niedziela, 22 maja 2016

Dlaczego Ponzel skoczył i czego (jeszcze) nie ma na Wikipedii?



Dla ciekawych, tutaj pierwsza część wspomnień z majówki, a poniżej już druga, ostatnia część.


Dzień 3 - Poniedziałek 2 maja

        Dziś w planach wyjazd do Polanicy-Zdrój. W różnych celach - kobiety nie wejdą nawet do lasu, my zrobimy ponad 20km. W Polanicy będę dopiero drugi raz w życiu, za pierwszym razem przybiegłem tu z Wałbrzycha :)
      Dojeżdżamy na miejsce po 10, i od razu się rozdzielamy. Trasa jest, nomen omen, z góry założona, a tworzy ją pętla dookoła doliny Bystrzycy Dusznickiej. W mieście z początku lecimy deptakiem, by szybko dotrzeć do naprawdę wchodzącego w miasto lasu (a właściwie to miasto wchodzi w las).

Na deptaku w Polanicy

       

    Biegniemy żółtym szlakiem w kierunku zamku Leśna. Znajdujemy się teraz na terenie Gór Stołowych, i chcąc to zaakcentować, mam na sobie koszulkę z Maratonu Gór Stołowych. Szlak jest dość ciekawy, gdzieniegdzie występują pojedyncze skałki, podobne do Skalnych Grzybów.

Góry Stołowe to i skałki muszą być :)

     Mijamy sporo turystów, w tym grupy (zde)zorganizowanej młodzieży szkolnej. Niestety, biegaczy nie uświadczamy. Za to już przy zamku, nota bene, zbudowanym dopiero w XIX w. jako widzimisię Leopolda von Hochberga, spotykamy wspinaczy. Korzystają z urwiska opadającego w kierunku miejscowości Szczytna, a my nad nimi podziwiamy panoramę Gór Stołowych i Bystrzyckich z punktu widokowego. 

Właściwie nic tu nie widać ciekawego - ok, panorama Szczytnej

Zbiegamy ponad 100 metrów w dół i już jesteśmy w Szczytnej. Kierujemy się teraz asfaltową drogą do wsi Nowe Bobrowniki, po drodze podziwiając zamek z dołu. Niestety, nie robię zdjęcia. Mniej więcej od stacji kolejowej zaczyna się to, czego najbardziej nie lubię - kilkukilometrowy podbieg asfaltem. Powoli biegnąc docieramy do Bobrowników, gdzie schodzimy z drogi i czerwonym szlakiem wiodącym stromym podejściem zmierzamy w kierunku Wolarza(852), już w paśmie Gór Bystrzyckich.

Smaczki z Bobrownik - śpiewający aniołek

     Byłem zszokowany, jak stromo musimy podchodzić. Łątek jest za to zachwycony. Leci do góry nie rozglądając się na boki, nie wychwytując co ciekawego można zobaczyć. A zobaczyć można to, co nie jest opisane na Wikipedii.


Gołoborze pod Wolarzem

     Z tym że nie jest to opisane, to się zapędziłem, bo to, że gołoborze tam jest, można przeczytać na stronie wiki o Wolarzu. Za to nie występuje informacja o tym na stronie o gołoborzu. Moja zmiana dopiero czeka na zaakceptowanie przez redaktorów. 
      Sam szlak widać że nieczęsto używany, ale to nam się akurat podoba. W partiach szczytowych szlak biegnie po kamieniach, a jesteśmy otoczeni pięknymi, młodymi brzozami. Docieramy na Wolarz i robimy pamiątkowe zdjęcie. 

Na Wolarzu

     Zmieniamy kolor szlaku na czarny, sam szlak nie figuruje jeszcze na mojej mapie papierowej, na szczęście w Mapie turystyczne na androidzie wszystko gra. Zbiegamy z Wolarza do drogi, mijając całą rodzinną grupę turystów. Dalej poruszamy się niewygodną, kamienistą drogą. Dobiegamy do ruin Fortu Fryderyka, leżącego na zachodnim, niższym wierzchołku Kamiennej Góry(701 - niższy wierzchołek).

Wewnątrz fortu Fryderyka

        Chwilę oglądamy to miejsce, powstałe z rozkazu króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II pod koniec XVIII wieku. nie spełniło żadnych funkcji wojennych, zostało częściowo rozebrane kilkanaście lat po wybudowaniu na potrzeby budownictwa w pobliskich miejscowościach. A pod nami po urwisku poruszał się samotny wspinacz.
Ponzels kühner Sprung 1887  (Śmiały skok Ponzela)

  
    Nad urwiskiem jest tablica upamiętniająca Pana Augusta Ponzela, miejscowego gawędziarza i weterana wojny prusko-francuskiej 1870-1871. Pewnego dnia osobnik ten przebywał tu z kolegą w stanie wskazującym na spożycie, i założył się, że skoczy w dół. Miał szczęście, bo upadł na świerk i nic mu się nie stało, i lekko poobijany poszedł jeszcze do karczmy odebrać zasłużoną nagrodę.
     My nie decydujemy się na skok i ruszamy dalej, dość płaskim i upstrzonym skałkami terenem, na wschodni, wyższy wierzchołek Kamiennej Góry(704). Stamtąd już prosto przez Sokołówkę, dzielnicę Polanicy, do centrum, gdzie czekała na nas Skoda. Jeszcze zakupy w Biedronce i całą ekipą jedziemy na obiad. Tutaj link do naszej pętli. 

Stacja w Długopolu-Zdrój, GSS idzie ponad tunelem

      Po obiedzie idziemy drogą wzdłuż torów do Długopola-Zdroju. Docieramy do aktualnie zamkniętego ze względu na remont torowiska dworca, przez który przechodzi Główny Szlak Sudecki. Schodząc w kierunku centrum uzdrowiska namierzamy czosnek niedźwiedzi, który zamierzamy później zebrać. 

"Poletko" czosnku niedźwiedziego

       Park zdrojowy jest bardzo ładny i niedawno odnowiony. W jego obrębie znajduje się źródło wody o żelazistym smaku. Spacerujemy po niezbyt zatłoczonym parku, czując, że chętnie byśmy coś zjedli. 
           W drodze powrotnej oglądamy jeszcze dawny kościół ewangelicki przerobiony teraz na kawiarnię "Horus" Zbieramy też liście czosnku niedźwiedziego, który przyda nam się przy komponowaniu kolacyjnej surówki.. Idziemy spać jak zwykle późno, wcześniej grając w planszówki.

Kościół ewangelicki z końca XIX w. - teraz kawiarnia Horus

    
Dzień 4 - Wtorek 3 maja

          Ostatni dzień wyjazdu, i nie jest to powód do radości. Od jutra wracamy do pracy. Poranna msza, śniadanie i jedziemy na ostatnią wycieczkę, skromnie, bo jedziemy niedaleko, znowu do Międzygórza. Tym razem celem jest Igliczna(845), popularny cel spacerów, da się tam wjechać samochodem pod samo schronisko i sanktuarium Marii Śnieżnej. 

Wodospad Wilczki 

     Rozdzielamy się przy samochodzie, biegniemy zobaczyć jak trzyma się wodospad Wilczki, mający 22 metry wysokości. Fajnie by było znaleźć się pod wodospadem, następnym razem postaram się zrealizować tą zachciankę. 
        Łątek dyktuje mocne tempo, wymiękam na schodach, które wiodą w okolicach wodospadu. Zaraz szlak się chwilowo wypłaszcza, by potem znowu uraczyć nas podbiegiem. Oczywiście niepotrzebnie wziąłem dres, chociaż dziś było zdecydowanie zimniej, około 14 stopni. Wbiegamy na sam szczyt wzdłuż drogi krzyżowej, by potem zbiec poza jakąkolwiek ścieżką na parking.

Szczyt Iglicznej

    Później dokręcamy parę kilometrów w kierunku Ogrodu Bajek jakąś nieznaną mi wcześniej drogą i wracamy pod schronisko, gdzie już czekają na nas dziewczyny. Decydujemy się wrócić szlakiem zielonym, wiodącym przez zaporę, której jeszcze nie widziałem. Szlak jest fajny, dosyć stromy i raczej rzadziej uczęszczany. 



Ciekawa rzeźba na zielonym szlaku z Iglicznej

     
      Duże wrażenie zrobiła na nas zapora. Zrobiliśmy sobie tam trochę zdjęć, ja zrobiłem pętlę dookoła zapory. Sama zapora ma 102 m długości i 29m wysokości i może pomieścić 1 mln m sześciennych wody. 

Na tle majestatycznej zapory Wilczki

Spod zapory biegniemy jeszcze nad wodospad i wracamy do auta. Wycieczka miała około 10km, ale była fajnym zakończeniem całego wyjazdu. Wracamy do Długopola i po obiedzie odjeżdżamy do Wrocławia. 

  
Ostatnie zdjęcie z ostatnią konserwą

     To oczywiście nie jest mój ostatni wypad w ten rejon. Cała masa atrakcji jeszcze przede mną. Między innymi zimowe nocowaniu w Chatce pod Śnieżnikiem, odwiedzenie Strażnika Wieczności w Górach Bystrzyckich, przebiegnięcie Wieczności i odwiedzenie Torfowiska pod Zieleńcem, a także wycieczka w Góry Orlickie, które dopiero liznąłem. Rejon Kotliny Kłodzkiej ma swój urok, pewnie nie nudziłbym się tu nawet na miesięcznym urlopie. Zawsze można udać się na czeską stronę, czy odkrywać uroki Kłodzka, pospacerować po pięknej Bystrzycy, albo korzystać z dzikości Gór Bialskich. Nic tylko tu przybywać i cieszyć się pięknem tych rejonów, w których zakochałem się bez pamięci.