poniedziałek, 5 września 2016

Piaskowcowe panopticum

 


 Dzień po sobotnim przemierzaniu Gór Kamiennych, mamy jeszcze trochę zapału by zobaczyć coś jeszcze, tym razem w nieco innej okolicy i całkiem innym mezoregionie.



      Dosyć szybko wygrzebuję się z namiotu, i przyznaję, że ciepło raczej nie jest. Zimne powietrze z gór opadło w doliny i ani myśli się nagrzać w nieśmiało jeszcze świecących promieniach słonecznych.
Jemy szybkie konserwowe śniadanie i postanawiamy ruszyć w kierunku położonego nieopodal rezerwatu "Głazy Krasnoludków". Są to pierwsze piaskowcowe formacje, jakie napotykamy dziś na naszej drodze. Mógłbym, za Wikipedią napisać, że jest on położony w północnej części Gór Stołowych, jednak jak dla mnie jest to Brama Lubawska - podział fizycznogeograficzny Polski jeszcze nie jest jednoznacznie ustalony we wszystkich przypadkach.
      Dojazd do rezerwatu - wąską drogą od strony Gorzeszowa, dojazd jest oznaczony znakami. Jemy drugie śniadanie, obserwując szczekającą na nas sarnę. Ma się o co niepokoić - w oddali słychać odgłosy wystrzałów z broni długiej - myśliwi nie próżnują.

Szczekająca sarna liczy, że nas wypłoszy
       Poza nami - nikogo nie ma. Ale co się dziwić, jest jeszcze przed ósmą. Wyruszamy zobaczyć, co rezerwat ma nam do zaoferowania. Teren nie jest duży, po kilkudziesięciu minutach zobaczyliśmy chyba wszystkie skałki.

Imponujące skały na samym wejściu do rezerwatu

Nie obyło się bez pozowania

     Formacje skalne pochodzą z czasów górnej kredy, a więc ponad 70 mln lat temu, jeszcze za panowania dinozaurów. Warto odwiedzić to miejsce ze względu na jego kameralność. Skały też niczego sobie. Przy okazji warto podjechać też do Czarciej Maczugi, co niebawem robimy.

Gdzie jest Wally, eee, Łątek?

      Czarcia maczuga, łatwo dostępna - można pod nią podjechać samochodem - jest nawet parking. Znajduje się w Gorzeszowie, przy drodze na Krzeszów. Wysoka na 8m piaskowcowa kolumna w wieku Skał Krasnoludków, ciekawa ze względu na to, że w najbliższej okolicy nie ma innych skałek i stanowi punkt wysoce wyróżniający się w terenie.
Ok, jest wcześnie, a my nie mamy skonkretyzowanych planów. Miał być Zamek Książ, ale postanawiamy jechać do Skalnego Miasta w Czechach. Niby tam byliśmy, nawet na zawodach biegowych, ale warto na spokojnie to miejsce odwiedzić. Po drodze zauważamy wieżę widokową w Mieroszowie - oczywiście zatrzymujemy się.


Podobna do tej z Dzikowca

Wieża całkiem nowa, bo otwarta w czerwcu 2015. Jednak widoki nie powalają, zdecydowanie jest ona łatwo dostępna, lecz w parze z dostępnością nie idzie atrakcyjność widoków. Spędzamy tam chwilę i ruszamy w czeskie Góry Stołowe.
     Po czesku Skalne Miasto to Adršpašskoteplické skály - nawet nie próbowałem tego nigdy wymówić.
Do Skalnego Miasta są dwa wejścia - bardziej popularne od strony Adrspachu i mniej uczęszczane, od strony Teplic. Wybieramy wejście od strony Teplic, chyba dlatego że kilka razy już tam byliśmy. Wejście kosztuje 14 PLN, można płacić w Koronach czeskich, Euro lub złotówkach. Jak już zapłaciliśmy, to postanawiamy przebiec te skały z jednej strony na drugą i z powrotem.

Jedne z pierwszych skałek

Czesi dbają, by skały nie zwaliły się na turystów

    Po wejściu na Teplicką stronę Skalnego Miasta, kierujemy się żółtym szlakiem przez Wilczy Wąwóz (cz.Vlčí rokle) najszybszą drogą do ciekawszej chyba północnej części kompleksu. Ścieżka jest dość płaska, piaszczysto-kamienista, po obu stronach podziwiamy piaskowcowe formacje skalne.


Jak na wybiegu

 
Wilczy Wąwóz jak się patrzy :)


Po jakimś czasie wąwóz zaczyna być podmokły - znajduje się tu torfowisko. By dało się przejść, wyłożone jest ono drewnianym chodniczkiem. Turystów, mimo miłej pogody - niewielu. Dość szybko docieramy do rzeki Metuji, wpływającej Adrspaskiego jeziorka, i wchodzimy na teren Adrspraskich skał.

Královna - jedna z nazwanych skał




Ujście rzeki Metuji do jeziorka


Tak witają nas Adrspraskie skały

      Tutaj liczba osób znacząco wzrasta. Jak na złość, przejścia między skałami są często wąskie i ruch się korkuje. Mijamy Gotycką Bramę - dawne miejsce poboru opłat do Skalnego Miasta, zbudowane już w 1839 roku przez Ludvíka Karla Nádhernego.

Gotycka brama - odstaliśmy w kolejce by zrobić sobie zdjęcie

 Teraz widać, która część Skalnego Miasta jest popularniejsza. Oczywiście, jest to zasługa ciekawszych skałek. Oraz jeziorka, do którego dobiegamy już pośród tłumów turystów - powstałego w wyrobisku piaskowni, które moim zdaniem jest tu najpiękniejszym miejscem. I nie ja to odkryłem, ale byli tu przede mną liczni twórcy filmów i seriali, którzy obrali to miejsce za plan zdjęciowy. Szkoda, że obowiązuje zakaz pływania - chętnie ochłodziłbym się w czystej wodzie wyrobiska.

Widok na jeziorko

Kaczki, jak filmowcy, też upodobały sobie to miejsce

Tutaj doskonale widać piękno tego miejsca
    Po okrążeniu jeziorka wracamy do samochodu tą samą trasą. Po drodze zwracamy jeszcze raz uwagę na ciekawsze formacje skalne. Jako biegacze chyba jesteśmy tutaj jedyni - nie spotkaliśmy innych amatorów szybszego poruszania się.

"Głowa cukru"

"Dywany"

        Ominęliśmy kilka atrakcji, między innymi kapliczkę poświęconą ofiarom wspinaczki w górach, którą jednak miałem okazję oglądać parę lat wcześniej. W części Teplickiej też nie zobaczyliśmy wszystkiego, nie płynęliśmy łódką przez międzyskalne jeziorko, nie obejrzeliśmy ruin zamków - kwestia zmęczenia po sobotnim bieganiu. Myślę, że warto wszystkim polecić to miejsce - co najmniej kilka godzin podziwiania skalnych formacji, tego, co wiatr i woda mogą uczynić ze zwykłymi blokami piaskowca.