wtorek, 23 lutego 2016

Zakopiański zjazd

     W weekend 20-21 lutego 2016 byłem z Agi w Tatrach. Do Zakopanego przyjechaliśmy dosyć późno i dopiero o 10 wyszliśmy w trasę. Podobno trzeci stopień zagrożenia lawinowego, w takim razie bezpieczna trasa na Kopę Kondracką(2005). Idziemy do Kuźnic, jest dosyć ciepło, temperatura trochę powyżej 0. Po kilkunastu minutach zdejmuję polar i idę tylko w koszulce i nieocieplanej parce z Bundeswehry. Z Kuźnic do Doliny Kondratowej, trasa lekko już wyślizgana, turystów sporo, ale tylko na początku, ludziska idą głównie na Kalatówki. Dochodzimy do schroniska na Kondratowej Hali, tam więcej Skiturowców niż piechurów jak my. Po drodze zakładam, dla testu, kolce lekkoatletyczne. Sprawdzają się, jak nie ma śniegu, za schroniskiem muszę zmienić je na moje górskie buty.

Schronisko na Kondratowej Hali



 Za schroniskiem, w drodze na przełęcz pod Kopą, przewaga skiturowców wzrasta - jest ich 5-6 razy tyle co górołazów. Ok, wchodzimy na Kopę Kondracką(2005), po drodze nieliczne trudności z dość dużą ilością śniegu, ja już podpieram się czekanem, ale raków nie zakładamy. Przydają się dopiero przy zejściu na Kondracką przełęcz, gdzie miejscami śnieg był wywiany i trasa była oblodzona.

Widmo Brockenu - pomiędzy Kondracką Kopą a Kondracką Przełęczą

 Po drodze mijamy ciekawe, podobno rzadkie zjawisko - Widmo Brockenu, na dodatek z widoczną glorią. Szkoda, że mam badziewny aparat, na zdjęciach prawie nic nie widać ze spektakularności tego cuda. Podobno, jak się zauważy takie zjawisko, umiera się w górach. Nie pozostaje mi nic innego, niż sprawdzić prawdziwość tego przesądu. A jak to zjawisko powstaje? Ano tak, że musiałem znaleźć się pomiędzy słońcem i chmurą. I mój cień jest rzucany na tą chmurę, dodatkowo światło załamuje się na chmurze jak w pryzmacie i powstaje efekt tęczy.

Dolina Kondracka i Przełęcz pod Kopą

 Ok, dalej zchodzimy z powrotem do schroniska i dalej tą samą drogą, tym razem szlak jest solidnie wyślizgany i trzeba uważać. Wracamy na kwaterę o 17 - 7 godzin lekkiego spacerku. Teraz coś zjeść na Krupówkach, do kościoła na sobotnią-niedzielną mszę i spać.

W niedzielę śpimy wyjątkowo długo, wychodzimy z kwatery dopiero za kwadrans ósma. W górach nadal lawinowa trójka, ale już od 1600m, a nie jak wczoraj od 1800m. Właściwie to przy takim zagrożeniu lawinowym jeszcze mnie w Tatrach nie było. Ale lawiny jeszcze nie widziałem, i moim zdaniem trójka to nie jest jakiś mega wysoki stopień zagrożenia jak się nie idzie jakimś paskudnym żlebem, lecz wiadomo że TOPR woli dmuchać na zimne i mniej doświadczonych turystów odstraszać. Ok, idziemy na Kasprowy(1987).

Przy takim stopniu jeszcze nie wychodziłem wyżej w Tatry
 Dziś mało turystów, o czym świadczy fakt, że o godzinie 8:18 buda do poboru haraczu za wejście do TPNu jest jeszcze zamknięta. I bardzo dobrze! Ciekawe, za co płaci się te 5 PLN? Ok, idzie się łatwo po świeżym, mokrym śniegu.



 By nie dublować trasy postanawiam najpierw iść przez Dolinę Jaworzynki na Halę Gąsienicową, a potem na Kasprowy. Idzie się świetnie, mimo padającego deszczu. Jedyne co, to kurtka się nie sprawdza, wiadomo, jest przemakalna, no ale zimno mi nie jest, idę tylko w termoaktywie i na tym przemoczona kurtka. Jest zdecydowanie cieplej niż w sobotę, i napadał świeży śnieg.


Na Siodłowej Perci


      Deszcz zmienia się w śnieg trochę przed Murowańcem, gdzie robimy przerwę na jedzenie. Ludzi niewiele, ok ruszamy dalej. Na zewnątrz pada śnieg, żółty szlak na Kasprowy tradycyjnie nam się gdzieś gubi, idziemy przy granicy stoku, ja toruję drogę w głębokim, ale nie po kolana, śniegu.

Jeszcze trochę i będziemy

Mijam narciarkę,idącą stokiem, taszczącą ciężkie narty z racji tego, że kolejka krzesełkowa nie działa. Na torze co jakiś czas ktoś zjeżdża. Wiatr się wzmaga, widoczność maleje, śnieg pada mocniej, ja wyciągam czekan. Powiedzieć, że się stresuję, to nic nie powiedzieć. Skoro wiatr daje od strony Kasprowego, to co się dzieje od strony, z której chcemy schodzić zielonym szlakiem ? W lutym zeszłego roku nie dałem rady wejść z tamtej strony. Ok, słychać już pisk sygnalizacyjny kolejki, czyli jesteśmy niedaleko. Zaraz też widzę tłumy ludzi, którzy wjechali kolejką, by trochę połazić w okolicach szczytu. Dobrze się bawią, i super. Dołazimy do budynku stacji, nie pasujemy do reszty ludzi nas otaczających.

Kasprowy Wierch


 Dalej włazimy na szczyt Kasprowego. Niestety, wiatr tak daje po oczach, że nic nie widać, a szlak jest kompletnie nieprzetarty. Gdybym był sam, pewnie pokusiłbym się o zejście, ale nie chcę pchać Agi w takie dziadostwo. Postanawiam, że zjedziemy kolejką, dla mnie będzie to nowość. Bilet kosztuje 48pln, chyba drogo. Za to przejazd zajmuje tylko 17 minut, fajna sprawa. Na dole pada deszcz, wracamy na kwaterę w nie najlepszych humorach i zbieramy się na autobus do Krakowa.

Ogólnie przez te dwa dni dużo nie połaziliśmy, to chyba jeden z marniejszych naszych wyjazdów do Zakopanego, ale pogoda nie była łaskawa. Pierwszego dnia przeszliśmy 17,7 km z przewyższeniem 1119. Drugiego dnia 11km z 1170m przewyższeniem+ i 113-. Następnym razem trzeba będzie wcześniej wstawać i z większym respektem podchodzić do warunków atmosferycznych, bo wyjście nawet na łatwy szczyt może się okazać tragiczne w skutkach.