niedziela, 20 marca 2016

Ostatni bieg tej zimy

    Sobota 19 marzec, ostatni dzień astronomicznej zimy, godzina 8:20, wysiadam z busa pod estakadą w Myślenicach. Planuję dotrzeć do Rabki, ale zostawiam sobie furtkę powrotną w Mszanie Dolnej.
Spod estakady wzdłuż zakopianki przebijam się do Małego Szlaku Beskidzkiego, jeszcze kawałek przez dzielnicę Zarabie i dobiegam do lasu, przy tym początku stromego podejścia. Tutaj zaczyna się też rezerwat "Zamczysko nad Rabą". Są nawet ruiny, podobno zamku z XII w.

Ruiny zamku



Wspinam się powoli do góry, po błocie, mijam kilku turystów i dwóch biegaczy. Powoli docieram na Uklejnej(677), pierwszego szczytu od zachodu Pasma Lubomira i Łysiny, który wedle regionalizacji Kondrackiego należy do Beskidu Wyspowego. Na szczycie teren się wypłaszcza, widać nawet trochę śniegu. Lekki zbieg, jakaś polana z widoczkiem, i odejście zielonego szlaku na Chełm(613). Moja trasa wiedzie na razie czerwonym szlakiem, zaraz za rozdrożami mijam prawie niezauważenie Śliwnik(620). Lekki zbieg, znowu kawałek do góry, rozstaje szlaków, mijam Działek(622) i kawałek dalej jestem pod schroniskiem na Kudłaczach(730).

Schronisko PTTK na Kudłaczach

Wyżej jest już sporo śniegu, który nieźle trzyma się po lasach. Jestem w trakcie podejścia na Lubomir(904).
Szlak raczej mało uczęszczany, śladów niewiele. Od podejścia pod Uklejną nie spotkałem ani jednego turysty. Tak więc nie biegnie się komfortowo, śnieg trochę przeszkadza. Na Lubomirze spotykam trójkę turystów, w tym panią, która robi mi zdjęcie. Szczyt został nazwany na cześć Kazimierza Lubomirskiego, który przekazał ziemię pod budowę obserwatorium astronomicznego. Wcześniej szczyt nazywał się Łysina.
Jem dwa wafelki Familijne i lecę dalej.
Obserwatorium astronomiczne na szczycie Lubomira

Teraz przede mną ładny zbieg w dół, niestety krótki, po drodze mijam wchodzącego pod górę biegacza i  docieram do przełęczy Jaworzyce(579), gdzie trochę gubię drogę, oznakowanie kiepskie, w każdym razie nie można patrzeć na znaczek kierujący mnie w prawo, tylko iść prosto. Prosto w górę, początkowo asfaltem, w kierunku Wierzbanowskiej Góry(770). Na szczycie ładna polanka, chętnie bym się tam rozłożył na krótki popas, ale przecież niedawno jadłem.

Polana na szczycie Wierzbanowskiej Góry

Zbiegam, najpierw lasem, potem kawałek wsią, i gdy myślę, że dalej będzie w dół, szlak znowu idzie pod górę pod jakieś nienazwane wzniesienie, i znowu w dół, prosto na przełęcz Wielkie Drogi, a przy okazji drogę wojewódzką 964. Beskid Wyspowy to jednak nie jakieś płaskie góry, i znowu podejście, tym razem na Dzielec(650).

"Piękne" oznaczenie szczytu Dzielec
Zbiegając z Dzielca widzę już dobrze Śnieżnicę, na której byłem nie tak znowu dawno, bo w grudniu 2015. Tylko tym razem działa wyciąg i armatki śnieżne. Śmiesznie to wygląda przy temperaturze jednak kilka stopni wyższej niż 0.

Widok na stoki  Śnieżnicy

Zapatrzony na armatki lekko mylę trasę, mimo znaku, że jest zakręt. Nie zauważyłem żadnej ścieżki i biegnę prosto, dopiero potem odbijając w kierunku szlaku, przedtem robiąc drugą przerwę na wafelki, w końcu jestem już ponad 3 godziny na trasie. Zaraz już jestem w Kasinie Wielkiej, fajny zbieg asfaltem zaraz po minięciu stoku, mam ładny widok na Lubogoszcz(968), który jest kolejnym punktem na mojej trasie.

Widok na Lubogoszcz z Kasiny Wielkiej

Jeszcze kawałek pod górę poboczem drogi i odbijam wprost w kierunku szczytu. Podejście jest dość strome, męczę się solidnie, na szczęście w lesie chłodniej, śnieg jednak trochę przeszkadza. Napotykam tylko na dwa ludzkie ślady, zwierzęcych więcej, zatłoczony szlak to nie jest. Na szczycie przerwa na wafelki, i biegnę dalej.

Na szczycie Lubogoszczy


Szlak początkowo prowadzi po równym terenie, i tam napotykam na dwie turystki. Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony, ja czy one. Po umiarkowanie płaskim mam dwa kilometry, potem ostro w dół. Wybiegam na polanę nad Mszaną, piękny widok na Luboń Wielki(1022).

Panorama Mszany Dolnej

Zbiegam nad sam brzeg Rabki, jeszcze kawałek do mostu i jestem w centrum. Wpadam do Biedronki po wodę, czuję się świeży i kontynuuję wycieczkę, za mną dopiero 36km. Zjadam kolejną porcję wafelków i w drogę, już raczej nieciekawym szlakiem do przełęczy Glisne(634).

Przekaźnik i schronisko na Luboniu
Tu spotykam dwójkę starszych turystów, ostrzegają mnie, że droga na Luboń Wielki jest oblodzona. Tu mają rację, gdy z pola wkraczam do lasu od razu zaczynają się problemy, miejscami podpieram się rękoma.
Świeży to ja nie jestem, a szlak jest ciężki(392m podejścia na 2,2km). W dodatku ślisko i dosyć zimno, wszak to wschodnio-północny stok. W trakcie tego podejścia naprawdę mam dość, dopiero blisko szczytu mam siłę biec, dobiegam do wieży przekaźnikowej, jeszcze trochę pod górę i schronisko. Spotykam przewodnika beskidzkiego, ubranego w sam podkoszulek - jaki to kontrast, ja ledwo mówię z powodu przemrożonych ust, a jemu ciepło. Przewodnik robi mi zdjęcie, ja zmykam do schroniska.

Pod schroniskiem na Luboniu

Ta jadalnia schroniskowa jaką widziałem, samo schronisko chyba też, sporo mniej miejsca niż w tradycyjnych bacówkach. Siedzę parę minut, zjadam czwartą dziś porcję wafelków, zapijam wodą i jestem gotów do wymarszu.

Nietypowe schronisko na Luboniu Wielkim
Zbiegam w dół zielonym, znanym mi już szlakiem. Niestety, omijam ciekawy, żółty szlak - Perć Borkowskiego, prowadzącą największym w Beskidzie Wyspowym. Na mojej drodze na początku sporo zmrożonego śniegu, lecz szybko ustępuje on porządnej, łatwej do zbiegu ścieżce. Wybiegam z lasu, mylę drogę i wybiegam na szosę trochę dalej od celu niż trzeba. Biegnę chodnikiem w kierunku, w którym spodziewam się znaleźć szlak. Już szlakiem dobiegam do Raby i jej brzegiem niepostrzeżenie docieram do centrum Rabki.

Raba w Rabce
Tak wygląda szlak w Rabce
Jeszcze tylko kilkaset metrów szlaku biegnącego ciekawymi korytarzami i jestem na dworcu autobusowym.
Czekam piętnaście minut ogrzewany słońcem i odjeżdżam do Krakowa. Za mną ponad 53km trasy, w błocie, śniegu, po kamieniach i lodzie. Suma przewyższeń to 2538m. Link do trasy. W drodze byłem 7 godzin 52 minuty. Średnią prędkość można określić jako 6 min/GOT. Nie jest źle, dziś nogi troszkę bolą, byłem tylko na spacerze, ale w poniedziałek raczej ruszam na trening. To dopiero początek przygotowań do Sudeckiej Setki.

Pozdrawiam fanów Beskidu Wyspowego i innych Górołazów