niedziela, 19 czerwca 2016

Eksplorator w sandałach

       Jeszcze rano nie wiedzieliśmy, gdzie się dziś udamy. Druga strona nie miała ochoty na wczesne wstawanie i wyjazd w góry - mimo to postanowiłem sprawić, by nie była to kolejna leniwa niedziela. Tak, wiem, to jakaś choroba psychiczna, ale ja po prostu nie potrafię powstrzymać się od poznawania nowych bądź odwiedzania starych miejsc, to taka mało groźna forma niedojrzałości. Przed 11 udaje nam się wyjść z mieszkania, a naszym celem jest kamieniołom Liban, położony tuż obok Kopca Krakusa, najstarszego zabytku Krakowa.

Widok na Kopiec dokładnie od południowej strony


Po drodze odwiedzamy Lidla. Poza standardowymi bułkami i bananami, postanowiłem kupić, nieznany mi wcześniej, francuski ser pleśniowy Camembert le Caractere. Konsumuję go potem w Parku Lotników Polskich - ser ma zapach jak kopiec zgniłej kapusty, znam ten zapach z pobytów na wsi. Ale w smaku nawet-nawet.
Po wyjściu z parku, pod Tauron Areną, jakiś zlot rowerzystów, z jednym charakterystycznym rowerem - tzw. tall-bike.

Jestem ciekawy, jak się na to wsiada

Zmierzamy w stronę Wisły, i już wzdłuż niej poruszamy się popularnym wśród spacerowiczów Bulwarem Kurlandzkim. Słońce fajnie świeci, sporo biegaczy, matek z dziećmi i opalających się na trawie ludzi - głównie jednak młodych kobiet.


Nieopodal śluzy Dąbie, na początku Bulwaru Kurlandzkiego

Bulwarem dochodzimy za Galerię Kazimierz, i mostem Powstańców Śląskich docieramy na prawy brzeg Wisły, do dzielnicy Podgórze. Mijamy Plac Bohaterów Getta - centralne miejsce getta w Krakowie. Potem ciekawy punkt - areszt śledczy, z podejrzanie wyglądającymi ludźmi czekającymi chyba na widzenie. Z ulicy Rękawka piękny widok na kościół św. Józefa, o neogotyckiej architekturze, z początków XX. wieku.

Moim zdaniem najładniejszy kościół w Krakowie - św.Józef

I wchodzimy na jedną z moich ulubionych krakowskich ulic - Tatrzańską. Ulica prowadzi schodami, a w wyższej jej części schody są kolorowe, z naniesionymi na nie różnymi cytatami.


Najpiękniej tu nie jest, ale jest klimat

         Po wejściu na tatrzański szczyt ulicy, zmierzamy już na kopiec. Idąc kładką nad aleją Powstańców Śląskich mijamy, nie wiem czy słynny, mural Silva Rerum, który przedstawia dzieje Krakowa. Przy ładnej pogodzie, ludzi na kopcu sporo. Chwilę odpoczywamy pod kopcem, podziwiając panoramę Krakowa i dwa inne kopce: Kościuszki i Piłsudskiego. Zawsze dziwi mnie fakt, że Kopiec Kościuszki jest płatny. Dziwne że Kopiec Krakusa stoi ponad 1000 lat bez pobierania na siebie opłat :)

Tędy na Liban :)

Nie włazimy na kopiec, za to schodzimy do kamieniołomu. Nigdy wcześniej tu nie byłem, ale kojarzyłem w którym miejscu odbić w prawo, przed dojściem do dawnego KLu w Płaszowie. Niewiele wiedziałem o tym miejscu wcześniej, to że kręcono tu Listę Schindlera i że był tu Kamieniołom. Zwykle lepiej przygotowuję się teoretycznie, ale tym razem nie miałem oczywiście czasu na przygotowania.

Poglądowy widok na kamieniołom po zejściu do połowy głębokości

Schodząc w dół widać dobrze widoczną ścieżkę, ale dużo ludzi tu raczej nie przychodzi. Jest za to sporo śmieci. Szybko napotykamy na pierwsze zabudowania, nie wiem z jakich czasów, bo po wojnie dalej działał tu kamieniołom, aż do roku 1986-go. Ale wchodząc tam o tym nie wiedziałem. Myślałem, że to pozostałość po Obozie pracy Służby Budowlanej (niem. Straflager des Baudienstes im Generalgouvernement). W ogóle przed wojną funkcjonował tu kamieniołom żyda Bernarda Libana, stąd teraźniejsza nazwa.

Pierwsza ruina na trasie

Schodzimy zaraz na sam dół, napotykamy na stawek, jak zauważamy, o dość zmiennym poziomie lustra wody. Ciekawe zjawiska muszą zachodzić w tak ciekawym środowisku. Wszechobecne tu wierzby mają korzenie na różnych poziomach, widocznie tak dostosowują się do zmieniającego się poziomu wody. Wygląda to trochę jak las namorzynowy!

Ciekawe okazy wierzby

Pierwszy stawek, jeden z wielu

Idziemy dalej, słyszymy jakieś głosy - to tatuś z dziećmi pali ognisko i piecze kiełbaski na polanie, osłonięty wierzbami przed naszym wzrokiem. A my w szoku - przed nami chodnik z Macew. Idziemy nim jakby nigdy nic, myśląc, że to oryginały. Teraz wiem, że to repliki na potrzeby filmu Lista Schindlera.

Jedna z "macew", i coś po hebrajsku na niej, pewnie cytat z Bibli

Dalej zdziwiły mnie słupy z resztkami oporników. Bo jak to tyle lat po wojnie jeszcze stoi ? Faktycznie stoi od 1993 roku, ale o tym pojęcia nie miałem. Zagłębiamy się w gęsty wierzbowy las z domieszką brzozy, napawając się soczystą zielenią. Rozmyślamy, jak to jest, że my teraz zachwycamy się pięknem tego miejsca, a w czasach wojny ludzie ginęli tu w tragicznych warunkach? Krążymy labiryntem ścieżek, co chwila słysząc i widząc umykające jaszczurki i małe ptaszki. Momentami ścieżka idzie dalej, ale w grząski teren, i musimy się wycofywać.

Resztki filmowej scenografii 
Nie mam pojęcia, cóż to za licho? Totem?


"Profanuję" "nagrobki"

Dziwnie się czuję chodząc po macewach, ale chyba nikomu nie szkodzę. Przechodzimy w inny obszar kamieniołomu, wszędzie jest mnóstwo ścieżek i ścieżynek, a przyroda aż kipi zielenią. Jednak nadal jesteśmy w centrum miasta, i to słychać. Niekiedy przyroda jest naprawdę ciekawa, np. gęsty wierzbowy las, z totalnie płaskim podłożem porośniętym mchem i z rzadka trawkami.

Czegoś takiego to jeszcze nie widziałem, widać teren jest często zalewany
Słowiański przykuc na rurach, i zaczyna się robić industrialnie

Dochodzimy do polany z ogniskiem i dzieciakami, i otwiera nam się widok na dawne chyba piece do wypalania wapna. Wszystko jest przerdzewiałe i nie mam ochoty na to złomowisko wchodzić. Postanawiamy jeszcze wejść na poziom wyżej, by obejrzeć wszystko z drugiej strony.


Instalacje kamieniołomu

Na górze czeka na nas asfaltowa droga i jakieś zdewastowane budynki o chyba już powojennym pochodzeniu. Idziemy do samego końca, aż urywa się tor kolejki wąskotorowej, i dalej iść się nie da. Napotykamy na jakiegoś starszego pana, jednak ludzi nie jest tu tak mało. Wewnątrz budynków masa śmieci i wszystko popisane różnymi, nie zawsze przyjemnymi bohomozami.
Bardzo ładne miejsce



Tor kolejki



Widok na instalacje od drugiej strony
Powoli zbieramy się do wyjścia, większość terenu ogarnięte, ale powoli chce się jeść. Wyłazimy z dołka, zmierzamy na kopiec. Przy tak upalnej aurze jest na nim sporo osób.
Na Kopcu Krakusa, tylko czemu znowu na tą mniej ciekawą stronę?

Schodzimy na Rynek Podgórski, robię zdjęcie św. Józefa od frontu - właśnie jest tam jakiś ślub.
Zauważam też dwa jelenie zrośnięte głowami - okazuje się, że to Dworek pod Jeleniem, będący kiedyś na granicy Krakowsko-Austriackiej (za czasów Rzeczpospolitej Krakowskiej).

Nawet zakonnica załapała się na zdjęcie
Złowrogo łypie na przechodniów

Kładką Bernatka przechodzimy na lewy brzeg Wisły, i wzdłuż Bulwaru Inflanckiego idziemy pod Wawel. Za zamkiem mijamy prawdziwe zagłębie zabytkowych kościołów - św. Idziego z XIV w., będący pod opieką Dominikanów, dalej idąc Grodzką mamy ewangelicki kościół św. Marcina z XVII w., dalej romański kościół św.Andrzeja z XI w. i kończący tą listę barokowy kościół św. Piotra i Pawła, ufundowany przez Zygmunta III Wazę na początku XVII w. Ciekawe, że w tym kościele zawieszone jest najdłuższe w Polsce wahadło Foucaulta(46,5m). Naszą wędrówkę wieńczy wizyta w lunch barze Kwadrans, też przy Grodzkiej. Można tutaj za 15 PLN najeść się dosyć smaczną polską kuchnią, polecam.

Tutaj zjemy

Posileni mięsiwem idziemy jeszcze na rynek. Myślę że zaskoczę Agnieszkę nożem wiszącym w Sukiennicach w głównym wejściu od strony kościoła Mariackiego, ale chyba wszyscy to znają :) Oczywiście, znaliśmy różne wersje legendy o tym nożu - ona tą, że tym nożem brat budowniczy niższej wieży Mariackiej zabił swego brata - budowniczego tej wyższej wieży. Ja z kolei słyszałem, że to jest narzędzie wymierzania sprawiedliwości złodziejom - obcinano im uszy i inne części ciała :)

Wygląda groźnie

Złaziliśmy dziś kawał Krakowa, bo będąc jeszcze w Galerii Krakowskiej, postanawiamy iść na lody do Galerii Kazimierz :) Po drodze napotykamy na mniej fajną część kultury Krakowa - plakat z Popkiem.
Lubię hip hop, ale twórczości tego pana nie potrafię nazwać. W każdym razie, nie próbowałem zbyt długo tego słuchać. Na plakacie za to zwróciłem uwagę na to, że wstęp jest od 12 lat - czyli gimby się tym "jarajo".
Ale słyszałem, że koncert nie odbędzie się w podawanym tu terminie, tylko kiedy indziej.


Szatański blink

Kraków to miasto pełne zagadek, pokryte kurzem historii. I nie zawsze najciekawiej jest tam, gdzie są tłumy angielskich i japońskich turystów. Pewnie jeszcze nie raz stanę przed wyzwaniem poznawania Krakowa. 
Nie raz tylko przebiegałem przez to miasto, nie zauważając szczegółów, i nie zastanawiając się nad jego historią. Czasem warto spowolnić bieg i rozejrzeć się dookoła siebie.