niedziela, 20 marca 2016

Ostatni bieg tej zimy

    Sobota 19 marzec, ostatni dzień astronomicznej zimy, godzina 8:20, wysiadam z busa pod estakadą w Myślenicach. Planuję dotrzeć do Rabki, ale zostawiam sobie furtkę powrotną w Mszanie Dolnej.
Spod estakady wzdłuż zakopianki przebijam się do Małego Szlaku Beskidzkiego, jeszcze kawałek przez dzielnicę Zarabie i dobiegam do lasu, przy tym początku stromego podejścia. Tutaj zaczyna się też rezerwat "Zamczysko nad Rabą". Są nawet ruiny, podobno zamku z XII w.

Ruiny zamku

poniedziałek, 14 marca 2016

Wielka Sowa i gruby kot

Niedzielny poranek, chwilę przed szóstą, siedzę w kuchni i smażę naleśniki na śniadanie i jako prowiant na wypad w Góry Sowie. Jedziemy z Łątkiem do Walimia by sprawdzić jak ma się tam zima. Dojeżdżamy na miejsce przed 9, ale jakoś nie widzimy miejsce do zaparkowania, więc Łątek kieruje się na jemu wiadomy parking na przełęczy Walimskiej(755), gdzie w latach 1870-1945 istniało schronisko Sieben Kurfürsten (Siedmiu Elektorów). O ile lepiej zagospodarowane były Sudety przed wojną! Ale teraz też jest fajnie, są, poza Karkonoszami, uroczo dzikie.
Przełęcz Walimska i szadź na drzewach

sobota, 12 marca 2016

Tarta i Ślęża(zimą)

Zimy nie było, przynajmniej nie we Wrocławiu. Parę dni mrozu, kilka dni z błyskawicznie topiącym się śniegiem - to nie jest to co lubię. Gdzie się podziały te mrozy po -20 stopni, przy których wyjście na trening wymaga założenie na siebie czegoś cieplejszego niż najlichsze rajtki i zarzucenia na koszulkę biegową bluzy. Mam bluzę do biegania, w której nigdy nie biegałem, czy to nie jest dziwne? Tak więc znowu szukałem zimy, i jej resztki znaleźliśmy dziś na Ślęży. Nie pojechaliśmy, jak planowałem, do Wałbrzycha, ale na szybki wypad na Ślężę. Ale tu jest miejsce na małą dygresję.
Tarta, takie kruche ciast, słodkie lub słone, w wersji słonej jadłem ją pierwszy raz dopiero dwa tygodnie temu, i słono też kosztowała w Cafe Camelot w okolicach krakowskiego rynku. Tak więc po głowie chodziła mi myśl, że ja takie cuś sobie upiekę, szczególnie że Kilian Jornet gdzieś w "Biec albo umrzeć" zachwalał ją jako dobre źródło energii. I w ten sposób wczoraj wieczorem powstała moja pierwsza tarta, z tym że od razu poszedłem na całość i zrobiłem ciasta na jakieś 3 tarty - siedzą w zamrażarce.
Problem zaczął się gdy uświadomiłem sobie, że nie posiadam formy do tarty - użyłem tortownicy.
Całość nie wyszła idealnie z racji na kształt tortownicy, który utrudniał wyłożenie w jednym kawałku tarty na talerz - ale reszta procesu się udała.

wtorek, 8 marca 2016

Co nas kręci, co nas podnieca

W nadchodzącą sobotę w końcu szykuje się konkretny wypad w góry. Z racji na brak czasu idziemy na łatwiznę i znowu odwiedzimy Wałbrzych, chyba, że zdarzy się coś niespodziewanego. Od ostatniego wyjazdu sporo, jak na mnie trenowałem, kilka razy zrobiłem nawet dystans większy niż piętnaście kilometrów - zimą nie mam ochoty na dłuższe bieganie.
 Cały czas też pracowałem nad siłą innych partii mięśni niż nogi - zaniedbane ręce, klatka, brzuch. I to jak, mimo że w miarę regularnie ćwiczę chyba od listopada, może nawet wcześniej, to nadal jestem słabiutki. Wczoraj przeglądając internety trafiłem na ciekawy rodzaj pompek - Sphinx push up, niestety moje tricepsy są za słabe i nie dam rady robić tego ćwiczenia w podstawowej opcji, zostaje mi ułatwiona wersja. To samo tyczy się mostka - ledwo daję radę. Mam słabe mięśnie pleców, co odczuwam w czasie biegów górskich. Na całe szczęście poprawiłem brzuch i łapy, nawet wyglądam lepiej niż na zdjęciach z wakacji. Nadal zostaje do spalenia cała masa niepotrzebnej tkanki tłuszczowej, ciążąca mi w czasie biegu. W tym być może pomoże chwilowa rezygnacja ze słodyczy(6 dni w tygodniu). Doszedłem do wniosku, że puste kalorie nic a nic mi nie pomagają.
 Przed chwilką próbowałem też zrobić jak najdłuższego planka - niestety dałem radę wytrzymać tylko 2:20. Rekord świata to coś powyżej 5 godzin, czyli brzuch też do poprawki. Dlatego nadal powinienem intensywnie ćwiczyć nie tylko biegając, ale też ćwicząc w domu.
MGS 2014, zbieg w kierunku Radkowa