Emila i sporo innych osób. Kubeczek herbaty i izotonika na punkcie, kostką czekolady i zbiegamy, mijając zawodników jeszcze zmierzających pod górę. Zbiegam dość szybko, do momentu gdy natrafiam na kamienie przykryte roztopionym śniegiem, już przy końcu zbiegu. W międzyczasie przeganiam Alberta, który już sobie przestał radzić w szosówkach. Dobiega do strumyka, moczę buta i zaczyna się podejście, którego się tu nie spodziewałem, ponieważ nie ogladałem dokładnie profilu trasy. Kilka osób mnie wyprzedza, w tym Emil. Podejście jest krótkie, zaraz widzę wyciąg i metę, wywalam się na lodzie, kibice kierują mnie do siatki rozgraniczającej stok. Dziwnie biegnie się te ostatnie metry, po twardym, zbitym śniegu. Wreszcie meta, wbiegam na nią jako 46 osoba.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEfd4I7TvxhcJwuG8iTi4omXrTEwCTUl6daYa7VHEDAVhcO5Y45BSOzMvI42rP2zBLc6JZWnsK8DJbEoN7HdBNwDG55W-KjyVUEVPfldZw9L4f_s55e42NLXnqp6xLXCzy1pQqKSUNS2ev/s1600/_DSC2471.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEfd4I7TvxhcJwuG8iTi4omXrTEwCTUl6daYa7VHEDAVhcO5Y45BSOzMvI42rP2zBLc6JZWnsK8DJbEoN7HdBNwDG55W-KjyVUEVPfldZw9L4f_s55e42NLXnqp6xLXCzy1pQqKSUNS2ev/s320/_DSC2471.JPG" width="211" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Ok, dostaje plastikowy badziewny medal z żuczkiem, biorę wodę i idę po pyszną kiełbasę z grilla. Zostaję jeszcze na losowaniu nagród i dekoracji, ale fantów jest mało i odjeżdża z niczym.</div>
<div>
Było sympatycznie, zobaczyłem czego mi brak w biegach górskich - siły i techniki na trudniejszych zbiegach. Mam nadzieję popracować nad tymi elementami przed kolejnymi zawodami, którymi chyba będzie dopiero Sudecka Setką, o ile nie znajdę czegoś wcześniej w przystępnej cenie.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-117352528126109021.post-29056664762091397032016-02-12T17:57:00.001+01:002016-07-20T00:01:04.960+02:00Wałbrzyskie impresje<div style="text-align: left;">
W zeszłą sobotę wybraliśmy się z Czarkiem w góry. Były różne propozycje, jednak wygrał pragmatyzm i starym zwyczajem udaliśmy się do Wałbrzycha - mekki Wrocławskich biegaczy. Ten idealny punkt wypadowy po raz kolejny spełnił nasze wymagania i zaskoczył wspaniałymi doznaniami. </div>
Busem, którego przystanek znajduje się nieopodal mojego mieszkania, jedzie się do Wałbrzycha nieco ponad półtorej godziny. I to jest jeden z ważniejszych aspektów w bieganiu zimą - krótka podróż - dłużej mamy jasno na trasie. Kolejna ważna sprawa - cena, jedynie 12 pln w jedną stronę, do zaakceptowania w napiętym bardziej niż państwowy budżecie. Wysiadamy w samym centrum miasta, zaraz koło rynku, pierwsze kroki kierujemy tradycyjnie do Netto znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Nie wiem która jest to nasza tam wizyta, ale sklep już dość dobrze znamy, kupujemy wodę i w drogę, jest 9 jak wyruszamy na szlak. Skandalicznie późno. Trasa wiedzie żółtym szlakiem przez Wałbrzych, koło Starej Kopalni - muzeum górnictwa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-tP2QUxku-zo/Vrctpg0LyxI/AAAAAAAAGVs/W5ndbLXaWzs/s1600/DSC01898.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-tP2QUxku-zo/Vrctpg0LyxI/AAAAAAAAGVs/W5ndbLXaWzs/s640/DSC01898.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Po paru kilometrach zaczyna się podejście pod Chełmiec(851), i od razu też mamy więcej śniegu, którego w mieście prawie nie było. Pogoda spoko, tylko dużo chmur i wieje. Poza tym temperatura dodatnia, panta rhei. Powiedzieć, że Czarek ma mokro w bucie, to nic nie powiedzieć. Ja mam te same buty, Kalenji Kapteren 50 ,ale ja nie mam potężnych dziur z przodu buta.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-NWx6oDJ3fmY/VrctpghbxbI/AAAAAAAAGVY/aa44cI2F_wE/s1600/DSC01958.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-NWx6oDJ3fmY/VrctpghbxbI/AAAAAAAAGVY/aa44cI2F_wE/s640/DSC01958.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Ale chłopaki nie płaczą. Poruszamy się wolniej niż ustawa przewiduje, to chyba przez ten rozmiękły śnieg. Zbiegając z Chełmca spotykamy biegacza, pierwszego i ostatniego tego dnia, potem obserwujemy tylko ślady biegowych butów na śniegu. I tak, z Chełmca zbiegamy do Boguszowa, przebiegamy przez rynek i koło stacji kolejowej kierujemy się w stronę Dzikowca(836), jednocześnie opuszczamy region Gór Wałbrzyskich, wkraczając w bardzo podobne do nich Góry Kamienne. Na Dzikowcu jestem dopiero drugi raz w życiu, ciekawa górka, po drodze na szlaku mijamy tylko jednego turystę - Przewodnika Sudeckiego, jak wnioskujemy z jego naszywki na plecaku. Obok szlaku biegnie też trasa downhillowa, ale to już nie moja bajka. Niestety nie jest nam dane obejrzeć sławnej, nowej wieży widokowej, która widocznie leży poza zasięgiem szlaku :)<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dIY13-RVuMg/VrctpiIvJLI/AAAAAAAAGVk/Cll1DSXNTXQ/s1600/DSC01912.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-dIY13-RVuMg/VrctpiIvJLI/AAAAAAAAGVk/Cll1DSXNTXQ/s640/DSC01912.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Z Dzikowca niebieskim szlakiem kierujemy się na Lesistą Wielką(851). Oczywiście przez chwilę gubimy szlak, ale szybko wracamy na właściwe tory. Podejście spoko, sporo śniegu i chyba minimalnie poniżej zera. Po drodze przechodzimy przez Stachoń(808), którego byśmy nie zauważyli gdyby nie tabliczka, ponieważ wierzchołek jest słabo zaznaczony w terenie. Docieramy do Lesistej, słynnej ze szczelin wiatrowych, których oczywiście nie mamy czasu oglądać, a nawet zauważyć. Następnym razem trzeba je będzie obejrzeć. Na szczycie mamy węzeł szlaków i wiatę, nie jest to chyba popularne miejsce, ponieważ czerwony szlak w kierunku Sokołowska jest nieprzetarty.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-uPub2-Uo5SA/VrctpkOR_oI/AAAAAAAAGVc/6vMLmhuhrZg/s1600/DSC01921.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-uPub2-Uo5SA/VrctpkOR_oI/AAAAAAAAGVc/6vMLmhuhrZg/s640/DSC01921.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Biegniemy w dół, po jakimś czasie nie wiadomo skąd pojawiają się ślady butów biegowych, oraz oznaczenia trasy Sudeckiej Setki, które oczywiście były też wcześniej na trasie. Szlak prowadzi szeroką drogą, ale po jakimś czasie nie widzę znaków szlaku. Dzwoni do mnie Czarek i pyta jak biegłem. Bo trochę mu uciekłem na zbiegu. No a co on nie widzi mojego tropu? Mówię mu że ma lecieć za śladami. Potem okazuje się że szlak odbijał w lewo, ale oczywiście był nieprzetarty, a ja pobiegłem za tropem biegczy. Docieramy do Sokołowska, teren płaski jak stół. Miejscowość uzdrowiskowa, szkoda tylko że w ruinie znajduje się tyle sanatoriów, szczególnie sanatorium dr Brehmera, za komuny - Grunwald.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-s5pqj94YbPU/VrctpjI4emI/AAAAAAAAGVc/bHStX5MpO08/s1600/DSC01927.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-s5pqj94YbPU/VrctpjI4emI/AAAAAAAAGVc/bHStX5MpO08/s640/DSC01927.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Do naszych czasów nie dotrwała też skocznia narciarska, a także znajdujący się w ruinie poniemiecki cmentarz, który mijamy na naszym szlaku. Na szczęście przetrwała cerkiew, zbudowana dla kuracjuszy z Rosji, którą zobaczymy następnym razem. Teraz ruszamy dalej Głównym szlakiem Sudeckim na Bukowiec(898), znajdujący się na północ od Sokołowska. Podejście strome, pomagam sobie - bukowym ,a jakże inaczej! - kijaszkiem. Wierzchołek słabo zauważalny, zejście ciężkie, też strome, potem trawersujące zbocze, i tak dochodzimy do schroniska Andrzejówka, które mijamy. Zbiegamy do Rybnicy Leśnej asfaltem, potem prosto na północ i lekko pod górę do Wałbrzycha. O 16 jesteśmy na dworcu głównym, z którego nic nie jedzie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-WQfGXJPFb0E/Vrctpp5HapI/AAAAAAAAGVY/1UuwskQnI_0/s1600/DSC01957.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-WQfGXJPFb0E/Vrctpp5HapI/AAAAAAAAGVY/1UuwskQnI_0/s640/DSC01957.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Niestety, początkowo nam się zdaje że będzie jechał pociąg, jednak okazuje się że w soboty akurat nie kursuje. Tracimy 10 minut i biegniemy jeszcze ponad 4 kilometry do przystanku dla busów, skąd udaje nam się z przesiadką w Świdnicy wrócić do Wrocławia. Niezmęczeni, niezmarznięci, wracam z przekonaniem, że w niedzielę udam się na trening. Czarkowi też się podobało, fajnie że byliśmy w kilku nowych dla nas miejscach. Trasa liczyła tylko 41km, przy przewyższeniu 1750. Następnym razem skusimy się na coś ambitniejszego. Tymczasem jutro biegnę połmaraton w Nowym Targu, właśnie siedzę w Polskim Busie gdy piszę te słowa.<br />
<br />
Do następnego wpisu. Pozdrawiam wszystkich górołazów.wwwwwwhttp://www.blogger.com/profile/06485075857811975880noreply@blogger.com